4

2.3K 169 9
                                        

Obserwowałam mojego aniołka podczas snu i nie mogłam przestać uśmiechać się na widok jej słodkiej buźki. Chociaż miała zaledwie kilka dni jej czarne włoski stały się nieco gęstsze, choć wciąż były króciutkie. W jej oczkach za to dostrzegałam inteligencję, której z całą pewnością nie wykazują ludzkie dzieci w jej wieku. Jednak moja maleńka była wyjątkowa. Z tego, co wiedzieliśmy była pierwszym dzieckiem dwójki nieumarłych. Pogłaskałam ją delikatnie po główce nie chcąc jej obudzić, ale również nie mogąc powstrzymać się przed zrobieniem tego.

- Kochanie - Nathan pojawił się przy mnie obejmując mnie od tyłu.

- Myślałam, że wychodzisz - odezwałam się zaskoczona jego obecnością.

- Bo wychodzę, ale chciałem was zobaczyć - posłał mi łobuzerski uśmiech.

Gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś powiedział mi, że poznam miłość swojego życia oraz że facet, który jest gangsterem stanie się czuły i będzie mówił mi te wszystkie romantyczne rzeczy, nie uwierzyłabym w to. Nathan, którego poznałam był dziki, niebezpieczny, przerażający. Jednak bez względu na to, jaki był kochałam go i zawsze będę kochać.

* Nathaniel *

Jechałem właśnie do jednego z klubów, w piwnicach którego urządzaliśmy czasem spotkania. Właściwie powinienem być tam już jakieś dziesięć minut temu i nie dotrę w ciągu najbliższych trzydziestu, jednak nie mogłem zmusić się do wyjścia z domu. Alaya wyglądała prześlicznie, kiedy tak słodko spała, a Zoe nie odstępowała łóżeczka na krok. Wiedziałem, że jest oczarowana małą i jednocześnie się boi. Cholera! Ja sam byłbym gotów rozpętać piekło na ziemi dla mojego maleństwa. Jednocześnie spojrzenie, jakim obdarzała naszą kruszynkę powodowało, że ja nie mogłem oderwać wzroku od niej. Właśnie dlatego miałem wyjebane na to, że wszyscy na mnie czekali.

Powinniśmy być z naszą mate i szczenięciem. Usłyszałem Nialla.

W jakimś stopniu oswoiłem się już z jego obecnością, choć na razie jedynym, który o nim wie był Elach. Nie wygląda jednak na to, aby w najbliższym czasie miał powiedzieć mi coś więcej na ten temat, ponieważ odkąd kilka dni temu wyszedłgdzieś w tajemnicy, wciąż nie wrócił. Dawał oczywiście znać Zoe, że wszystko w porządku oraz obiecał, że szybko wróci poznać swoją wnuczkę.

Szczenięciem? Spytałem Nialla, ale nie odpowiedział, a ja miałem ochotę zaśmiać się na to określenie. Z pewnością dla mojej wilczej części Alaya, jako moja córeczka mogła być szczenięciem.

Dojechałem na miejsce i niemal od razu Chris posłał mi znaczące spojrzenie. Miałem to gdzieś. We dwóch weszliśmy tylnymi drzwiami od razu schodząc do piwnicy, w której czekało na nas pięciu facetów. Trzech naszych ludzi ubranych w zwykłe ciuchy oraz dwóch Kanadyjczyków w garniturach. Przyjrzałem im się uważnie uznając, iż żaden z nich nie wyglądał na szefa tej bandy.

- Szef za chwilę do nas dołączy - oznajmił jeden z nich potwierdzając tym samym moje przypuszczenia.

Kilka minut później do pomieszczenia wszedł facet po trzydziestce, również w garniturze.

Pozuje na ojca chrzestnego, czy co kurwa? Przeszło mi przez myśl, na jego widok. Facet usiadł pomiędzy swoimi ludźmi i spojrzał na Chrisa.

- Możesz mówić mi Gino - przedstawił się zachrypniętym głosem.

Znałem to doskonale. Część moich ludzi również tak miała. Był to efekt uboczny wielu lat palenia. Kolejny powód, dla którego dobrze było być wilkiem.

- Co cię do nas sprowadza? - ojciec przeszedł od razu do rzeczy.

Obaj nie zamierzaliśmy marnować tu czasu na głupie gadki czy zacieśnianie więzi lub inne gówna tego typu. Tylko biznes, a potem będziemy mogli wrócić do domu, do naszych kobiet. Gino uśmiechnął się, jakby dostał co najmniej miesięczny zapas darmowych prochów, a ja z jakiegoś powodu miałem ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy najlepiej skręcając mu kark. W wyobraźni już słyszałem ten charakterystyczny dźwięk łamanych kości.

- Potrzebuję broni. Dużego kalibru - powiedział bez zbędnych ceregieli.

Zwalczyłem chęć przewrócenia oczami. Pozuje na wielkiego gangstera, a nie może załatwić sobie kilku spluw? Żałosne. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie na nim powinienem skupiać uwagę, a na gościu siedzącym po jego lewej. Jego serce biło zbyt szybko i dla mniej wprawnego oka mógł wydawać się wyluzowany, ale w rzeczywistości denerwował się. Skoro miała to być tylko prosta transakcja nie miał do tego powodów. Chyba, że chodziło im o coś innego, a broń miała być tylko przykrywką do tego. Rzucając Chris'owi porozumiewawcze spojrzenie wszedłem po schodach mijając jednego z barmanów pieprzącego jakąś laskę na zapleczu i wyszedłem na dwór tylnymi drzwiami. Nie uszło mojej uwadze, że dziewczyna uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Jakbym miał przelecieć ją chwilę po tym, jak był w niej inny fiut.

Z resztą dla mnie istnieje tylko Zoe, pomyślałem.

- Musisz coś dla mnie zrobić - powiedziałem, na co po drugiej stronie urządzenia zapadło chwilowe milczenie.

- Co takiego? - odezwał się męski głos.

- Gość, z którym Chris właśnie robi interesy. Trzeba go sprawdzić - poleciłem. - Trzech z Kanady, na szefa wołają Gino, ale założę się, że to ściema.

- Nadal jesteście w Dallas? - spytał, podając nazwę klubu, co potwierdziłem. - Dam znać, kiedy tylko się czegoś dowiem.

Rozłączyłem się. Zerknąłem na drzwi zastanawiając się, o co tak na prawdę może im chodzić. Niestety dopóki się tego nie dowiemy musimy udawać, że to interes, jak każdy inny. Niecałą godzinę później Kanadyjczycy zmyli się po tym, jak ustaliliśmy szczegóły i zostałem sam z Chris'em. Powiedziałem mu o swoich przypuszczeniach, na co pokiwał głową z poważną miną.

- Też to zauważyłem - odezwał się przerywając zapadłą między nami ciszę. - Coś z nimi było nie tak.

- Cóż - westchnąłem. - Z przyjemnością się nimi zajmę, kiedy dowiemy się kim są i czego chcą.

Chwyciłem szklankę ze swoim drinkiem upijając łyk. Teraz bardziej rozumiałem mojego ojca. Miałem nie tylko Zoe, ale także Alaye i moim obowiązkiem było zapewnić im obu bezpieczne oraz szczęśliwe życie. Dlatego jeśli okazałoby się, iż ci goście chcieli nas jakoś oszukać z przyjemnością się ich pozbędę. Dla tych dwóch kobiet nie cofnąłbym się przed niczym.

- Myślę, że możesz już wracać - spojrzał na mnie identycznymi, jak moje, niebieskimi oczami znad szklanki whisky. - Zajmę się tutaj resztą, a ty i tak do niczego mi się nie przydasz myśląc cały czas o swoich kobietach - posłał mi uśmiech.

Kiwnąłem głową wstając, po czym skierowałem się do samochodu i ruszyłem w drogę powrotną do domu. Do mojej partnerki oraz córeczki.

Nieumarli 03 - Nasze WilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz