MARYJA
Nadszedł dzień naszego wyjazdu. Podróż będzie dłuższa niż Zuzanny, ponieważ zabieramy ze sobą cały dorobek życia.
Zabezpieczyliśmy zwoje* należące do Jezusa. Postanowiłam najpierw spakować je, by podczas podróży nie zgubiły się, bądź nie zamokły od deszczu. Mieliśmy dość duży wóz, zaprzężony w dwa konie. Już miałam wracać do domu po kolejne rzeczy do spakowania, gdy ktoś mnie zawołał:
-Maryjo! Witaj.
-Olga? Co Ty tu robisz?-zapytałam zaskoczona.
-Przyszłam się pożegnać. Dlaczego nie powiedziałaś, że wyjeżdżacie?
-Dawno się nie widziałyśmy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Jezus zdecyduje się na wyjazd.
-A ja myślę, że powód jest inny.Miała rację. Ona była wprost pewna tego, że dojdzie do jej związku z moim Synem. Kiedy wspomniałam przy niej, że On zastanawia się nad tym, aby opuścić Jerozolimę i wyjechać do Indii, była oburzona.
-Olgo, mówiłam Ci przecież, że to jeszcze nic pewnego. On ma rodzinę. Chce być blisko Marii i dziecka. Z resztą, ja także.-tłumaczyłam.
-Kochanie, obiecałaś mi to. A obietnic się dotrzymuje. Jeśli uciekniecie stąd, wiedz, że ludzkość dowie się o waszej słodkiej tajemnicy. Cała wiara chrześcijańska zostanie zachwiana i przestanie istnieć. Więc radzę Ci dobrze się zastanowić, bo odwrotu nie będzie. Jeszcze jedno. Naszą przyjaźń uważam za skończoną.-po czym odwróciła się i bez pożegnania odeszła szybkim krokiem.Weszłam do domu. Jezus akurat wychodził z jakimiś pakunkami. Gdy na mnie spojrzał, natychmiast odstawił trzymane rzeczy i podszedł do mnie.
Całe szczęście, bo poczułam, że osuwam się na ziemię.
Ocknęłam się, siedząc na krześle.
-Matko? Co się dzieje?-spytał Syn-Byłaś taka blada...Wystraszyłaś się czegoś? Jesteś chora? Może jednak chcesz zostać w domu?-dopytywał.
-Nie kochanie. Wszystko w porządku...Mam problem z Olgą.-po czym opowiedziałam Mu całe zajście przed domem.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że zamierzasz mieć ją za synową?-spytał-Rzeczywiście, mamy problem. Ale nie martw się. Postaram się coś na to zaradzić.JEZUS
To Matka się postarała! Nasz wyjazd zawisł na włosku, a poza tym, muszę wymyślić coś, by ta cała Olga raz na zawsze się od nas odczepiła. Po rozmowie z Matką poszedłem do Ogrodu Oliwnego, gdzie zwykle rozmawiałem z Ojcem. Przedstawiłem Mu swoje myśli, problemy, zamierzenia i oczekiwania. Posiedziałem tam jeszcze jakiś czas, odmawiając modlitwy i rozmyślając. W końcu wróciłem do domu.
-Musimy zostać tu, przynajmniej do jutra wieczoru.-powiedziałem Matce-Czekam na odpowiedź od Ojca. Prosiłem Go o pomoc w Ogrodzie Oliwnym.* Jeśli chodzi o te wspomniane zwoje:
Nie wierzę w to, że prawdziwy Jezus rozmawiał z Bogiem i On mu w sposób "magiczny" odpowiadał. Sądzę raczej, że w jeden dzień Jezus zadawał Ojcu pytania itp., a na drugi dzień dostawał zwoje. I nie było w nich konkretnych odpowiedzi, tylko drobne wskazówki, by mógł sam, z drobną pomocą, znaleźć rozwiązanie.Czy ktoś w ogóle zrozumiał sens tej gwiazdki? 😂😂😂
CZYTASZ
JEZUS NIE UMARŁ
EspiritualUWAGA OPOWIADANIE JEST BARDZO KONTROWERSYJNE. JEŚLI JESTEŚ GŁĘBOKO WIERZĄCĄ OSOBĄ I NIE DOPUSZCZASZ DO SIEBIE "LUDZKIEJ" NATURY JEZUSA, OPUŚĆ JE. TO JEST TYLKO FANFICTION, NA TEMAT SPEKULACJI, IŻ JEZUS PRZEŻYŁ UKRZYŻOWANIE. JEŚLI JESZCZE SIĘ ZASTAN...