Moja ukochana na wieść o tym, iż Kellan wraz z Daniel zostaną z nami jakiś czas zareagowała z przesadnym, jak dla mnie entuzjazmem, co ani trochę mi się nie spodobało. Nic jednak nie powiedziałem nie chcąc być dupkiem. Niemniej zastanawiałem się, co jest przyczyną jej dobrego humoru.
- Kochanie! - usłyszałem jej wołanie i udałem się w kierunku, z którego dochodził jej głos.
Znalazłem ją w pokoju Alayi z małą siedzącą na jej kolanach. Jedną ręką Zoe trzymała ją nie chcąc, aby spadła, a w drugiej trzymała zabawkę poruszając nią przed twarzą naszej córeczki.
- Coś się stało?
- Mógłbyś zająć się małą z Danielem przez kilka godzin? Chciałabym wyjść gdzieś z Kellanem.
Uniosłem brew zdając sobie sprawę, że zaciskałem dłonie w pięści dopiero, kiedy Zoe spojrzała na nie i jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, a ja poczułem zapach krwi. Odłożyła zabawkę sadzając małą na dywanie, po czym podeszła do mnie chwytając moje dłonie w swoje własne.
- Nie wiem, o czym dokładnie pomyślałeś, ale zapewniam cię, że nie masz powodów do niepokoju - odezwała się spokojnie.
- Czemu chcesz z nim wyjść? - spytałem najłagodniej, jak potrafiłem.
Mimo wszystko nie mogłem do końca opanować swojej zazdrości. Myśl, iż Zoe chciała zostać z nim sama sprawiała, że miałem ochotę rozszarpać go na strzępy nawet, jeśli wcześniej wielokrotnie zostawała z nim oraz Danielem samej. Nigdy jednak nie chciała być z nimi, gdy ja przy niej byłem.
- To sprawa między mną, a nim, ale zapewniam, że to nic złego.
- Kochanie - uniosłem dłoń chcąc dotknąć jej policzka, ale zawahałem się dostrzegając krew na mojej dłoni - to nie tak, że ci nie ufam ja po prostu - opuściłem dłoń, jednak nie miałem okazji dokończyć, ponieważ Zoe mi przerwała.
- Wiem. Obiecuję, że powiem ci o co chodziło, jak tylko wrócimy.
Uśmiechnęła się do mnie słodko tym uśmiechem, przez który nigdy nie potrafiłem jej odmówić czy choćby się na nią złościć, więc niechętnie zgodziłem się spełnić jej prośbę.
* Zoe *
Wiedziałam, że nie podobał mu się pomysł mojego wyjścia z Kellanem, a to, iż nie wiedział czemu właściwie chciałam z nim wyjść jeszcze to pogarszało. Niestety znałam swojego narzeczonego i wiedziałam, że nie tylko wściekłby się na mój pomysł, ale kategorycznie mi tego zabronił. Właśnie dlatego najlepiej było postawić go przed faktem dokonanym, co dotyczyło nie tylko jego, ponieważ o ile się orientowałam pozostali dwaj mężczyźni z jego rodziny byli tacy sami.
- No więc powiesz mi, dlaczego właściwie narażam swoje życie? - spytał radosnym tonem Kellan, z błyskiem w brązowych oczach.
- Jeśli powiem ci teraz też się nie zgodzisz - odpowiedziałam tylko wciskając gaz i ruszając.
Przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało. Ja nie do końca wiedziałam, co miałabym powiedzieć, a on zapewne zastanawiał się, co tak właściwie zamierzałam zrobić. Kiedy w końcu zaparkowałam przed odpowiednim budynkiem odwróciłam się w jego stronę.
- Pamiętasz, jak w tamtym pokoju hotelowym spytałam cię, czy zrobiłbyś coś bez wiedzy Nathana?
- O ile dobrze pamiętam zgodziłem się pod warunkiem, że nie wykastruje mnie za to - patrzył na mnie podejrzliwie. - Co więc wymyśliłaś mała?
- Chcę tatuaż - powiedziałam na wydechu niepewna jego reakcji.
Przez jego twarz przemknęło zaskoczenie zanim pokręcił głową przecząco.
- Nie ma mowy. Nathan nie wkurzy się na ciebie, więc całą złość wyładuje na mnie, a chciałbym jeszcze trochę pożyć i może doczekać się własnych dzieci.
Westchnęłam przez następne minuty usiłując przekonać go do swojego pomysłu, z początku twardo stał przy swoim, jednak im dłużej go prosiłam tym bardziej zaczął mięknąć, aż w końcu niechętnie się zgodził zaznaczając, że zwali całą winę na mnie. Przystałam na to i oboje wysiedliśmy idąc w stronę znajdującego się po drugiej stronie ulicy salonu tatuażu.
- Kellan? - zawahałam się przed wejściem. - Jak to właściwie możliwe, że możemy mieć tatuaże z naszymi zdolnościami leczenia?
Jakoś wcześniej o tym nie pomyślałam, a nie chciałam wydać setek dolarów na coś, co nie przetrwałoby pięciu minut. Chłopak zachichotał, po czym kładąc mi dłoń na plecach i otwierając drzwi wepchnął mnie do środka. Od razu zdałam sobie sprawę, że mężczyzna siedzący za biurkiem zawalonym katalogami z propozycjami tatuaży jest jednym z nas. On również to wyczuł.
- Co mogę dla was zrobić? - zwrócił się do nas, gdy tylko podeszliśmy bliżej, przyglądając się nam. Nie umknęło mojej uwadze to, iż jego wzrok zatrzymał się na dłużej na moich odsłoniętych nogach.
- Ta młoda dama chciałaby tatuaż - odpowiedział mu Kellan, na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko wskazując mi fotel, na którym usiadłam.
- Pierwszy raz? - zapytał, a ja odniosłam wrażenie, że nie miał na myśli tylko tatuażu.
- Tak. Chciałabym mieć go na plecach - podałam mu trzymany w dłoni szkic ignorując dwuznaczność jego wypowiedzi. Sporo czasu zajęło mi zdecydowanie się na konkretny wzór oraz przelanie go na papier w najdrobniejszych szczegółach.
- Imponujące - mężczyzna posłał mi uśmiech. - Twoje dzieło?
Przytaknęłam, a on podszedł do jednej z szafek wyciągając coś z niej. Rozpoznałam maszynkę i coś, jakby przezroczystą folię.
- Daj mi chwilę. W tym czasie zdejmij koszulkę i usiądź wygodnie.
Zmarszczyłam brwi na jego słowa. Specjalnie ubrałam koszulkę na cienkich ramiączkach, aby nie musieć rozbierać się przed obcym facetem.
- Nie sądzę, żeby było to konieczne skoro tatuaż ma być pod karkiem.
- Daj spokój mała - odezwał się niezrażony moim tonem. - Będzie mi łatwiej, jeśli ją zdejmiesz.
Podszedł do mnie najwyraźniej zamierzając mnie dotknąć, ponieważ uniósł dłoń. Zanim jednak do tego doszło Kellan złapał go za nadgarstek.
- Na twoim miejscu nie robiłbym tego. Dziewczyna potrafi nieźle dokopać, ale to nic w porównaniu z jej narzeczonym - groźba w jego głosie była doskonale słyszalna.
Najwyraźniej jednak nie była wystarczająca, by mężczyzna dał sobie spokój. Prychnął wyszarpując rękę z uścisku Kellana.
- Jakoś go tu nie widzę.
Miałam dość tej sytuacji, dlatego zeskoczyłam z fotela stając przed mężczyzną. Zaskoczyłam go tak szybkim ruchem, ale zaskoczenie momentalnie zniknęło z jego twarzy, gdy pozwoliłam moim oczom zmienić barwę na czerwone.
- Zrobisz mi ten tatuaż czy powinnam iść gdzie indziej? - spytałam z pozoru spokojnym tonem.
Nauczyłam się tego od Nathana, ten pozorny spokój przerażał ich bardziej, niż jakiekolwiek krzyki. Przytaknął natychmiast, więc pozwoliłam moim oczom wrócić to ich zwykłego szaro-niebieskiego koloru odwracając się i ponownie usiadłam na fotelu tym razem zsuwając ramiączka od koszulki oraz stanika. Wiedziałam, że będą tylko przeszkadzać.
- Przy okazji, jeśli mówi ci coś nazwisko Monetti lepiej skup się na tatuażu i trzymaj ręce przy sobie - dodałam nie patrząc na niego. - Mój narzeczony jest cholernie zazdrosny.
Najwyraźniej nie był aż tak głupi, albo niedoinformowany, ponieważ usłyszałam, jak jego serce przyspieszyło na dźwięk nazwiska mojego przeznaczonego. Chwilę później poczułam ostrze maszynki na swojej skórze. Na jego szczęście mężczyzna przez cały czas zachowywał się wyjątkowo profesjonalnie.
Pamiętacie ten fragment ich gry w prawdę czy wyzwanie? Zoe od samego początku chodziło o zrobienie sobie tatuażu. Jeśli jednak chcecie sobie to przypomnieć, to podpowiem, że jest to końcówka rozdziału 25 w drugiej części.
CZYTASZ
Nieumarli 03 - Nasze Wilki
WerewolfNathan usłyszał Nialla. Teraz razem z Zoe muszą dowiedzieć się, kim dokładnie są Aster i Niall, a także odkryć dawno zapomnianą przez ich rasę część wilczej natury. Dzięki temu będą mogli uratować przed śmiercią całą swoją rasę. Tylko, czy zechcą po...