Jak tylko wsiedliśmy z powrotem do auta ostrzegłam Kellana, aby nie wspominał Nathanowi o zachowaniu mężczyzny, mieliśmy już i tak dość problemów z tymi porwaniami. Po powrocie do domu od razu udałam się do sypialni mojej i Nathana dając mu jednocześnie znak, by dołączył do mnie. Zostałam poinformowana, że tatuaże zmiennych wymagają specjalnego tuszu, ale ze względu na naszą zdolność regeneracji nie trzeba było ich opatrywać czy dbać o nie tak, jak musieli robić to ludzie dzięki temu wzór na moich plecach był całkowicie gotowy.
- Wyjaśnisz mi to teraz? - spytał obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
Kiwnęłam głową i robiąc krok w tył odwróciłam się plecami do niego. Usłyszałam, jak wciągną powietrze, by po chwili delikatnie dotknąć mojej pokrytej teraz tuszem skóry.
- Cholera, Zoe! - powiedział znacznie głośniej, niż było to konieczne.
Ponownie odwróciłam się do niego przewracając oczami na widok złości w jego błękitnych oczach.
- Właśnie dlatego nie chciałam nic ci mówić. Wiedziałam, że się wkurzysz.
- Kochanie, masz piękne ciało i nie rozumiem, dlaczego chciałaś je naznaczyć. Pozbycie się tego jest dla nas tak samo trudne, jak dla ludzi.
Skrzyżowałam ręce na piersi gotowa pokłócić się z nim o to w razie konieczności.
- Kto mówi o usunięciu tego? Poza tym, dlaczego ty możesz mieć tatuaż, a ja nie?
Westchnął ciężko z rezygnacją, na co uśmiechnęłam się zwycięsko. Mógł być sobie wielkim, strasznym wilkiem, ale czasem nawet on nie miał ze mną szans.
* Scott Sorento *
Wstał z samego rana słysząc nieprzyjemny dla ucha dźwięk budzika. Wyłączył go pospiesznie, po czym przetarł dłonią twarz, a jego wzrok mimowolnie powędrował do sterty papierów na biurku i dookoła niego. Przypomniał sobie, dlaczego w ogóle zasnął na kanapie w swoim gabinecie. Pierwszego dnia przez tego cholernego McLarena spędził kilka godzin pisząc pełny kosztorys produkcji, a następnie musiał jeszcze wypełniać zaległe dokumenty, później pracom zdawało się nie być końca i w efekcie od kilku dni nocował w biurze. Ostatniej nocy złożyć kilka zamówień, które prawdopodobnie ze względu na późną porę, w jakiej je złożył zostaną dostarczone dopiero w połowie przyszłego tygodnia jeśli nie jeszcze później.
- Cholera! - zaklął głośno, ponownie pocierając twarz.
Części z tych specyfików potrzebował, jak najszybciej, bowiem każdy dzień zwłoki kosztował go opóźnieniem pracy o całe tygodnie, jeśli nie miesiące. Zaczynał powoli coraz bardziej wątpić w swój plan, był jednak zbyt upartym mężczyzną, aby przyznać się do porażki. Ojciec już od najmłodszych lat wpajał mu, iż jeśli nie miał siły o coś walczyć to nie tylko był słaby, ale także bezwartościowy. Właśnie dlatego we wszystkim czego się podejmował dążył do perfekcji. Dzięki temu po ukończeniu studiów z wyróżnieniem zaczął pracę w znanej firmie i w ciągu dziesięciu lat pracy tam zgromadził odpowiednio dużą sumę, która w połączeniu ze spadkiem, jaki otrzymał po ojcu dała mu w końcu możliwość otworzenia własnego laboratorium. Własnej firmy. Badania, którymi zajmował się w tajemnicy w pilnie strzeżonym laboratorium w piwnicy miały przynieść tej firmie rozgłos na cały świat oraz sprawić, że jego nazwisko na zawsze zapisałoby się w historii.
Wstał, przeciągnął się i poprawił wymiętą od spania na kanapie koszulę, po czym sięgnął po kubek stojący na biurku. Był sobotni poranek i nie spodziewał się nikogo zastać, więc widok jednej z jego sekretarek zamykającej za sobą drzwi wejściowe wprawił go w zdumienie. Kobieta była dobrze po trzydziestce z własną rodziną dlatego, choć wykonywała swoją pracę nienagannie nie spodziewał się jej tutaj zastać aż do poniedziałku.
- Charlotte? - wymówił jej imię, na co kobieta odwróciła się gwałtownie w jego stronę upuszczając klucze. - Nie chciałem cię wystraszyć - dodał widząc jej reakcję.
Jej zawsze starannie upięte, rude loki opadały teraz luźno wokół twarzy, a strach powoli znikał z zielonych oczu, gdy docierało do niej, że to jej szef ją zawołał, a także że był równie zaskoczony jej obecnością. Dłoń, którą wcześniej przyłożyła do serca opadła wzdłuż jej ciała. Ubranie, które miała na sobie również nie przypominało profesjonalnego kostiumu, który zawsze ubierała. W luźnych jeansach i koszulce wyglądała dla niego, jak zupełnie inna osoba.
- Przepraszam doktorze Sorento - zaczęła przepraszającym, nieco zawstydzonym tonem. Podniosła klucze i podeszła do niego. - Próbowałam dzwonić, ale miał pan wyłączony telefon, więc pomyślałam, że zostawię panu wiadomość w firmie.
- Jaką wiadomość?
Powoli skierował się do niewielkiego pomieszczenia przeznaczonego na coś w rodzaju kuchni dla pracowników, gdzie odstawił kubek na blat. Otworzył jedną z górnych szuflad wyjmując z niej na wpół pusty pojemnik z kawą, którą wsypał do ekspresu.
- Nie mogłam wczoraj pana złapać, a chciałam przekazać, że dzwoniła pewna kobieta. Nie przedstawiła się, ale powiedziała, że od przyjaciela wie o pańskich badaniach i możliwe, że byłaby zainteresowana ich dofinansowaniem.
Początkowo słowa kobiety wzbudziły jego niepokój, kiedy jednak usłyszał o chęci nieznajomej do choć częściowego sfinansowania jego badań wątpliwości niemal zniknęły. Właściwie, jeśli miał być szczerym to była najlepsza wiadomość, jaką usłyszał od kilku dni.
- W takim razie umów nas na spotkanie - polecił. - Postaraj się tylko, aby zgodziła się przyjść tutaj. Wolałbym nie jeździć po mieście z tyloma papierami.
Kobieta pokiwała głową, a on sięgnął po ekspres nalewając sobie niemal do pełna gorącej kawy.
- Czy jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć? - spytał, a kiedy kobieta pokręciła przecząco głową podziękował jej i odesłał z powrotem do domu.
Zanotował w pamięci, by dać jej w następnym miesiącu premię. Niewielką, ale jednak. Był pewien, iż z trzech sekretarek, które zatrudniał tylko Charlotte była gotowa przyjechać w sobotę rano do pracy tylko po to, by zostawić mu wiadomość. Pozostałe z całą pewnością nie wysiliłyby się na więcej, niż wiadomość nagrana na poczcie i to na pewno nie o tej porze. Przez kilka sekund zastanawiał się, dlaczego właściwie Charlotte nie poinformowała go o tym telefonicznie zanim przypomniał sobie, że kobieta wspomniała przecież o tym, iż jego telefon był wyłączony. Prawdę mówiąc zupełnie o tym zapomniał pochłonięty pracą. Westchnął upijając łyk gorzkiego napoju.
Pół godziny później doprowadził się do względnego porządku. Musiał pojechać do domu wziąć prysznic i przebrać się zanim wróciłby do pracy, a poza tym zaczynał być już głodny. Nie chcąc marnować czasu uznał, że zamówi coś, gdy wróci do gabinetu i ponownie zasiądzie nad papierami, które wciąż na niego czekały, a których sterta od kilku dni zdawała się wcale nie maleć.
- Oby tylko spotkanie z tą kobietą nie okazało się kolejną stratą czasu - wymamrotał do siebie zanim wyszedł na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/89762142-288-k59550.jpg)
CZYTASZ
Nieumarli 03 - Nasze Wilki
LobisomemNathan usłyszał Nialla. Teraz razem z Zoe muszą dowiedzieć się, kim dokładnie są Aster i Niall, a także odkryć dawno zapomnianą przez ich rasę część wilczej natury. Dzięki temu będą mogli uratować przed śmiercią całą swoją rasę. Tylko, czy zechcą po...