22

1.2K 77 5
                                        

Sara i Sorento trzymali w dłoniach specyficznie wyglądające pistolety zapewne przystosowane do pocisków zawierających płynne srebro oraz jakieś chemikalia, którymi postrzelono nas wcześniej. Odczuwając emocje Aster wiedziałam, iż nie była ona całkowicie odporna na ich działanie, choć trucizny pozbyła się z zadziwiającą łatwością, co niestety zużyło zdecydowanie zbyt dużo jej siły. Byłyśmy obecnie osłabione.

- Nie wiem, jak udało wam się wydostać, jednak dalej nie przejdziecie - oznajmił wyraźnie wściekły Sorento. - Zabić ich!

Gdy tylko wydał polecenie cała jego mała armia rzuciła się w naszą stronę. Uzbrojeni mężczyźni nie przestawali strzelać, a wilki wykorzystywały swoje zdolności. Byłam zbyt wystraszona o życie swoje i członków rodziny, żeby być w stanie racjonalnie myśleć, dlatego cieszyłam się, że to Aster przejęła dowodzenie, ponieważ w przeciwieństwie do mnie nie pozwoliła, by strach przesłonił jej obraz sytuacji dzięki czemu nie tylko była w stanie skutecznie się bronić, ale również udało jej się kilka razy zaatakować napastników.

Ja za to korzystając z jej pola widzenia skupiałam całą swoją uwagę na pozostałych modląc się, aby ich wilki pomogły im na tyle, by to przeżyli. Nie było dla mnie zaskoczeniem widzieć, jak dobrze radzili sobie w walce, ponieważ mieli w tym znacznie więcej doświadczenia niż ja, jednak żaden z nich nigdy wcześniej nie mierzył się z tego rodzaju bronią, która mogła w najlepszym razie dać naszym przeciwnikom wystarczająco czasu do zadania śmiertelnego ciosu, gdyby któreś dało trafić się zbyt wiele razy.

Nial uważaj! Choć krzyk rozległ się w mojej głowie nie był moją myślą. Była to myśl Aster, którą wysłała do Nathaniela oraz Niala, którzy pod wpływem jej głosu wykonali unik trafiając napastnika zanim ten był w stanie zdać sobie sprawę ze swojego położenia.

Jak? Ponownie usłyszałam głos, jednak tym razem pochodził on od Nathana.

Telepatia wśród wilków, które są sobie wyjątkowo bliskie nie jest niczym niezwykłym, Nathanielu. Odpowiedzi udzielił nam Nial, którego głos był zaskakująco podobny do głosu mojego ukochanego. Tak, jak my dwaj rozmawiamy ze sobą możesz rozmawiać z Zoe, Aster, a także twoją rodziną oraz ich wilkami.

Niestety dla ciebie Zoe nie będzie to możliwe. Dodała Aster, wciąż skupiając się na walce. Poza mną jedynymi, do których masz dostęp są Nathaniel, Nial, twój ojciec oraz Kirmo.

Podczas kiedy ja starałam się w pełni pojąć nowe informacje Aster wciąż walczyła, co jakiś czas przekazując swoje polecenia do pozostałych. Wykorzystywała w tym Niala, jako pośrednika pomiędzy nią, a rodziną Nathana. Chociaż jedynie Nadia ze swoją wilczycą mogły rozmawiać z Jamesem oraz Jasirem, ponieważ nie był on tak naprawdę spokrewniony z Chrisem. Nawet będąc od wielu lat członkiem tej rodziny, a także mężem oraz partnerem Nadii nie miał dostępu do ich myśli. Wychodziło, więc na to, że pomiędzy nami musiało istnieć pokrewieństwo krwi lub musimy być sobie przeznaczeni. Innej opcji nie było.

Pokonanie wszystkich mężczyzn na usługach Sorento zajęło nam więcej czasu, niż w innych okolicznościach, co dało doktorowi i Sarze wystarczająco dużo czasu na wycofanie się. Wiedziałam, że Nadia z facetami zajmą się wszystkim tutaj i znajdą Sorento, dlatego przekonałam Aster, by skupiła się wyłącznie na poszukiwaniu kobiety, która dała mi życie, które próbowała teraz odebrać.

- Wybierasz się gdzieś? - spytałam, gdy Aster oddała mi moje ciało wycofując się, aby odpocząć i zająć się leczeniem naszych ran, które wciąż okropnie bolały.

Na dźwięk mojego głosu Sara gwałtownie obróciła się twarzą do mnie z widocznym strachem. Ta kobieta na prawdę liczyła na to, że tamci mężczyźni nas zabiją, a przynajmniej zatrzymają do czasu, aż ona zdąży uciec. Widziałam, jak zaciska dłoń na broni zanim wycelowała ją we mnie.

- Mówiłam mu, że powinien pozbyć się was, gdy byliście nieprzytomni - powiedziała wściekła, ale nie zdołała w pełni ukryć strachu w swoim głosie. - Przynajmniej zaoszczędzę pieniądze zabijając cię samej.

To był bardziej odruch niż świadome działanie. W chwili, w której wystrzeliła ruszyłam do przodu nie unikając pocisku, a raczej kierując się wprost na niego, na nią. Ból był jedyną wskazówką, iż mnie trafiła, jednak nie pozwoliłam, by mnie zdekoncentrował zwłaszcza, że słabłam w zastraszającym tempie. Zmuszając swoje ciało do ostatniego wysiłku wyciągnęłam dłoń chwytając ją za szyję i zanim straciłam przytomność upadając a podłogę zacisnęłam palce łamiąc jej kark.

* Nathaniel *

Stojąc nad martwym ciałem Sorento czułem ogromną satysfakcję. Kiedy wszystkie wspomnienia do mnie wróciły przypomniałem sobie, że to właśnie on jakimś cudem odpowiadał za atak na mnie, podczas którego straciłem sporo krwi, a także podano mi środek bardzo podobny do tego, który wstrzyknął nam teraz. Tyle, że wtedy nie był on tak skuteczny.

- Muszę znaleźć Zoe - odezwałem się do pozostałych.

Kierując się jej zapachem zostawiłem resztę w tule pozwalając im zająć się całą resztą. Znalazłem ją w jednym z korytarzy leżącą na podłodze obok ciała Sary. Z jej rany wciąż wyciekała krew, ale na szczęście pocisk ominął serce o kilka centymetrów inaczej mogłaby umrzeć od razu po postrzale. Ignorując martwą kobietę wziąłem swoją przeznaczoną na ręce będąc z niej dumnym. Musiała zabić Sarę zanim zemdlała.

- Wydostańmy się stąd - powiedziałem reszcie, kiedy do nich wróciłem. - Trzeba zająć się Zoe.

Chris udzielił jej co prawda pierwszej pomocy tamując krwawienie oraz pozbywając się resztek srebra z rany, jednak to było jedynie niezbędne minimum. Do tego pozostając tu ryzykowaliśmy kolejne walki z poplecznikami Sorento, a każde z nas było wykończone walką z trucizną, srebrem, a także obroną przed napastnikami.

- Zgadzam się z nim - poparła mnie siostra, wzdychając ciężko. - Chcę wrócić do domu i zapomnieć o tym.

- Powiadomiłem już Elacha - przemówił mój ojciec. - Nie sądzę, byśmy sami dali radę wrócić do domu. Powinien niebawem tu dotrzeć.

Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Nadal trzymając ukochaną odnalazłem wyjście, którego próg natychmiast przekroczyliśmy. Musiałem przyznać, że dobrze było odetchnąć świeżym powietrzem oraz poczuć wiatr na twarzy.

Elach zatrzymał się bezpośrednio przy nas kierując minivanem z czego w innych okolicznościach zacząłbym żartować. Teraz nie było mi do śmiechu. Zająłem miejsce na samym końcu przytulając Zoe do piersi i dając jej nieco więcej miejsca. Przed nami siedzieli James z Nadią trzymający się za ręce. Chris zajął miejsce obok kierowcy. Był najbardziej milczący z naszej piątki nawet, gdy wciąż byliśmy w budynku.

- Ana i Alaya są bezpieczne w domu - poinformował nas Elach chcąc podnieść nas tym na duchu.

Byłem pewien, iż mojemu ojcu ulżyło na wieść o tym, że jego przeznaczona czuje się dobrze i czeka na niego. Ja również czułem się lepiej wiedząc, że moja mała córeczka była bezpieczna, a co ważniejsze nie miała pojęcia o tym, co się wydarzyło.

- Martwiliśmy się o was. Zniknęliście na prawie trzy dni, ale cieszę się, że nic wam nie jest.

Słysząc te słowa z ust Elacha nie mogłem się nie uśmiechnąć. Wiedziałem, że nieprędko będzie mi dane usłyszeć od niego coś podobnego.

Nieumarli 03 - Nasze WilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz