•42• Kilka rodzinnych prawd

1.2K 126 3
                                    

Luke: Tak strasznie cię nienawidzę, wiesz?

Luke: prawie cię dzisiaj zdradziłem

Luke: Gdzie jesteś? Co robisz? Z kim jesteś?

Luke: Nie mogę przestać o tobie myśleć

Luke: Jestem cholernie pijany. Po raz pierwszy od lat nie mogę skupić się na pracy, nie mogę przestać malować twojej twarzy. Jednak to nie zmienia faktu, że cię nienawidzę, wiesz? Nie chce cię widzieć, ale i zarazem nie robię nic innego.

Luke: Moje usta nigdy nie wylądowały na jej, ani moje ręce, a jednak chciałem tego. Chciałem cię zranić, uciekinierko.

Luke: Jesteś tchórzem, Nikki.

Luke: Kiedyś przyjdzie taki dzień, że wyślę ci papiery rozwodowe, tylko po to, żeby cię zranić.

Luke: Pamiętasz co znaczy kochać bardziej niż nienawidzić?

Drugi rok naszego związku.

Czasem czułam jakby dzieliła nas wieczność. On właśnie dostał prace w jakieś podrzędnej firmie, na gównianym stanowisku, a ja dopiero zaczynałam trzeci rok studiów.

On chciał iść na mecz z kolegami, ja chciałam iść na imprezę w domu bractwa.

- Byłem na tysiącach takich imprez, nie pójdę na kolejną - siedzimy na kanapie w mieszkaniu jego i chłopaków.

- Proszę - przerzucam nogi przez jego uda - Możemy się trochę zabawić - Luke twierdzi, że przeżył już swoje studenckie życie i nie potrzebuje drugiego. Nie ma problemu z moim studenckim życiem, ale... Jest pewna różnica. On przeżył swoje życie sam, bądź z paroma dziewczynami, które znaczyły mniej lub więcej. Ja chce wszystko przeżyć z nim, a okazuje się to o wiele trudniejsze niż by mogło.

- Nie - pocieram nosem jego szyje.

- Chce, żebyś poszedł tam ze mną - kładzie dłoń na moim kolanie i mocno ściska.

- Nie musimy chodzić wszędzie razem, Nikki - wtedy wybucham.

Od dwóch lat kocham go jak szalona. Zawsze boli gdy sprawia, że miłość nie wydaje się aż tak ważna.

- Skoro ty nie chcesz ze mną iść to znajdę kogoś innego kto to zrobi - wstaje z niego. To dziecinne, wiem o tym, ale czy wy zawsze robicie coś właściwego?

- Proszę, kurwa bardzo - nienawidzę gdy taki jest - Idź zabaw się w skąpo ubraną panienkę, skoro to jest to czego chcesz - teraz przeczy sam sobie - Chcesz być dziewczyną na jedną noc? Nie zabronię ci! - to przeze mnie się kłócimy - Wracaj do tych dzieciaków! - dzielą nas tylko cztery lata.

- Tak zrobię! - trzaskam drzwiami i wychodzę z jego studenckiego mieszkania.

Trzy godziny później jestem na tej głupiej imprezie i zakuje, że tutaj przyszłam albo, że się z nim pokłóciłam i teraz nie mogę się dobrze bawić.

A potem czuje czyjeś ramiona owijające się wokół mnie.

- Nie wyglądasz na szaloną i wyzwoloną - zaciskam dłonie na jego przedramionach - Przepraszam - sunie nosem po mojej szyi - Powinienem tu z tobą przyjść, jesteś moją dziewczyną i nie chce, żeby ktokolwiek inny cię dotykał czy w ogóle się do ciebie zbliżał - obracam się w jego ramionach.

- Mógłbyś mnie nienawidzić bardziej niż kochać? - pytam go.

- Myśle, że nienawiść oznacza miłość. Możesz kochać tak bardzo, że nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić - zaplatam ręce wokół jego szyi - Wiem też, że miłość to nie zabawka i trzeba ją pielęgnować. Nigdy cię nie stracę rozumiesz?

- Czasem cię nienawidzę - on się uśmiecha.

- Póki wywołuje w tobie emocje, cały czas możesz mnie kochać.

To zawsze jest prawdą. Pytanie co z tą miłością zrobisz. W której kategorii życia ją zamkniesz.

Pocieram mój dalej niewidoczny brzuch i czekam. Czekamy aż dowie się co chce zrobić z emocjami. Czekam aż ja zrozumiem czy mogę bez niego żyć.

Ranimy siebie w odwecie. Chcemy, żeby nas bolało, ale od momentu gdy nosze w sobie nasze dziecko... Tak nie może dłużej być. Musimy być normalni. Nie zapewnię dziecku kłócących się rodziców czy zdradzających się w jakikolwiek sposób.

Może on ma racje.

Ja: Czekam na papiery rozwodowe, pieprzony tchórzu.

Luke: To ty wyjechałaś! To ty kazałaś mi się wynosić.

Ja: Co na to Elena?

Luke: Co na to Damon?

Ma do tego prawo.

Nie odpisuje mu.

- Cześć, siostra - Cade wchodzi do ogrodu wraz ze swoimi córkami - Masz ochotę zaopiekować się moimi dziewczynkami? - one promienieją na widok swojego taty - Idę na randkę - one nie są już takie małe. Rozumieją, że rodzice się rozwiedli i, że oboje szukają szczęścia gdzie indziej.

To powoduje, że zaczynam płakać.

- Nie płacz, ciociu - mała Lily głaska mnie po włosach - Nie lubimy gdy ty lub mama płaczecie - słyszę w jej głosie, że jest nieszczęśliwa. Co ja zrobię?

- To jak, Nikki?

- Jasne - nienawidzę mojego brata i wszystkich zniszczonych małżeństw. Dlaczego nie walczycie? Dlaczego nigdy dwie strony nie walczą?

- Co chcecie robić?

- Zoo! Tatuś obiecał nam zoo! - nie potrafię im odmówić.

- Więc zoo - klepie je po główkach.

Gdy wracam do domu, do mojego dziecięcego pokoju, znowu płacze. Mój brat i jego była żona zrobili ogromną krzywdę swoim dzieciom. Mieszają im w głowie. Nie  mogę sobie wyobrazić jak to było gdy mieszkali razem.

Płacze za nieszczęściem wszystkich nieszczęśliwych małżeństw.

endless beginnings •HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz