XXIII

250 21 0
                                    

KOCHANI!!!

PRZED WAMI PRZEDOSTATNIE, OFICJALNE SPOTKANIE Z BOHATERAMI TEJ OTO PUBLIKACJI. POJAWI SIĘ POTEM JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ  (PLANOWANY NA ŚRODĘ), ORAZ EPILOG.

ALE JEŚLI KTOŚ Z WAS MA OCHOTĘ POCZYTAĆ DIALOGI POSTACI Z TEGO OPOWIADANIA (I NIE TYLKO Z TEGO) ZAPRASZAM DO INNEJ KSIĄŻKI O DIALOGACH POSTACI MOICH OPOWIADAŃ. NIE PRZEDŁUŻAJĄC, OTO KOLEJNY ROZDZIAŁ Z NIESPODZIANKĄ. BĘDZIE W CAŁOŚCI OPISANY PUNKT WIDZENIA PAWŁA APOSTOŁA.

PAWEŁ

No i w końcu wyjechali. Mam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży. Zdecydowałem się zostać w ich domostwie i czekać na kolejny krok Olgi. Minęły cztery dni. Według moich obliczeń, Jezus i Maryja powinni dojechać na miejsce dziś wieczorem. Poprosiłem Pana, aby zaraz jak będą na miejscu, wysłali posłańca z ową wiadomością. Na razie żadnych kontrowersji nie było. Niestety, moją radość nie trwała długo. Tego wieczoru usłyszałem pukanie do drzwi. Oczywiście, za nimi stała Olga.
-Witam Cię, Pawle.-powiedziała i bez żadnych ceregieli przecisnęła się obok.
-Wiesz, że jutro świat dowie się prawdy?-zaczęła, bez zbędnych wstępów.
-Czego Ty od nich chcesz? Przecież nawet nie znasz dobrze Jezusa. Dlaczego tak bardzo chcesz z nim być? Jeśli będziesz trzymać język za zębami, dostaniesz za to pięćdziesiąt sztuk złota.-miałem odłożone oszczędności, byle ma stanie poświęcić mój majątek, byleby moi przyjaciele mieli bezpieczne i spokojne życie, bez zbędnego rozgłosu.
Kobieta popatrzyła na mnie lekko zaskoczona, po czym roześmiała się na cały dom.
-Naiwny człowieku! Naprawdę myślisz, że zależy mi na Twoich, czy jakichkolwiek innych pieniądzach? Jeśli tak, to się bardzo mylisz.-powiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
-Więc co chcesz osiągnąć poprzez związek z Chrystusem?-byłem nieźle wkurzony i trochę zdezorientowany.
-Nie jestem już najmłodsza, tych pieniędzy nie wydań do końca życia. Gdyby Jezus był ze mną, byłabym wyniesiona pod niebiosa pośmiertnie. Dosłownie i w przenośni. Świat do końca znałby moje imię.-odparła.
-Zależy Ci tylko na rozgłosie? A co z miłością, oddaniem drugiej osobie? Czy nie to jest najważniejsze?-zaoponowałem.
-A myślisz, że dlaczego ta ladacznica z nim jest? Czy ona w ogóle umie kochać taką miłością o jakiej właśnie wspomniałeś?
Nie wytrzymałem. Mówiła o moich przyjaciołach, najbliższych mi osobach. Choć się powstrzymywałem, tłumaczyłem w myślach, że to kobieta, nie wytrzymałem. Podszedłem do niej i uderzyłem ją w twarz. Mocno.
-Wynoś się stąd. Natychmiast.
Niczym nie zrażona, wyszła trzaskakąc drzwiami.
Po kilku godzinach się uspokoiłem na tyle, aby udać się na spoczynek. Jutro czeka mnie ciężki dzień.

Nazajutrz skoro świt, udałem się na targ. W drodze zobaczyłem, że Olga też zmierza w tamtym kierunku. Na szczęście, nie widziała mnie. Przy wejściu natknąłem się na Jana.
-Jesteś gotowy?-zapytałem tylko.
-Szczerze, to nie. Ale mamy tylko jedną szansę. Nie może się nie udać.-Po czym każdy z nas odszedł w inną stronę. Wiedziałem jednak, że będzie w pobliżu.
Po chwili zaczęło się przedstawienie. Olga weszła na podwyższenie i zaczęła opowieść, że Jezus przeżył Ukrzyżowanie i jest w drodze do Indii, gdzie oczekuje Go Maria Magdalena wraz z ich dzieckiem. Poczekałem, aż skończy i sprawdziłem reakcję ludu.
-Ta kobieta plecie herezje!-mówił ktoś.
-Widziałem, jak wnosili Jezusa do grobu! On nie żył!-krzyczał ktoś inny.
-A potem zmartwychwstał!-dodał trzeci.
Wszyscy się przekrzykiwali, a ich komentarze działały na naszą korzyść.
Wtedy ktoś podszedł do Olgi i powiedział:
-Kobieto! Jesteś obłąkana!
Ona nawet nie próbowała się bronić. Dalej wykrzykiwała swoje.
-Jestem medykiem!-owy mężczyzna podszedł do Olgi, wraz z innym złapali Olgę i podobno zabrali do zakładu dla obłąkanych. Nigdy więcej o niej nie słyszeliśmy.
Wraz z Janem zajęliśmy miejsce na podwyższeniu.
-Drodzy wierni! Jezus i Bóg są wam niezmiernie wdzięczni za obronę ich godności i niezłomną wiarę! Trwajcie w wierze i pokoju.
Na tym nasze przedstawienie się skończyło. Nie było już nic do zrobienia.

Wraz z Janem wróciłem do domu.
-Teraz kolej na Ciebie. Kiedy masz zamiar wyjechać?-zapytał przyjaciel.
-Spokojnie. Trzeba to rozegrać delikatnie i powoli. Poczekam miesiąc od przybycia posłańca z Indii.
Dwa dni później przybył konny z wiadomością, że Jezus i Maryja bezpiecznie dotarli na miejsce. On i Jego rodzina są szczęśliwi i bezpieczni.

JEZUS NIE UMARŁ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz