6

2.1K 146 0
                                        

Na wieść o Interpolu ojciec nieźle się wkurzył, ale całkowicie go rozumiałem. Chyba po raz pierwszy od wielu lat wiedziałem, co czuł. Wiedziałem, jak to jest mimo wszystko bać się o swoją rodzinę.

- Musimy coś z nim zrobić - odezwał się w końcu. Był wyraźnie wściekły. - Jak najszybciej.

Wspólnie zaczęliśmy opracowywać jakiś plan, a właściwie kilka planów. Wszystkie zakładały udział osób trzecich, ponieważ tej śmierci nigdy nie mogą powiązać z nami. Nigdy nie powinni móc jednoznacznie stwierdzić, iż zmarł, ponieważ trzeba było ustalić wszystko tak, by nigdy nie znaleziono jego ciała. Nie mógł zostać nawet najmniejszy ślad. Jednocześnie trzeba było stworzyć mnóstwo innych wskazujących na to, że opuścił kraj.

- Powinniśmy, jak najszybciej zacząć działać - dodał na koniec Chris.

- Pozwolę ci się tym zająć. Wciąż nie mamy żadnych informacji o porywaczach Nadii, ani o ich celu. Nawet, jeśli ją wypuścili wciąż muszę chronić moją rodzinę.

Uniósł kącik ust uśmiechając się nieznacznie.

- Dawno temu wierzyłem, że to właśnie ty jako pierwszy założysz własną rodzinę. Nawet, gdy Nadia związała się z Jamesem nie wątpiłem w to.

Prychnąłem. Dla mnie oczywiste było, że to moja siostra doczeka się szczęśliwego życia u boku ukochanego i z gromadką dzieci. Po tamtym wypadku nigdy, nawet przez chwilę nie pragnąłem zostać ojcem.

- Naprawdę cieszę się z twojego szczęścia synu - położył dłoń na moim ramieniu w ojcowskim geście.

- Nie licz na to, że pójdę w twoje ślady. Dla mnie żaden facet nie będzie wart mojej córki.

Mojemu wyjściu towarzyszył jego śmiech.

* Zoe *

Nathana nie było już od dłuższego czasu, a mała spała, więc zaczęłam się nudzić. Z braku lepszego zajęcia zaczęłam przeszukiwać szafki w naszym domu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mnie zająć. W pewnej chwili, w jednej z nich znalazłam coś, czego nie spodziewałam się już nigdy zobaczyć. Małą, metalową bransoletkę z wygrawerowanymi na niej motylami. Teraz była już zardzewiała, jednak rozpoznałabym ją wszędzie.

Jak mogłam o tym zapomnieć? Spytałam samą siebie w myślach. Jednocześnie przywołałam obraz tamtej nocy i rannego wilka, przy którym czuwałam. Na pożegnanie zostawiłam mu jedną z najcenniejszych rzeczy, jakie miałam. Sama nie wiedziałam dlaczego czułam się przy wilku tak spokojna, a także czemu nie chciałam go opuszczać, ale teraz to zrozumiałam.

Nathan. To on był tym wilkiem. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Jednocześnie czułam wyrzuty sumienia. Mimo, że widziałam już mojego ukochanego w wilczej postaci nie rozpoznałam go. Zapomniałam o nim. Gdybym została już dawno miałabym dom i rodzinę, których tak bardzo pragnęłam. Gdybym tylko wtedy została trochę dłużej moje życie potoczyłoby się o wiele lepiej. Usiadłam na łóżku obracając bransoletkę w dłoni. 

Zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności i gdy uniosłam wzrok zobaczyłam Nathana stojącego w progu, który przyglądającego mi się uważnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy wrócił.

- Wszystko w porządku? Wydawałaś się zupełnie nieobecna - był zmartwiony, więc uśmiechnęłam się do niego chcąc zapewnić go, iż wszystko było w porządku.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - spytałam, wciąż się uśmiechając.

Zaśmiał się zanim podszedł i usiadł przy mnie.

- Jak mógłbym zapomnieć. Byłaś tak wystraszona, że myślałem, że zaraz dostaniesz zawału.

Chciał mnie objąć, ale wciąż trzymałam bransoletkę, więc wziął ją ode mnie i przyjrzał się jej. Przez chwilę wyglądał, jakby intensywnie nad czymś myślał.

- Dobrych kilka lat temu zostałem ranny. Nie pamiętam za wiele z tamtej nocy, ale kiedy się obudziłem znalazłem to - posłał mi pokrzepiający uśmiech. - Nie jest niczym ważnym. Właściwie, powinienem był wyrzucić ją już dawno temu.

- Nie! - zawołałam, chwytając jego dłoń. Uniósł zaskoczony brew. - Ta bransoletka jest bardzo ważna. Jest dowodem na to, że tym razem to ty zostałeś przy mnie - dotknęłam dłonią jego policzka. - Kiedy byłam młodsza rodzice często kazali mi znikać z domu na kilka godzin, kiedy mieli ważne spotkania. Jednej z takich nocy poszłam do lasu i natknęłam się na rannego wilka. Chociaż nie mogłam mu pomóc, nie chciałam zostawiać go samego. Dlatego siedziałam kilka godzin głaszcząc go, a na pożegnanie zostawiłam mu swoją ulubioną bransoletkę - uśmiechnęłam się na te wspomnienie. - Jakaś część mnie liczyła na to, że mnie zapamięta. Nie sądziłam, że wilk okaże się mężczyzną, w którym się zakocham.

Nathan słuchał mnie w milczeniu, ale po wyrazie jego twarzy wiedziałam, iż był w szoku.

- To byłaś ty? - spytał, na co kiwnęłam głową. Zamknął oczy. - Pamiętam, że był tam ktoś ze mną. Czułem ciepło i przepełniające mnie szczęście z powodu tej obecności. Delikatny dotyk i przyjemny głos.

Nagle wstał zaciskając dłonie w pięści. Zmarszczył brwi wyglądając na wściekłego.

- Gdybym cię wtedy rozpoznał nie musiałabyś dłużej cierpieć! Powinienem był poznać cię i zabrać ze sobą!

Również wstałam chwytając jego dłoń w swoją zmuszając jednocześnie, aby na mnie spojrzał.

- W niczym nie zawiniłeś. Byłeś ranny, nie mogłeś mnie poznać. Zdecydowałam się wrócić mimo, że wszystko we mnie krzyczało, bym z tobą została. Oboje nie byliśmy tego świadomi - pogładziłam go po policzku. - Najważniejsze jest to, że znów się spotkaliśmy i tym razem zabrałeś mnie.

- Zoe - wypowiedział moje imię, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował obejmując ramieniem.

Chwilę później leżałam już na łóżku, podczas gdy wzajemnie pozbywaliśmy się swoich ubrań. Całowałam go, dotykałam każdego fragmenty jego skóry cały czas mając przed oczami czarnego, rannego wilka. Mój ukochany, mój mate. Moja bratnia dusza. Świadomość, że spotkaliśmy się już wcześniej nawet jeśli sami o tym zapomnieliśmy sprawiała mi radość. Naprawdę byliśmy sobie pisani i dostaliśmy od losu drugą szansę, którą tym razem wykorzystaliśmy.

Leżąc wtulona w niego nie mogłam przestać się uśmiechać. Nathan opuszkami palców jeździł po moim ramieniu i plecach.

- Gdy się obudziłem znalazłem bransoletkę, ale kiedy myślałem o tym, co stało się wcześniej zawsze sądziłem, że to były omamy, halucynacje. Nigdy nie sądziłem, że tamtej nocy spotkałem swoją mate - westchnął ciężko. - A jednak zachowałem bransoletkę zupełnie tego nie rozumiejąc.

- Cieszę się, że to zrobiłeś. Dzięki temu teraz wiem, że to byłeś ty.

- Oboje to wiemy - przyznał cicho, po czym pocałował mnie krótko. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że los po raz drugi postawił cię na mojej drodze.

Dotknęłam jego policzka i pogładziłam go kciukiem.

Nieumarli 03 - Nasze WilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz