Mam wątpliwości, co do Luka. Może to to nadszarpnięte zaufanie, a może to ostatnie dwa lata. Postanawiam podzielić się moimi wątpliwościami z Kate.
Przyszliśmy do nich razem z Lukiem, właściwie jest tu też reszta ich przyjaciół. Świętujemy ich zaręczyny.
- Tak się cieszę, Kate - oglądam jej pierścionek - Zasługujesz na to - bierze moją dłoń i przykłada do swojej.
- Ty też, wiesz? - kiwam głową.
- Boje się, Kate. Wiem, że to w kółko powtarzam, ale co jeśli on ode mnie odejdzie? A jeśli on faktycznie nie chce dziecka? Jeśli będziemy się kłócić jak wcześniej? Jestem przerażona, że nie wiem czego mogę się po nim spodziewać.
- Nikki..
- Nie chce tego!
- Kochanie, przykro mi, ale chce tego wszystkiego i będziesz musiała poradzić sobie, ze mną do końca życia - obracam się w jego stronę - Pomyślałaś, że to ty możesz być tą, która tego nie chce? Mój tchórzu?
- Bawi cię to! - oskarżam go.
- Rzuciłem dla nas prace, a ty jeszcze masz wątpliwości? Nikki, chcesz czegoś jeszcze? - podchodzę do niego i mocno go przytulam. On od razu oddaje uścisk - Rozumiem, że już przestałaś mówić te głupoty?
- Jesteś taki wkurzający - przykłada usta do mojego czoła.
- Nie mniej niż ty - całuje mnie w czoło - Słuchajcie, przepraszam was, ale mamy z żoną pare spraw do załatwienia. Gratuluje wam i cholera, nie dojdziecie do tego punktu, co my - uśmiechają się do nas - Bądźcie lepszym przykładem małżeństwa! - po czym bierze mnie na ręce - Nigdzie mi nie uciekniesz - to jest facet, którego znam.
Wsiadamy do jego samochodu.
- Wybaczyłem ci, czas, żebyś wybaczyła sobie - mówi do mnie - Nie cofniemy czasu, ale mamy przyszłość i mam pewien pomysł jak rozwiać twoje wątpliwości, co do pracy.
- Jak? - pytam od razu.
- Co ty na to, żebym pracował u ciebie? Macie grafika i rysownika, a ja mógłbym robić to i przy okazji być rachunkowcem. Full serwis do usług - obracam głowę w jego stronę.
- Chcesz pracować dla mnie, Luke?
- Mógłbym. Mielibyśmy ten sam plan dnia, ja miałbym rachunkowość i rysowanie.
- Jesteś malarzem - kładzie dłoń na moim kolanie.
- Też rysuje i zajmuje się grafiką, wiesz to.
- Czy to nie będzie przytłaczające? - pytam go. Jestem zaskoczona.
- Musisz przestać widzieć same wady. Zatrudnij mnie na miejsce Damona i zwolnij księgową. Może będę zarabiał mnie, ale my będziemy szczęśliwi.
- Zrobisz to dla nas? - jego dłoń przenosi się na mój brzuch.
- Dla całej naszej trójki, a w przyszłości czwórki. Nie będę dłużej tym facetem, którego nie lubisz, Nikki - on naprawdę robi to dla mnie.
- Chcesz u mnie pracować?
- Jutro widzę umowę, Nikki - uśmiecham się jak głupia.
- Będę twoją szefową - on też się uśmiecha.
- Cóż i tak dalej to ja nosze spodnie w tym związku.
- Wiesz, najpierw powinieneś mi pokazać swoje prace. Dopiero potem zdecyduje się, co z tobą zrobić - obraca głowę w moja stronę.
- Dobrze, że o tym wspominasz.
Dojeżdżamy pod nasz blok.
- Jesteś gotowa zobaczyć dzieło swojego męża? - otwiera drzwi od pracowni - Obiecałem ci coś kilka miesięcy temu - patrzę na mój obraz, który przedstawiał nas w deszczu.
Obracam się do niego.
- Naprawiłeś.
- Stworzyłem jeszcze raz - rzucam się w jego objęcia.
- Gdybys się trochę rozejrzała zobaczyłabyś więcej siebie.
- Jestem twoją muzą? - mówię zadziornie.
- Jesteś moim wszystkim - wierze mu w to.
Poświecił dla mnie bardzo dużo. Ja poświęciłam tylko moje serce.
- Jestem szczęśliwa - pociera swoim nosem o mój - Uszczęśliwiasz mnie.
- Sam też nie mogę narzekać.
W miłości nie możesz być samolubny, ale zarazem musisz. Musisz myśleć o tym, żeby nie stracić siebie, ale i, żeby być z partnerem. Trudno jest stworzyć wspólne życie, tak samo jak trudno jest żyć osobno.
Jednak najtrudniej jest zacząć od nowa z tą samą osobą, którą zna się od każdej strony.
- Chodź zabiorę was do łóżka - kocham gdy mówi ''my'' o mnie i o naszym dziecku.
Koniec z wątpliwościami.
CZYTASZ
endless beginnings •Hemmings
FanfictionNiekończące się początki. Ich początek był prosty, po prostu się w sobie zakochali, a zakochani chcą spędzić ze sobą całe życie. Im miało się to udać w momencie gdy powiedzieli 'tak' przed ołtarzem. Jednak życie to nie bajka i 'tak' to nie happy end...