•10• Weekend z piekła I

1.5K 134 0
                                    

- Kto jeździ do pieprzonego Napa? To jest na drugim końcu kraju! - krzyczę w środowy wieczór gdy nas pakuje - Rozumiem pojechać nad ocean do spa, ale do Napa!

- Mój szef jest właścicielem tego spa - śmieje się.

- W pieprzonym Napa?

- Mogłabyś przestać przeklinać, Nikki? - przewracam oczami - Tego też nie rób - nie wiem po co była nam ta niedziela. Ona nic pomiędzy nami nie zmieniła. Wszystko jest takie samo.

- Ile czasu zamierzasz spędzić faktycznie ze mną? Bo wiesz, że jadę tam dla ciebie, prawda? Mogłabym być tu i pracować u siebie, ale robię to dla ciebie - Luke wrzuca do walizki kilka krawatów.

- Nawet jeszcze nie wyjechaliśmy z domu, możesz przestać dramatyzować? - dorzucam resztę rzeczy do walizki i zamykam ją.

- Jesteś przy nich zupełnie innym człowiekiem, wiesz?

- Jestem dorosły, a ty?

- Zapytałam cię kiedyś czy cztery lata to dużo. Powiedziałeś, że twoich rodziców dzieli dziesięć i są kurewsko szczęśliwi.

- Mogłabyś mieć osiemnaście lat i być najdojrzalszą osobą na ziemi.

- To tyle ile lubią twoi szefowie, co? - patrzę na niego oskarżycielsko. On patrzy na mnie ze współczuciem.

- Jakim cudem cała moja praca sprowadza się do ich kobiet?

- Chyba dziewczynek - mówię z kpiącym uśmiechem.

- W ogóle wiesz, co robię?

- Sprawdź mnie - za nim zdąży to skomentować zaczynam mówić - Pracujesz osiem godzin, chociaż tak naprawdę dziesięć. Przychodzisz pierwszy, wychodzisz ostatni. Twój szef nazywa się Hudson i jest największym dupkiem z nich wszystkich. Masz swoje biuro tylko dlatego, że nie chciał ci dawać awansu, żeby nie musieć płacić ci więcej. Wasz bank sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, ale ty się tym nie zajmujesz. Skupiasz się na tym jak zwiększyć przychody i liczysz te dziwne tabelki, które dają prognozy na przyszłe miesiące - uśmiecham się do siebie - Gdy gadasz bzdury, żeby im zaimponować, pocierasz nerwowo szczękę, po tym wiem, że mój Luke dalej tam jest - patrzy na mnie przenikliwie - A czym ja się zajmuje? Jeśli chcesz więcej potwierdzeń mogę wymienić wszystkie nazwiska twoich pracowników albo inne rzeczy.

- Nikki....

- Muszę się wyspać - cały czas próbuje zrozumieć dlaczego porzucił marzenie bycia malarzem dla bankowości. Był w tym dobry. Jakiś czas po studiach nawet się tym zajmował, ale potem uznał, że czas dorosnąć. Mówiłam, prosiłam, żeby malował w domu, ale uznał to za coś zbędnego - Nie zamierzam cię zawstydzać, będę porządną żonką - klepie go w ramię i idę prosto do łóżka.

Rano sprzątam jego wysypaną kawę. Ubieram się w wygodny strój na paru godzinny lot samolotem i uśmiecham się sztucznie do mojego męża. Lepiej by mu było na tym weekendzie be ze mnie i czuje, że on też to wie.

- Nikki - cmokam go w usta, po chwili nawet nie pamiętam, że to zrobiłam.

- Bawmy się dobrze w spa! - ciągnę walizkę, ale on szybko ją ode mnie zabiera. No tak biznesmen z pełnymi manierami.

Na lotnisku spotykamy się z całą jego firmą. Skoro już mnie tu zabrał..

Zamierzam być najbardziej idealną żoną na całym pieprzonym świecie, więc biorę mojego męża pod rękę. On patrzy na mnie nieco zaskoczony, ale nie zamierzam się tym przejmować. Znajduj się w moim prywatnym piekle, więc mogę się trochę zabawić. W końcu i tak jestem już na skazaniu diabła.

- Dzień dobry, panie Hudson - wyciągam do niego dłoń. Oni też nie mają na sobie garniturów, tylko te pieprzone koszulki polo.

- Dzień dobry, Luke - skinienie głowy - Dzień dobry i pani, pani Hemmings - posyłam mu najbardziej prawdziwy uśmiech na jaki mnie w tej chwili stać - Cieszycie się na weekend z dała od Filadelfii?

- Bardzo, dawno nigdzie nie byliśmy, jesteśmy tak pochłonięci pracą - opieram głowę o ramię mojego męża. Czasem wolałabym, żeby nim nie był. Chciałabym, żeby był po prostu moim Lukiem, który przed zajęciami zostawia mi kwiaty w drzwiach, a potem odbiera mnie z uczelni, bo nie może znieść rozłąki. Byłam taką gówniarą gdy go poznałam, a on był wszystkim czego chce młoda dziewczyna. Nigdy nie żałowałam, że pojawił się na mojej drodze i chciał ode mnie wszystkiego, bo ja chciałam tego samego, ale czasem nachodzą mnie wątpliwości. Nie wiem czy dzisiaj zrobiłabym dokładnie tak samo.

- Luke to jeden z moich najlepszych pracowników - całuje męża w policzek.

- I najlepszych mężów - mówię z uśmiechem - Czy w Napa są jakieś sklepy? - trzepocze rzęsami - Myśle, że mogę potrzebować paru rzeczy - Luke patrzy na mnie jak na idiotkę, a ja muszę przyznać, że świetnie się bawię.

- W hotelu jest butik - przysuwam się bliżej do męża.

- Zabierzesz mnie? - Luke obraca głowę w moją stronę i morduje mnie wzrokiem. Nie chodzi w tej chwili o pieniądze, a o to co robię.

- Tak, kochanie - kiedyś kochałam gdy tak do mnie mówił. Dzisiaj czuje jakby nasze małżeństwo było grą. Drogą do pieniędzy lub miejscem w hierarchii. Może sama pchnęłam to do przodu, ale on to zaczął.

W końcu siadamy w samolocie. Jego dłoń ląduje na moim kolanie.

- Zabierz rękę - szepcze do niego.

- Co to kurwa było? - mówi przy moim uchu.

- Jestem twoją żoną, jesteśmy w pracy - naprawdę kurwa jesteśmy w pierdolonej pracy.

- Nie jesteś wynajętą panienką do towarzystwa - przysuwam się do jego ust, tak żeby mieć pewność, że tylko on mnie słyszy.

- Tak się czuje, gdy jesteśmy wśród tych ludzi. Może powinieneś mnie wymienić? - jego dłoń mocno ściska moje kolano.

- Dlaczego stale karzesz mi ze sobą walczyć? - bo ty nie walczysz, nie robisz nic.

- Powiedz cokolwiek prawdziwego. Coś co uczyni ten weekend prawdziwym - proszę go.

- Nie wiem, co - na tym polega nasz problem, żadne z nas nie wie, co się dzieje.

- Więc zabieraj ręce - odwracam głowę w drugą stronę. Ponowne udawanie - czas start za osiem godzin gdy wylądujemy. Tutaj? Mogę odwrócić głowę w drugą stronę i udawać, że śpię. Gdy wyjdziemy będę nikim więcej po za towarzyszką.

endless beginnings •HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz