Rozdział 7

352 25 8
                                    


Usłyszałam dźwięk alarmu i leniwie wyciągnęłam rękę w stronę telefonu, aby wyłączyć budzik. Odrzuciłam urządzenie w bok i ponownie przyłożyłam głowę do poduszki. Jednak zanim zdążyłam zamknąć oczy, oprzytomniałam. Nie mogę dalej spać. Nie dzisiaj. Wyskoczyłam spod kołdry jak poparzona i pobiegłam do łazienki. Zawsze wszędzie się spóźniam, wiec specjalnie ustawiłam budzik o pół godziny za wcześnie. Ale to nie znaczy, że mam od razu zmarnować swoje cenne zapasowe minuty.

Wykonałam poranną toaletę i spojrzałam w lustro, przyglądając się moim rozczochranym brązowym włosom. Dzisiaj jak na złość nie dawały się ułożyć. W akcie desperacji chwyciłam za prostownicę i kilkukrotnie przejechałam nią po włosach. Teraz wyglądały o niebo lepiej. Wykonałam jeszcze bardzo delikatny makijaż i mogłam opuścić łazienkę. Nie chciałam sprawiać wrażenia klauna, ale też miałam świadomość, że mój naturalny wygląd nie jest specjalnie wyjściowy.

Stanęłam przed otwartymi drzwiami szafy i dumałam, co powinnam dzisiaj założyć. Znalazłam sobie idealną bluzkę, a tak mi się przynajmniej zdawało. Ale jak przystało na prawdziwą kobietę, przebrałam się jeszcze trzy razy, zanim znalazłam odpowiednie ubranie. Nie traktowałam tego spotkania w kategoriach randki, w żadnym wypadku, jeszcze mi rozumu nie odebrało jak niektórym moim koleżankom. Po prostu w najnormalniejszy sposób chciałam zrobić dobre wrażenie, bo w końcu kto by się nie starał.

Przed wyjściem włożyłam na siebie płaszczyk i botki na dość wysokim obcasie, które noszę niemal codziennie. Byłam już za drzwiami, ale jednak postanowiłam się cofnąć. Zdjęłam botki i założyłam zwykłe trapery. Chciałam uniknąć niekomfortowej sytuacji.

Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed czasem. Nerwy już prawie całkowicie zżarły mnie od środka. Bo co jeśli się rozmyślił i nie przyjdzie? Albo będzie chciał mnie tylko ośmieszyć? Nie mogłam odpędzić od siebie tych negatywnych myśli. Nerwowo podrygiwałam z nogi na nogę i czekałam na skoczka. Na szczęście chociaż pogoda nie była aż taka zła, zero chmur, wiatru i kilka stopni na plusie.

***

Stefan

-To ja wychodzę, babciu.- powiedziałem ubierając kurtkę. Trochę byłem zdenerwowany, bo nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Bałem się też, że nie rozpoznam dziewczyny.

-Ooo, masz tu znajomych?- zapytała babcia z uśmiechem. Nie dziwiłem się jej, że pyta. Zawsze kiedy u niej byłem, nie wychodziłem na spotkania, nie znałem tutaj nikogo. Może paręnaście lat temu bawiłem się z jakimiś dzieciakami na podwórku, ale teraz nawet nie pamiętam ich imion. To były raczej przelotne, dziecięce znajomości.

-Można tak powiedzieć. Wytłumaczę ci, jak wrócę.- odpowiedziałem i odwzajemniłem jej uśmiech. Nie mówiłem jej jeszcze o całej tej sytuacji. Na pewno próbowałaby mnie od tego odwieść tłumacząc, że to zapewne jakiś podstęp i jeszcze mogę się w coś wpakować. Zawsze miała bujną wyobraźnię i była lekko przewrażliwiona. Wyszedłem z domu i udałem się na odpowiedni przystanek, z którego mam dojechać na umówione miejsce. Dokładnie przestudiowałem plan miasta, żeby mieć pewność, że trafię gdzie powinienem. Pod bibliotekę powinienem dotrzeć dwie minuty przed czasem. Ciekawe, czy ona będzie przede mną, czy to ja będę czekał na nią.

***

Zegarek wskazywał, że zostało jeszcze tylko pięć minut do południa. Zaczęłam zacierać ręce ze zdenerwowania, ale starałam się zbytnio nie rozglądać na boki, tylko spokojnie stać w miejscu i czekać.

-Hej, mam nadzieję, że to ty jesteś Laura.- usłyszałam głos za plecami. Mięśnie mi zesztywniały i nie chciały wykonać żadnego ruchu. Szybko policzyłam w myślach do trzech i raptownie odwróciłam się w stronę rozmówcy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego uśmiech. Ten sam, na który już wcześniej zwróciłam uwagę.

-Cześć, tak to ja. Miło cię poznać.- odpowiedziałam i także się uśmiechnęłam. Trochę nie wiedziałam co powinnam zrobić i jak się zachować. Z nutą niepewności zaproponowałam, żebyśmy przespacerowali się okolicznymi uliczkami.

-Jak ty w ogóle wpadłaś na pomysł, żeby mnie zaprosić?- zaczął rozmowę po chwili milczenia. Spodziewałam się tego pytania, mimo to nie miałam przyszykowanej odpowiedzi. Bez małego blefu się tutaj nie obędzie.

-Wiesz... Czytałam o takim chłopaku, który zaprosił prezenterkę telewizyjną i zobaczyłam to właśnie w trakcie oglądania jednego konkursu z przyjaciółką. Trochę dla żartu rzuciłam, że ciekawie by było spróbować ciebie zaprosić i pod naciskiem przyjaciółki postanowiłam to zrobić.- opowiedziałam trochę zmienioną historię, lekko się przy tym pesząc. Chociaż zgadza się fakt, że to było pod naciskiem przyjaciółki i to dosłownie. To przecież Oliwia nacisnęła przycisk wysyłający wiadomość.

-Pierwszy raz się spotkałem z taką propozycją. Nawet szczerze nie myślałem, że na coś takiego przystanę.- odpowiedział i w tym momencie się zaśmiał.- Ale coś mnie łączy z tym miastem i to mnie skłoniło do podjęcia takiej decyzji. I może być naprawdę ciekawie.

Przez godzinę spacerowaliśmy po licznych uliczkach. W tym czasie dużo się o sobie wzajemnie dowiedzieliśmy. Z minuty na minutę rozmawiało nam się coraz łatwiej i swobodniej. W ogóle nie podchodziłam do niego jako do znanej osoby, starałam się go traktować jak najbardziej normalnie.

-Jeśli jesteś głodny to moglibyśmy tu coś zjeść. Serwują tu naprawdę dobre naleśniki.- powiedziałam i zatrzymałam się koło właśnie mijanej naleśnikarni. Stefan przytaknął na moją propozycję i wspólnie weszliśmy do środka.

Znaleźliśmy wolny stolik i zajęliśmy miejsca. Podeszła do nas kelnerka i wręczyła nam karty. Po paru sekundach już wiedziałam, co wezmę. Biorę to niemal za każdym razem kiedy tu jestem. Stefanowi zajęło to dłuższą chwilę, ale w końcu zdecydował się na danie wytrawne. Od dłuższego czasu sobie obiecuję, że następnym razem też wybiorę wytrawne zamiast słodkich, ale w efekcie i tak wybieram słodkie.

Kelnerka odebrała nasze zamówienia, a my przez kilkanaście minut musieliśmy poczekać na nasze posiłki. W tym czasie rozglądaliśmy się po pomieszczeniu i komentowaliśmy zachowania innych klientów siedzących przy sąsiednich stolikach.

W końcu kelnerka przyniosła nasze zamówione potrawy, a przede mną znalazł się talerz naleśnika z ogromną porcją bitej śmietany i owocami. Na chwilę przerwaliśmy rozmowę i zajęliśmy się jedzeniem. Uwielbiałam to uczucie, gdy kolejne kęsy rozpływały mi się w ustach. Z tego błogiego stanu wyrwał mnie śmiech Stefana. Pomyślałam, że zauważył jakąś kolejną śmieszną sytuację, więc odwróciłam się za siebie, ale jedyne co zobaczyłam to moje dwie koleżanki wchodzące do naleśnikarni. Przez chwilę wydawało mi się , że jedna z nich spojrzała się w naszą stronę badawczym wzrokiem. Błyskawicznie odwróciłam się w stronę Krafta i modliłam się w duchu, żeby usiadły możliwie jak najdalej od nas. Austriak nie przestawał się śmiać, więc pytająco spojrzałam w jego kierunku, a ten w odpowiedzi przejechałam palcem po czubku swojego nosa. Odruchowo zrobiłam to samo i zorientowałam się, że wyczuwam na skórze jakąś substancję. Szybko doszłam do wniosku, że to musi być bita śmietana i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak ja jem, że część mojego jedzenia ląduje nawet na nosie?

___________________

I witam Was w kolejnym rozdziale! W końcu doczekałyście się ich pierwszego spotkania^^ (w każdym razie przynajmniej mam nadzieję, że na nie czekałyście xdd)  Doszłam do wniosku, że żeby nie wprowadzać jakiegoś chaosu będę systematycznie wstawiać rozdziały w określony dzień i właśnie tym dniem będą piątki ;) Bardzo miło byłoby zobaczyć od Was jakieś gwiazdki i komentarze, bo to dodatkowo motywuje! ;) Do następnego(piątku)!!

Let's fly together || Stefan Kraft Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz