Rozdział 6

442 23 1
                                    


Siedziałam na korytarzu szkolnym przed lekcjami i czekałam na przyjaciółkę. Specjalnie wstałam szybciej i pojechałam wcześniejszym autobusem. Musimy wyjaśnić sobie parę spraw.

-Porozmawiajmy.- zaczęłam, gdy zauważyłam jak przyjaciółka usiadła koło mnie bez słowa. Miałyśmy jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji i na szczęście nikt z naszej klasy jeszcze się nie pojawił.

-Okej. Chcę cię przeprosić. To nie powinno się wydarzyć. I jeśli chcesz... mogę napisać do niego, przy okazji robiąc z siebie totalną idiotką, żeby to odkręcić. Wszystko mu wyjaśnię, naprawdę.- wyrzuciła z siebie Oliwia. Widziałam jak ciężko przychodziły jej te słowa. Szkoda, że dopiero teraz, kiedy już się z tym pogodziłam. Westchnęłam głośno i starałam się dobrać w głowie odpowiednie słowa.

-Ja też chcę cie przeprosić. To był impuls, kiedy tak na ciebie naskoczyłam... I chciałam ci powiedzieć coś jeszcze. Przemyślałam sobie wszystko bardzo dokładnie i po wczorajszym konkursie odpisałam mu, że pójdę na to spotkanie.- powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Ta spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem i aż nie wiedziała, co powiedzieć. Ciekawe czy bardziej zaskoczyła ją moja zmiana postawy wobec spotkania, czy sam fakt, że bez jej przymuszenia obejrzałam skoki.

-Normalnie nie wierzę, wow!- krzyknęła dziewczyna.- To teraz będziemy mogły o tym gadać, zobaczysz we wszystko cię wtajemniczę..

Gadała jak nakręcona, przerwała dopiero wtedy, kiedy dołączyła do nas Karolina. Karolina, a także wiele innych dziewczyn w naszej klasie należy do łańcuszka ogromnych fanek skoków, a na moje nieszczęście Kraft był aktualnie ich numerem jeden, jeśli chodzi o tematy rozmów.

-Hejka, słyszałam, że rozmawiacie o wczorajszym konkursie. Widziałaś Stefana? On jest taki boski... Chciałabym kiedyś pojechać na Puchar Świata jak będzie w Polsce i wziąć od niego autograf. A wiesz, skoro rozstał się ostatnio z dziewczyną to oznacza, że jest wolny.- rozmarzyła się dziewczyna i zabawnie poruszyła brwiami. Przewróciłam oczami i nie chciałam być dalej świadkiem tej żałosnej rozmowy. Czy ona wyobraża sobie, że pojedzie na jakiś konkurs, weźmie od niego autograf i od razu miłość zawiśnie w powietrzu? Że będąc sześć lat starszym od niej, dobrze ustawionym facetem, tak ot zakocha się w jakiejś przypadkowej, chorobliwej fance? Zaśmiałam się w duchu. Nie mogłam już dalej tego słuchać.

-Zaraz wracam, idę na dół do sklepiku kupić wodę.- powiedziałam w kierunku koleżanek i poszłam w kierunku schodów. To była pierwsza wymówka jaka przyszła mi do głowy, żebym mogła się na chwilę wyrwać. Idąc przez korytarz przyglądałam się płatkom śniegu, które podrygiwały za oknem w rytm wiatru. Nienawidzę śniegu i zimna, jestem zdecydowanie ciepłolubna. Podeszłam do lady i poprosiłam o wodę, zapłaciłam za butelkę i zawróciłam w kierunku klasy.

Kiedy dotarłam do reszty znajomych, z przykrością stwierdziłam, że łańcuszek wielbicielek się poszerzył. Chcąc nie chcąc musiałam się wbić w ich grono, żeby jakoś dostać się do mojej torby. Wkładając butelkę do środka, usłyszałam jak mój telefon zawibrował. Odblokowałam ekran i lekko szturchnęłam przyjaciółkę, żeby pokazać jej, że to wiadomość od Stefana.

-Co ci się stało z ekranem? O a kto do ciebie napisał?- zapytała jak zwykle wścibska Karolina i próbowała wziąć do ręki mój telefon. Jak łatwo można było się spodziewać, urządzenie już drugi raz w ciągu kilku dni zaliczyło bliskie spotkanie z ziemią.

-Kurwa.-zaklęłam pod nosem i nachyliłam się po moją własność. Nie zauważyłam jednak przechodzącej obok nauczycielki historii, która szczerze mnie nienawidziła. Na pewno usłyszała moje przekleństwo.

-A kto to się tak brzydko wyraża?- zapytała z aż przesadnym przejęciem. Wiedziała, że to ja powiedziałam, a ja wiedziałam, że ona to wie. Można to było wywnioskować po jej spojrzeniu, którym usiłowała przewiercić mi czaszkę.-Żebym już tego ani razu nie usłyszała.

Pogroziła palcem i odeszła. Do dzwonka pozostało jeszcze parę minut, więc złapałam Oliwię za ramię i odciągnęłam ją na bezpieczną odległość, z której reszta nas nie usłyszy. Dopiero teraz mogłam w spokoju przeczytać wiadomość od skoczka.

-Napisał, że przylatuje piętnastego stycznia w niedzielę wieczorem i zostanie może nawet do końca tygodnia. Mam zaproponować jakieś miejsce do spotkania.- odpowiedziałam przyjaciółce na jej pytające i wyczekujące spojrzenie.-Gdzie ja mam z nim iść? Tylko, żeby nie było ryzyka, że spotkamy kogoś znajomego.

-Hmm... Może spotkajcie się na Starym Rynku?- zaproponowała. Prosisz ją o propozycję miejsca, gdzie na nikogo się nie natknę, a ona wymyśla centrum miasta. Chociaż z drugiej strony, jak gdzieś wychodzę ze znajomymi to raczej spotykamy się w jakichś większych centrach handlowych. Pomyślałam, że najłatwiej będzie nam się znaleźć koło biblioteki.

-Okej, niech będzie.- odparłam i napisałam z tą propozycją do Stefana. Odpowiedź otrzymałam niemal natychmiast.

Postaram się trafić, do zobaczenia o 12.00.

Przeczytałam wiadomość od niego i głośno przełknęłam ślinę. Nagle poczułam jakieś dziwne zdenerwowanie. W końcu to nie jest codzienna sytuacja. Denerwowałabym się dalej, gdyby nie dzwonek, który obwieścił rozpoczęcie lekcji. Teraz wszystkie swoje myśli musiałam skupić wokół kwasów karboksylowych i innych chemicznych dziwactw.

____________________

I oto przed wami kolejny rozdział! Jak myślicie, jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie? Znajdą wspólny język a może wręcz przeciwnie? Przekonacie się w następnym rozdziale, na który Was serdecznie zapraszam ;) Pojawi się już niedługo!

Let's fly together || Stefan Kraft Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz