Ruszyliśmy przed siebie, a chłopak nie zdjął ręki z mojej szyi. Prowadził nas korytarzem, który trochę przypominał korytarz w jakimś bogatym hotelu. Niebieska wykładzina, biało żółte ściany przyozdobione płaskorzeźbami i tym razem starodawnymi lampami. Gruby dywan tłumił nasze kroki, gdy zbliżaliśmy się do schodów na końcu korytarza.
Suga puścił mnie, gdy zaczęliśmy się po nich wspinać, a że były szerokie to mogliśmy iść obok siebie. Dotarliśmy na czwarte piętro w milczeniu, a gdy stanęłam na takiej samej wykładzinie jak kilka pięter niżej zapytałam:- Po co właściwie przyprowadziłeś mnie tutaj? Wszystko wygląda wspaniale, ale chyba nie widzę celu.
- Chcę ci pokazać moje wspomnienia. Zwłaszcza jedno. - Odparł przyglądając się ścianom. Ruszył przed siebie a ja za nim nadal wszystko podziwiając. Korytarz był niewyobrażalnie długi. Perspektywa załamywała się w jeden punkt przede mną a ja się czułam jak w pomieszczeniu z dwoma lustrami naprzeciwko siebie, tylko tym razem złudzenie było z jednej strony. W miarę jak szliśmy przed siebie, a ja zauważyłam, że korytarz ma mnóstwo odgałęzień. Mijaliśmy mnóstwo skrzyżowań, a gdy patrzyłam w boczne korytarze docierało do mnie, że są równie długie co ten, którym szliśmy. W końcu Suga zatrzymał się i wskazał na numer pod sufitem.
- Trzysta? - Powiedziałam z lekkim znakiem zapytania w głosie.
- Chodź. - Pociągnął mnie w lewo i weszliśmy w drugi korytarz. Ten też miał wiele odnóg, ale tym razem nasza podróż trwała nieco krócej, bo Suga zatrzymał się przy numerze trzysta czterdzieści i skręcił w prawo. Minęliśmy pierwsze skrzyżowanie, a przy drugim Suga znów stanął. Numer pod sufitem głosił trzysta czterdzieści dwa. Ten korytarz miał tylko jedną odnogę, która właściwie była wnęką zakończoną ciemnobrązowymi drzwiami ze złotą gałką. Popatrzyłam na niego, widziałam, że był skrępowany i lekko spięty.
- Co jest za tymi drzwiami? - Spytałam, gdy od minuty nie oderwał od nich wzroku. Westchnął i zamrugał. W końcu zerknął na mnie.
- Nie wiem, czy powinienem ci to pokazywać. Tam jest moje wspomnienie z czasów, gdy chodziłem do gimnazjum. Chciałem ci pokazać mój jeden dzień z tamtą dziewczyną i to jaki byłem. Wcześniej wydawało się to dobrym pomysłem, ale teraz czuje, że tchórze.
Położyłam mu rękę na ramieniu.
- Sam musisz podjąć tę decyzję, ale wiedz, że nie mam zamiaru cię oceniać. Cokolwiek zrobisz będzie dobrze. - Uśmiechnęłam się do niego krótko. Suga znów westchnął i ruszył do drzwi otwierając je.
Oślepiło mnie jasne zimowe słońce, zwłaszcza po przebywaniu w lekko przyćmionym świetle pałacowego korytarza. Zasłoniłam ręką oczy czekając, aż przywyknął do surowego ostrego światła. Zamrugałam kilkakrotnie pozbywając się łez i rozejrzałam się. Staliśmy na szkolnym dziedzińcu, wszędzie było mnóstwo zmrożonego śniegu, który odbijał promienie białego słońca. Gołe drzewa otaczały wyłożony kostką dziedziniec, na którym powoli rozchodzili się uczniowie. Przede mną szła para dzieci w wieku lat czternastu góra piętnastu. Byli skierowani do nas tyłem więc nie mogłam powiedzieć kim byli, za to mogłam się domyślać. Dziewczyna miała długie proste włosy rozsypane na kurtce zimowej. Miała czerwoną czapkę i rękawiczki bez palców. Zerkała co jakiś czas na chłopaka, który szedł właściwie cały czas ze spuszczoną głową. Też był ubrany zimowo, ale nie miał czapki, a kurtkę miał rozpiętą. Ręce schował do kieszeni i milczał.
Zerknęłam na Sugę z rosnącym zdenerwowaniem szukając potwierdzenia moich podejrzeń. Chłopak pokiwał głową.- To ja - Powiedział wskazując na chłopaka. - A to dziewczyna, z którą się umiałem. Chcę byś zobaczyła, jaki byłem żałosny. - Mruknął ruszając za parą a ja nie znajdując słów pocieszenia ruszyłam za nim.
CZYTASZ
*TOM I*UCIELEŚNIONE EMOCJE VIVID AURUM
FantastikRozpoczynając swoje dorosłe życie w Korei Południowej, Livid zwykła dziewczyna z Polski, nawet nie podejrzewa, że to początek największej i najbardziej szalonej przygody w jej życiu. Wkrótce przekona się, że obok świat, który tak dobrze zna, istniej...