23

1.3K 80 0
                                        

* Zoe *

Obudziłam się słysząc w oddali zażartą dyskusję. Rozpoznawałam głosy członków mojej rodziny, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Odrzuciłam na bok okrywającą mnie kołdrę odkrywając, że ktoś musiał mnie przebrać i zmyć ze mnie krew, mimo to wstałam udając się pod prysznic. Po założeniu luźnej sukienki poszłam boso w stronę źródła dźwięków, gdzie wszyscy zgromadzili się nad jakimiś mapami.

- Powiecie mi, o co się tak kłócicie?

Słysząc mnie Nathan od razu znalazł się przy mnie obejmując mnie. Wtuliłam się w niego uśmiechając się lekko. Byłam szczęśliwa, że to przetrwaliśmy.

- Jak się czujesz? - spytał nieznacznie się odsuwając i uważnie lustrując mnie wzrokiem w poszukiwaniu jakichkolwiek ran czy oznak bólu.

- W porządku - położyłam dłoń na jego policzku. - Naprawdę.

Rozluźnił się, ale nadal mnie nie puścił, chociaż nie wiedziałam, czy pozwoliłabym mu na to, gdyby próbował.

- Skoro niebezpieczeństwo minęło nie chcę się już dłużej ukrywać - odezwała się Nadia patrząc na mnie w nadziei, iż ją zrozumiem. - Tyle, że oni wciąż uważają, że coś nam może zagrażać.

James westchnął ciężko usiłując, zapewne już któryś raz z kolei wyjaśnić ich obawy swojej żonie. Rozumiałam go tak, jak rozumiałam niepokój pozostałych, ale tym razem zgadzałam się z Nadią.

- Ona ma rację - poparłam ją, na co uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Słuchajcie przez całą wieczność możemy być w niebezpieczeństwie i zapewne jeszcze wiele razy będziemy zmuszeni uciekać czy się ukrywać. Własnie dlatego powinniśmy wykorzystywać czas, podczas którego jesteśmy bezpieczni. Ja również nie chcę się ukrywać i nie chcę, by moja córka dorastała w ten sposób.

Dyskusja trwała jeszcze przez kolejnych kilka godzin, jednak ostatecznie udało nam się z Nadią postawić na swoim.

* Nathaniel *

Musiałem przyznać, iż wybór Nowej Zelandii był całkiem trafny. Alaya miała słabość do pingwinów, a tu mogła oglądać je codziennie. Przez ten miesiąc bardzo wyrosła i dojrzała, jak na swój wciąż młody wiek.

- Tata! - usłyszałem krzyk, a chwilę później wbiegła do mojego gabinetu omal nie przewracając się przez zbyt długą sukienkę.

- O co chodzi? - spytałem, kiedy mała wdrapała mi się na kolana.

Na moment zainteresował ją plik, który przeglądałem na laptopie i już myślałem, iż zamierzała o niego zapytać. Ona jednak przechyliła głowę przyglądając się mi.

- Spakowałam wszystkie ważne rzeczy - oznajmiła przepełnionym dumą, dziecięcym głosem.

Wiedziałem z doświadczenia, że oznaczało to całe mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, które trzeba będzie wyjąć, kiedy mała uśnie zamieniając je na naprawdę potrzebne, ale i tak nie mogłem mieć jej tego za złe.

- Cieszę się - powiedziałem uśmiechając się do niej. - Tylko pamiętaj, to nasza tajemnica. Mama nie może się dowiedzieć.

- Bo to niespodzianka! - wykrzyknęła radośnie zanim sam mógłbym skończyć mówić. Pokiwałem głową, gładząc jej sięgające połowy pleców, proste włosy w identycznym odcieniu, co moje.

Pozwoliłem jej zostać podczas, gdy ja zajmowałem się przeglądaniem dokumentów dotyczących jednego z klubów, którego byłem właścicielem. Chociaż nie było łatwo odejść z przestępczego świata i nie byłem pewien, czy którykolwiek z nas rzeczywiście tego chciał obecnie bardziej skupialiśmy się na legalnej części naszych dochodów. Dzięki temu mogliśmy spędzić ten miesiąc spokojnie, bez żadnych niespodzianek.

W końcu jednak mała znudziła się i udała się do salonu skąd chwilę później usłyszałem odgłos telewizora. Przewróciłem oczami wiedząc, iż dzieci w jej wieku spędzają tak całkiem sporo czasu, ale cieszyłem się na myśl, że niedługo będzie miała towarzystwo. Kogoś z kim będzie mogła się bawić, ponieważ Nadia oznajmiła nam całkiem niedawno, iż sama jest w ciąży. Już nie mogłem doczekać się tego, przez co mój brat będzie musiał przechodzić po tym, jak naśmiewał się ze mnie.

- Już jestem! - zawołała Zoe jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi.

Idąc do niej słyszałem, jak mała przywitała się z nią rzucając jej się na szyję. Uśmiechnąłem się na ten widok czując wypełniającą mnie miłość do tych dwóch, najważniejszych w moim życiu kobiet.

- Jak było? - spytałem w odpowiedzi widząc jej grymas i mordercze spojrzenie.

- Czasem naprawdę sądzę, że Nadia powinna mieć zakaz wchodzenia do sklepów - westchnęła stawiając małą na podłodze i całując mnie w policzek. - W bagażniku są torby, pomożesz mi?

Chwilę później obydwoje rozpakowywaliśmy jej najnowsze zakupy układając je na półkach. Nie chciałem psuć jej niespodzianki mówiąc, iż za chwilę te rzeczy wylądują w walizce. Swoją miałem już spakowaną i leżącą gdzieś u mojej siostry, ponieważ gdybym zostawił ją w domu Zoe z całą pewnością znalazłaby ją, a także zainteresowała się tym, czemu właściwie była spakowana.

- Nadia nalegała, żebym przyszła wieczorem z małą na babski wieczór, ale nie jestem pewna czy branie Alayi ze sobą to dobry pomysł - usiadła na łóżku wyraźnie nie będąc pewną, co powinna zrobić. - Poza tym dopiero się z nimi widziałam, więc nie rozumiem, po co aż tak na to nalegała.

Usiadłem obok niej obejmując ją ramieniem.

- Kochanie wiesz, jaka jest moja siostra, a teraz stanie się zapewne jeszcze gorsza - na to stwierdzenie obydwoje zaśmialiśmy się. - Po prostu idźcie i bawcie się dobrze.

Pocałowałem ją zanim mogłaby zacząć protestować.

Wieczorem po tym, jak pożegnałem je jeszcze raz powtarzając Zoe, że miały się dobrze bawić udałem się do naszej sypialni wyciągając walizkę i pakując do niej damskie ubrania. Zaraz po tym to samo zrobiłem z ciuchami Alayi nie zapominając o jakichś zabawkach czy książkach. Obie walizki miały do rana czekać w sypialni, a rano zabiorę je do domu Jamesa i Nadii, skąd wezwiemy taksówki na lotnisko.

Teraz siedząc w fotelu i oglądając telewizję nie mogłem przestać wracać myślami do chwili, w której zdecydowałem się oświadczyć Zoe. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, a teraz zamierzałem się tego trzymać. Prawdę mówiąc nie mogłem już doczekać się, aż będzie po wszystkim i Zoe zostanie oficjalnie moja według ludzkich praw.

- Jeszcze tylko dwa dni - przypomniałem sobie po raz kolejny, upijając kolejny łyk z niemal pustej już szklanki. - Jeszcze tylko dwa dni i Zoe zostanie moją żoną.

Uśmiechnąłem się szeroko nie mogąc doczekać się, aż ujrzę ją w białej sukni. Nadia z naszą matką obiecały, że wszystkim się zajmą, a ponieważ Zoe nie mogła wiedzieć o niczym z wyprzedzeniem na zakupy wybiorą się dopiero jutro, ale ja nie będę mógł im towarzyszyć. Choć miałem już kupiony garnitur moja siostra stanowczo sprzeciwiała się mojej obecności podczas kupowania sukni ślubnej, choć nie wiem czemu właściwie wierzyła w te bzdurne zabobony. Jednak żaden mój argument do niej nie trafiał, więc nie pozostało mi nic innego, niż czekanie.

Nieumarli 03 - Nasze WilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz