Gdy drugi raz się obudziłam, czułam się jeszcze bardziej zmęczona, niż trzy godziny temu. Powolnie wstałam z łóżka i zawlokłam się do łazienki. Liczyłam na to, że zimny prysznic chociaż odrobinę mnie rozbudzi.
Pozwalałam na to, aby chłodna woda obmywała moje ciało. Starałam się w tej chwili o niczym nie myśleć, jednak moje myśli mimochodem wracały do tego dziwnego snu. Czułam w brzuchu takie nieprzyjemne uczucie, jakby ktoś próbował wyssać ze mnie całe moje wnętrzności przez jakąś niewidzialną rurkę. Nie wiedziałam nawet, co konkretnie to powoduje. A chętnie bym się dowiedziała.
Wyszłam spod prysznica, ale wcale nie czułam się lepiej. Kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą teraz zrobić. A do spotkania ze Stefanem miałam jeszcze ładnych parę godzin.
Stwierdziłam, że dobrym sposobem na zmarnowanie nadmiaru wolnego czasu będzie mały wypad na zakupy. Szybko się wyszykowałam i udałam się na przystanek, z którego mogłam dojechać do centrum handlowego. Nie potrzebowałam kupić nic konkretnego, ale wiedziałam, że już samo chodzenie po sklepach umili mi czas.
Po kilkugodzinnej wędrówce chodzenie od sklepu do sklepu sprawiło, że byłam jeszcze bardziej zmęczona, ale za to bogatsza o dwie koszule i parę spodni. Po wyjściu na zewnątrz zaczęłam się zastanawiać, czy mam coś jeszcze do załatwienia. Doszłam do wniosku, że w sumie mogłabym wstąpić do pobliskiego marketu i kupić parę drobiazgów na dzisiejszy wieczór.
Wzięłam do ręki koszyk i przemierzałam regały, szukając co ciekawszych artykułów. Początkowo w moim koszyku wylądował karton soku pomarańczowego, paczka cheetosów i tabliczka czekolady z truskawkowym nadzieniem. Zastanawiałam się co jeszcze wziąć, kiedy na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Przestraszyłam się i machinalnie odwróciłam głowę, gotowa w każdej chwili uderzyć prześladowcę. Spodziewałam się Daniela, albo jednego z jego kumpli, ale zamiast tego zobaczyłam uśmiechniętą twarz Austriaka. Poczułam ulgę, że to właśnie on, a może i nawet coś na kształt szczęścia.
-Hej, a ty co taka przestraszona?- zapytał lekko zmieszany moją reakcją.
-Nie, nie... tylko się ciebie tutaj nie spodziewałam i tak nagle mnie zaskoczyłeś.- odpowiedziałam również zmieszana. Głupio mi było z powodu mojego dziwnego zachowania.
Spojrzałam na koszyk Stefana i wybuchłam głośnym śmiechem. Ten pytająco na mnie spojrzał, a ja w odpowiedzi skinęłam głową na mój koszyk. Szybko zrozumiał co miałam na myśli i sam też zaczął się śmiać. Nie wiem jak to jest możliwe, ale oboje wybraliśmy dokładnie te same produkty. Po chwili się uspokoiliśmy, głównie ze względu na dziwne spojrzenia otaczających nas ludzi.
Pochodziliśmy jeszcze trochę po sklepie, a gdy już mieliśmy wszystko, co chcieliśmy, zajęliśmy miejsce w kolejce. Rozmawialiśmy akurat o ulubionym smaku cheetosów, kiedy przerwał nam dźwięk mojego telefonu, na którego ekranie wyświetliło się „Mama". Przeprosiłam Stefana i odebrałam połączenie.
-Halo?- odezwałam się z nutą zaniepokojenia w głosie. Zawsze od razu wyobrażam sobie czarne scenariusze i nie inaczej było i tym razem.
-Hej kochanie, zdążysz wrócić przed siedemnastą? Zapomniałam ci powiedzieć, że jedziemy dzisiaj do pani Mai, wiesz mojej koleżanki z pracy. Zaprosiła nas na kolację. Miło by było jakbyś się pospieszyła.- poinformowała mnie rodzicielka. Że też teraz jej się przypomniało.
-Bardzo bym chciała mamo, ale... Ja już mam plany na dzisiaj. Także przykro mi, musicie pojechać beze mnie.- odpowiedziałam spokojnie z lekkim zmieszaniem. Wiedziałam co za chwilę nastąpi.
-Umówiłaś się z kimś?! To jakiś chłopak? I nic mi nie powiedziałaś? Jak ma na imię? Ile ma lat? Jak..- w moją stronę posypała się lawina pytań, co było do przewidzenia. Moja twarz oblała się rumieńcem, podałam Stefanowi swój koszyk i oddaliłam się na kilka kroków. Byłam pewna, że on to wszystko słyszał. Mało tego, że mam głośny głośnik w telefonie to w dodatku moja mama niemiłosiernie głośno mówi do słuchawki.
-Mamo, uspokój się. Po prostu idę ze znajomym do kina...- przerwałam jej. Starałam się mówić szeptem, żeby już żadne ze słów nie doleciało do skoczka.
-Ha, a więc chłopak!- krzyknęła w triumfie rodzicielka. W chwilach kiedy ona się rozkręci, jestem bezsilna.
-Nie mogę teraz rozmawiać, stoję przy kasie. Miłej zabawy, papa.- zakończyłam tę niezręczną rozmowę. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do Stefana.
Bez zbędnego gadania zapłaciliśmy za swoje zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Stanęliśmy na chodniku i prawdę mówiąc, nie miałam pomysłu, co moglibyśmy teraz ze sobą zrobić. Czy pokręcić się wspólnie po mieście, czy się rozejść i spotkać później? Jest jeszcze przed siedemnastą, a my umówiliśmy się na wieczór.
-To co robimy?- zapytał Stefan. Bezpośrednio wyraził to, co od kilku chwil mnie nurtuje.
-Emmmm... Może...- przeciągałam, żeby mieć jeszcze chwilę na przemyślenia. Wpadłam na jakiś słaby pomysł, ale zawsze to lepsze niż nic. Wystrzeliłam jak karabin maszynowy.- Moi rodzice z bratem i tak niedługo wychodzą, więc w tym czasie możemy skoczyć do mnie. Przebiorę się, ogarnę, wezmę torebkę... Wydaje mi się, że tak będzie najlepiej, chyba że ty masz inny pomysł.
Nie wiedziałam czy głupio mu to proponować, czy nie. Wydaje mi się, że każdemu innemu znajomemu bym to zaproponowała, więc czemu w jego przypadku miałoby być inaczej. Oczywiście istnieje ryzyko, że dotrzemy do mnie zanim rodzice wyjadą, ale wolę nie dopuszczać do siebie takiej ewentualności.
-A więc prowadź.- odpowiedział Austriak z szerokim uśmiechem na ustach.
____________________
Bardzo, ale to bardzo przepraszam Was, że nie wyrobiłam się ze wstawieniem rozdziału na wczoraj! Miałam bardzo dużo spraw na głowie i siłą rzeczy nie dałam już rady... Mam nadzieję, ze chociaż rozdział Wam się podobał ;) Byłoby mi bardzo miło gdybyście zostawiały po sobie gwiazdki i komentarze- nie ma lepszej motywacji!

CZYTASZ
Let's fly together || Stefan Kraft
FanfictionSą chwile, w których twoje ego nie pozwala ci myśleć racjonalnie i wybiera własną ścieżkę działania. Działania, jakie przerodzi się w przypadek, który nie miał prawa się wydarzyć. A może jednak pozwoli Ci odnaleźć właściwą drogę, którą powinnaś podą...