Pierwszy rok studiów
Filadelfia - to nie był mój pierwszy wybór. O wiele bardziej chciałam studiować w Bostonie czy może Nowym Jorku. Jednak to tutaj dostałam się na uczelnie. Przeprowadzenie się z małego miasteczka w Oregonie do wielkiego miasta jakim jest Filadelfia to całkiem spory wyczyn. W szczególności gdy zamiast suchego powietrza ciagle pada deszcz, a twoje sandały niezbyt dobrze przeżywają kałuże.
Może z czasem będzie lepiej. Musi być. Minął dopiero miesiąc, a ja dalej nie znalazłam pracy czy nie dogadałam się najlepiej ze współlokatorką.
Po kolejnym fatalnym dniu stoję na przystanku autobusowym, czekając na autobus, który mam nadzieje przyjedzie przed zbliżającą się ulewą.
Nie mija jednak chwila za nim nieba zaczynają spadać krople deszczu. Na początku się tym nie przejmuje, ponieważ to nie tak, że jestem z cukru. Jednak gdy chwile potem gdy z nieba lunie mocny deszcz, nie mam ochoty na nic innego niż śmiech.
Nie dostałam pracy, wylałam kawę na profesora, a teraz odchylam głowę do tyłu, żeby mocniej poczuć deszcz. Jednak po chwili nie czuje na siebie kropel deszczu, a niebo zasłania mi ciemny materiał.
- Co jest do cholery?
- Nie mogłem dłużej patrzeć jak mokniesz - koleś ma jakieś dwa metry wzrostu i na dodatek jest o wiele bardziej odpowiednio ubrany ode mnie. Po chwili dołącza do mnie po materiałem, który okazuje się parasolem - Nie widzisz napisu, że autobusy nie jeżdżą? - wskazuje na napis za nami.
- Co?
- Zazwyczaj gdy zapowiadają ulewę, one nie jeżdżą.
- Jaki w takim razie ma sens autobus jak nie schowanie się przed deszczem?
- Zapytaj dyrektora - obracam głowę w jego stronę - Jestem Luke, a ty?
- Nikki - uśmiecha się do mnie. Ma piękny uśmiech.
- Nie jesteś stąd, Nikki, każdy kto jest stąd ma ze sobą parasol.
- Więc już wiem skąd ty jesteś - unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Uczysz się tutaj? - kiwam głową.
- Jestem na pierwszym roku - odkąd pojawił się z parasolem kompletnie zapomniałam o deszczu.
- Ja na ostatnim - wygląda na takiego. Dostrzegam kolczyk w jego wardze. Tak to zdecydowanie dodaje mu charakteru - Odprowadzić cię? - patrzę na niego, on patrzy na mnie.
- Dlaczego? I tak jestem już cała mokra - on cicho się śmieje - I po za tym...
- Jeśli powiesz, że mogę być niebezpieczny to faktycznie zostawię cię tu na pastwę losu - uśmiecham się pod nosem.
- Mogę podać ci wszystkie informacje o sobie i pokazać dowód.
- Jeszcze jakby to było jakieś potwierdzenie - żadne z nas nie odrywa wzroku od drugiego. Kompletnie zapominam o deszczu, o przyklejonych do mojego ciała ciuchach, czy o włosach, które zakrywają moją twarz.
- Nie słyszałaś seniorzy mają obowiązek opiekować się juniorami - kiwam głową, to może być najlepsza rzecz jaka mi się przydarzyła od przyjazdu tutaj.
- Zgoda - uśmiecha się do mnie promiennie.
- Akademiki?
- Tak - nie jestem niska, ale on jest zdecydowanie jednym z najwyższych chłopaków z jakimi miałam do czynienia.
- Grasz w koszykówkę? - wybucha śmiechem.
- Nie każdy wysoki koleś gra, Nikki - podoba mi się jak moje imię brzmi na jego języku.
- Więc co studiujesz?
- Dam ci dwie możliwości - kiwam głową - Bankowość z rachunkowością albo malarstwo - patrzę na niego i szukam u niego oznak artysty.
- Bankowość.
- A już myślałem, że mnie przejrzałaś - podoba mi się jego pozytywna energia - Studiuje oba.
- Wow - uśmiecha się do mnie. A potem... gdy on skręca w prawo, ja o tym zapominam i zostaje oblana wodą przez samochód.
- Cholera! - krzyczy Luke i znowu wciąga mnie pod parasol - Aż takie wrażenie na tobie zrobiłem?
- Ten dzień jest do dupy - syczę pod nosem.
- Kolejny może być lepszy jeśli pozwolisz mi się gdzieś zabrać - kiwam głową - Mam to wziąć za tak? - jego uśmiech powala - Powiedz to, Nikki.
- Co? - kręci głową z niedowierzaniem.
- Powiedz, że tak chętnie gdzieś ze mną wyjdziesz.
- Tak - kręci głową.
- Całość - obracam głowę, żeby mieć kontakt wzrokowy z nim. Jak to możliwe, że dopiero teraz zauważyłam te piękne niebieskie oczy?
- Tak, chętnie z tobą gdzieś wyjdę - uśmiecha się do mnie.
- Więc odprowadzę cię aż pod sam pokój, żeby wiedzieć gdzie po ciebie przyjść.
Może ten dzień nie był taki straszny?
Chłopak z ostatniego roku chce mnie gdzieś zabrać. Uratował mnie przed wystawaniem na przystanku bez końca i przemoknięciem.Tak się właśnie wszystko zaczęło. To miejsce gdzie ta historia ma początek.
CZYTASZ
endless beginnings •Hemmings
Fiksi PenggemarNiekończące się początki. Ich początek był prosty, po prostu się w sobie zakochali, a zakochani chcą spędzić ze sobą całe życie. Im miało się to udać w momencie gdy powiedzieli 'tak' przed ołtarzem. Jednak życie to nie bajka i 'tak' to nie happy end...