Kolejny tydzień miał jak kilkanaście poprzednich, mijaliśmy się. Chociaż więcej prawdy mogło być w unikaniu. Wracałam do domu dopiero gdy on wychodził. Wychodziłam gdy on miał wrócić. Czułam się zdradzona. Jakbym była tylko żoną, nikim więcej. Nie byliśmy dłużej przyjaciółmi, byliśmy statusem, zakreślonym kołkiem w ankiecie czy umówię o prace. W jego słowach nie chodziło o seks, on był mną rozczarowany, że nie potrafię z nim tego dzielić. Ja byłam rozczarowana nim i tym jak bardzo poddaje się swojej pracy.
Jednak dzisiaj odwiedziłam go w biurze. Szklane szyby jako ściany to największe przekleństwo do zdradzania. A ja właśnie patrzyłam na mojego męża, gdy nie znana mi dotąd szatynka siedziała z nogą na nogę na jego biurku. Ponownie przyglądałam mu się z zainteresowaniem. Patrzył na nią, ale jej nie widział, gdy nerwowo potarł swoją szczękę, po prostu weszłam do środka.
- Cześć - jest zaskoczony, ale wyglada na zadowolonego.
- O ty jesteś... - jest młodsza ode mnie, ale ja nie jestem stara, więc nie zamierzam sobie na to pozwolić.
- Wiem kim ty jesteś - uśmiecham się do Luka - Kristina pracujecie z Lukiem w jednym dziale - nie rzucam się na nią, ani nie przywieram na sile do mojego męża, wręcz się do niej uśmiecham - Miło cię w końcu poznać - a także wyciągam do niej rękę.
- Ty musisz być jego żoną - jestem pewna, że wiedziała to wcześniej. Na biurku stoi nasze zdjęcie. Piszczę palcami jego policzek gdy on ociera się ustami o moje, oboje szeroko się uśmiechamy. Jest stare. Może powinnismy je zaktualizować. Gdy dziewczyna podaje mi dłoń, pochylam się do jej ucha - Obejrzeliśmy z Lukiem tego całego Greya, muszę przyznać, że to nic w porównaniu z moim mężem - widzę jak on kręci głową z niedowierzaniem.
- Na ciebie już pora Kristina - ona wychodzi, a ja siadam na przeciwko mojego męża.
- Cześć - znowu jesteśmy sami w swoim syfie.
- Cześć - odpowiada - Co cię tu sprowadza?
- Na pewno nie cyferki - wysila się na uśmiech.
-Nic między nami nie zaszło - kiwam głową.
- Chciałam zapytać czy zjesz ze mną lunch - wzdycha.
- Nie mogę, Nikki. Za chwile mamy zebranie, to nie jest praca u siebie - jestem rozczarowana.
- Jasne - wstaje i zbieram się do wyjścia.
- Tylko po to tu przyszłaś?
- Nie wiem, co sobie wyobrażałam - Luke wstaje z fotela i podchodzi do mnie.
- Między nami w porządku? - kiwam głową. Jak może być w porządku? Podrywają go dwudziesto cztero letnie laski, które chcą się dobrać do jego nieistniejącej kasy, nie ma czasu na lunch ze mną, nie spędzamy razem w ogóle czasu. Jesteśmy jak współlokatorzy, którzy nie mają nic wspólnego.
- Do zobaczenia - ale nawet nie wiem kiedy.
- Nie wpuszczę jej tu więcej - wzruszam ramionami.
- Ona dalej chce cię przelecieć - a tobie to pochlebia, że nawet jako facet po trzydziestce masz to coś.
- Nikki - kiwam głową.
- Wszystko wiem. Rób co musisz, żeby zdobyć awans - albo rzuć tę prace w cholerę i rób to co zawsze chciałeś.
- Nie chce, żebyś myślała, że jej chce - jej może nie.
- Powiedz jej coś, bo gdy tylko wyjdę ona wróci, wiesz to - cmokam go w policzek - Jesteś moim mężem - to wszystko, co mówię za nim wychodzę.
Chciał mieć z kim porozmawiać ona mu to daje.
Chciał mieć z kim pieprzyć się w łazience, ona też może mu to dać.
Chciał, żeby ktoś go wspierał ona na pewno to zrobi.Zawracam.
Wchodzę z powrotem do jego gabinetu i biorę jego twarz w dłonie.
- Jesteś mój - szepcze, a potem rzucam się na jego usta. On reaguje od razu. Łapie mnie mocno za biodra i przyciąga bliżej do siebie. Jego ręce trzymają mnie w bolesnym uścisku, gdy mój język wkrada się do jego ust i zaczyna go pieścić. Luke długo nie pozwala mi utrzymać kontroli i już po chwili mocniej napiera na moje usta, w idealnie gorączkowym rytmie. Nasze języki szaleją ze sobą, a ja nie jestem w stanie powiedzieć kiedy to miało miejsce po raz ostatni.
- Kocham cię - gdy jesteś małżeństwem te słowa przestają mieć tak wielkie znaczenie. Teraz nagle chodzi o coś innego.
- Ja ciebie też - muska moje usta jeszcze raz swoimi, a potem drzwi od jego gabinetu się otwierają.
- Wyjść! - krzyczy, a potem jeszcze raz dopada moje usta. Ten pocałunek jest delikatniejszy, precyzyjniejszy. Ogień gdzieś zniknął została czysta miłość, zapewnienie.
W końcu wychodzę z jego gabinetu, ale wtedy dopada mnie Kristina.
- Widziałaś tutaj chociażby jednego faceta po czterdziestce ze starą żona? Twój czas ucieka - a potem odchodzi, nie dając powiedzieć mi słowa.
Co jeśli to jakiś warunek tej firmy?
Jeśli normalni mężczyźni to nie to czego tu poszukują?
Rozglądam się dookoła.
Paru facetów w Luka wieku, pare starszych i cala masa młodych kobiet.Czy to bank czy to burdel?
CZYTASZ
endless beginnings •Hemmings
FanfikceNiekończące się początki. Ich początek był prosty, po prostu się w sobie zakochali, a zakochani chcą spędzić ze sobą całe życie. Im miało się to udać w momencie gdy powiedzieli 'tak' przed ołtarzem. Jednak życie to nie bajka i 'tak' to nie happy end...