* Zoe *
Mój ojciec wrócił niewiele wcześniej niż Nathan. Nie powiedział mi gdzie i po co był, choć po jego zachowaniu domyślałam się, że było to coś poważnego. Podczas, gdy Elach spędzał czas z wnuczką ja i Nathan chcieliśmy pobyć trochę sami, dlatego, kiedy zaproponował obiad w restauracji natychmiast się zgodziłam. Jego dobry humor jednak wyparował, gdy tylko znaleźliśmy się w garażu.
- Jak to sprzedałaś? - powtórzył po raz kolejny niedowierzająco.
- Daj spokój - przewróciłam oczami. - Niby jak twoim zdaniem miałam przewieźć tu wszystkie twoje samochody?
- Zoe - zaczął, a ja wiedziałam, co oznaczał ten ton.
Podeszłam do niego i wpiłam się w jego usta zanim rozkręciłby się na dobre. Naprawdę nie miałam ochoty tego słuchać. Zwłaszcza, że w każdej chwili mógł kupić sobie dziesięć takich samochodów.
- Obiecałeś mi randkę - odezwałam się, jak tylko przerwałam pocałunek.
- Teraz mam ochotę na coś zupełnie innego, niż jedzenie - uśmiechnął się łobuzersko, na co zachichotałam i cmoknęłam go w usta.
- Chodź już, bo ojciec się rozmyśli i zamiast randki będziemy mieć rodzinny obiad.
Wsiedliśmy do mojego auta. Nathan oczywiście miał być kierowcą, ponieważ uznał, że nie pozwoli mi prowadzić. Faceci. Całą drogę opowiadałam mu, jak minęły nam te dni od jego wyjazdu i z przesadnym entuzjazmem opisywałam każde osiągnięcie naszej córeczki. Nie mam pojęcia, jakim cudem tak szybko znalazł restaurację skoro nigdy wcześniej nie był w tym mieście, jednak zatrzymał się przed eleganckim oraz znając jego, najdroższym lokalem. Podłoga wykonana była z marmuru tak, jak kolumny po których wiły się rośliny. Od białych ścian odbijało się światło kryształowych żyrandoli, a na każdym stoliku był biały obrus oraz wazon z kwiatami. W tle słychać było klasyczną muzykę.
- Jeśli jedzenie jest tu równie dobre, będziesz musiał zabierać mnie tu częściej - posłałam ukochanemu uśmiech.
Kelner poprowadził nas do jednego ze stolików, po chwili wracając z menu w brązowej, skórzanej oprawie. Zmarszczyłam brwi, gdy tylko je otworzyłam, a mój wzrok padł na obcojęzyczne nazwy dań.
- Nie znam francuskiego - odezwałam się cicho. - Co mam zamówić?
- A na co miałabyś ochotę?
Wzruszyłam ramionami, nie byłam jakoś specjalnie wybredna. Wymieniłam kilka nazw dań, które znałam i lubiłam. Kelner, który podszedł odebrać nasze zamówienie nie był tym samym, który zaprowadził nas do stolika, a mimo to był równie profesjonalny. Ku mojemu zdumieniu Nathan płynnym francuskim złożył zamówienie.
- Nie wiedziałam, że mówisz po francusku - zwróciłam się do niego, kiedy na powrót zostaliśmy sami.
- Miałem sporo czasu, żeby nauczyć się kilku języków - posłał mi uśmiech sięgając po kieliszek z winem.
Zrobiłam to samo, po czym upiłam łyk nieco cierpkiego płynu, który jednak mi zasmakował. Jedzenie okazało się wyśmienite, więc wymogłam na moim przeznaczonym obietnicę, że jeszcze tu wrócimy. W drodze powrotnej cały czas wypytywałam go o to, co robił podczas tych dni z dala od nas. Oczywiście każda jego odpowiedź była zdawkowa oraz starannie przemyślana. Tak, jakby teraz miało znaczenie, jak dużo wiedziałam, a wiedziałam przecież całkiem sporo. O nim, jego rodzinie, interesach, które prowadzili, a także o ich wspólnikach. Nigdy nie byłam przesadnie grzeczną i uczciwą, ale nigdy bym go nie wydała. Nikomu. Wcześniej ze strachu przed jego zemstą, a teraz zbyt mocno go kochałam. Poza tym był ojcem mojego dziecka, a zdecydowanie nie chciałam, aby Alaya dorastała bez niego.
- Już wróciliście? - spytał zaskoczony naszym widokiem ojciec, kiedy pojawiliśmy się w kuchni.
- Możemy zniknąć na dłużej - odpowiedział mu Nathan.
Przewróciłam na to oczami. Mój narzeczony i ojciec pozornie byli w dobrych stosunkach, a jednak czasem zdarzały się jeszcze chwile, kiedy nawzajem sobie dogryzali, albo mieli ochotę rozerwać się na strzępy. Byłam jedyną córką Elacha, więc według niego żaden mężczyzna nigdy nie będzie mnie wart, natomiast mój ukochany nadal nie wybaczył mu tego porwania. Rozumiałam ich, ale trzymałam się z dala od ich sporu nie dając żadnemu z nich się w to wciągnąć. Chociaż czasem miałam dość godzenia ich, obaj byli w końcu dorośli i cholernie starzy.
- Skoro jesteście powinniśmy porozmawiać - zaczął z powagą mój ojciec. - Starałem się odłożyć tę rozmowę, jak najdalej w czasie, ale w obecnej sytuacji nie mam wyjścia.
- O co chodzi? - spytałam nieco zaniepokojona jego słowami.
Spojrzał na Nathana wymieniając z nim porozumiewawcze spojrzenia, na co zmarszczyłam brwi. Czyżby było coś, o czym mi nie powiedzieli?
- Jak zapewne wiesz, Aster zawsze była z tobą - ojciec posłał mi słaby uśmiech nim jego twarz na powrót przybrała kamienny wyraz. - Jakiś czas temu Nathan powiedział mi, że również usłyszał swojego wilka.
Otworzyłam szerzej oczy z niedowierzania. Mój ukochany słyszał swojego wilka? To nie miało dla mnie sensu, w końcu był nieumarłym o wiele dłużej niż ja. No i dlaczego mi o tym nie powiedział? Nie wiedziałam, co o tym sądzić.
- Jak to? - zwróciłam się do mojego przeznaczonego.
Westchnął ciężko, na moment zamykając oczy, gdy znów je otworzył ich wyraz nie pasował do jego twarzy. Wydawały się należeć do dziecka, a nie dorosłego mężczyzny.
- Chciałem powiedzieć ci o tym, jak tylko sam jakoś to uporządkuję.
- Jak mówiłem ci wcześniej - wtrącił ponownie ojciec przerywając nam i patrząc na mnie - nasze wilki to osobne istoty, ale ponieważ jesteśmy z nimi nierozerwalnie złączeni jesteśmy kimś więcej niż ludźmi.
Pamiętałam część z jego opowieści, jednak nie było to nic konkretnego i nie było tego wiele. Większość pamiętała Aster, która z jakiegoś powodu nie chciała udostępnić mi tej wiedzy.
Musisz sama pojąć to i zrozumieć. Odezwała się, a ja znów poczułam się, jakbym uderzała głową w mur. Niczego nie chciała powiedzieć mi tak po prostu.
- Obydwoje dopuściliście swoje wilki do głosu, więc nadszedł czas, bym przypomniał ci moja droga córko nauki, o których zapomnieli twoi przodkowie. Nauczę cię, was oboje - poprawił - co tak na prawdę oznacza bycie z klanu wilka.
Nie rozumiałam nic z tego, co mówił, ale coś podpowiadało mi, żeby posłuchać go bez żadnych wątpliwości. Zupełnie tak, jakbym podświadomie wiedziała, co to oznaczało.
- Klanu wilka? - powtórzyłam jego słowa.
Nazwa wydawała się znajoma i odległa. Majaczyła na końcu umysłu nie mogąc do końca być wyjaśnioną.
- W dawnych czasach takich, jak my określano klanem wilka. Idiotyczna nazwa wilkołaków powstała znacznie później - chociaż wciąż miał otwarte oczy zdawał się patrzeć przez nas. Jakby widział coś bardzo odległego. - Ci, którzy należeli do klanu wilka dysponowali mocą większą, niż potraficie sobie wyobrazić. Mocą, która została dawno zapomniana i którą pomogę wam w sobie odnaleźć.
CZYTASZ
Nieumarli 03 - Nasze Wilki
WerewolfNathan usłyszał Nialla. Teraz razem z Zoe muszą dowiedzieć się, kim dokładnie są Aster i Niall, a także odkryć dawno zapomnianą przez ich rasę część wilczej natury. Dzięki temu będą mogli uratować przed śmiercią całą swoją rasę. Tylko, czy zechcą po...