49

617 43 8
                                    

To było takie trudne, ale wiedziałam, że muszę sobie dać radę, nie zważając na tą sytuację.

Siedzieliśmy na łące patrząc na zachód słońca, którego tak naprawdę nigdy nie miałam okazji zobaczyć. Tylko raz z tatą widziałam, ale byłam taka mała, że to prawie się nie liczy.

- Było fajnie, ale ja muszę już wracać. - odparłam i wstałam.

Luis zwinął koc i powiedział:

- może ciebie odwiozę. Będe miał pewność, że wróciłaś cała i zdrowa do domu.

Uśmiechnęłam się życzliwie.

- nie trzeba. Kile po mnie przyjedzie.

Spojrzałam na niego. Zrobił wielkie oczy na to co powiedziałam. Gdyby jego tęczówki były brązowe, a nie niebieskie, z pewnością zamieniły by się w czarną dziurę. Po jego minie widać było, że zastanawia się kim może być ten Kile, ale najbardziej zdradzał złość.

- kim...kim jest Kile? - zapytał spokojnie, choć wątpiłam w to.

- to mój nowy przyjaciel. - odparłam nawet trochę dumna z tego powodu.

- czy on...jest dla ciebie, hmm - bliski? - zapytał, a ja tylko przewróciłam oczami.

- gdyby nie był, nie był by również moim przyjacielem.

Jego złość przeobraziła się w coś, czego nie mogłam odczytać. Może był to smutek i zakłopotanie.

-rozumiem. Mam nadzieję, że dba o ciebie. - powiedział - bo gdyby nie był to...

Przerwałam mu.

- to co? Co byś mu zrobił? Nie jesteśmy razem, nie musisz być o mnie taki zazdrosny. Myślę, że to ja powinnam wybierać sobie przyjaciół, jakich tylko będę chciała. - odparłam ostro. - spokojnie, nie martw się o mnie.

Naszą rozmowę przerwał głośny silnik samochodu Kile.
Wysiadł z maszyny, poprawiając okulary przeciwsłoneczne. Był ubrany w ciemne szorty i jasną bluzkę. Na jego klacie wisiał duży wisiorek.

- cześć słonko - odparł i przytulił mnie, a ja pocałowałam jego policzek.

Luis mało co nie wybuchł ze złości i z zazdrości.

Kile spojrzał na niego z lekkim uśmiechem.

- ty pewnie jesteś...?

- Luis. Narzeczony Soffie. - odparł.

- no nie dokońca narzeczony. - mruknęłam z kpiną w głosie.

- dużo mi o tobie powiedziała. Oprócz tego, że jesteś chamskim gościem, jest z ciebie spoko facet. - powiedział pewny siebie Kile, co mi się podobało.

- nie chciałbym być niegrzeczny, ale myślę, że to co o mnie sądzisz jest słabe i mnie to nawet nie rusza. A i jako jej narzeczony, mówię, że nie powinienieś się wtrącać w nasze życie.

- po pierwsze, to te wasze niby wspólne życie całkiem się rozpadło, a Soffie się z tym całkowicie zgadza. Po drugie, jesteś już nikim w jej oczach i myślę, że już nigdy nie będziesz. - odparł Kile i odwrócił się w stronę samochodu, a ja poszłam za nim.
Myślę, że Kile trochę za mocno podszedł pod tą sprawę.

Nagle Luis poklepał Kile po plecach, a my się odwróciliśmy.

- i jeszcze jedno - powiedział Luis i przywalił Kile'owi pięścią w twarz. Podniosłam ręce do ust i zakryłam je zdumiona.
Chłopacy zaczęli się bić. Luis miał większą siłę w rękach i to on przeważał. Ale i tak to mi się nie podobało. Nie chciałam, aby żaden z nich się o mnie bił, ale podobało mi się to, że jedak jeden i drugi coś do mnie czuje i nie pozwala sobą pomiatać.
Kile uderzył w bardzo mocno Luis'a w noc i było słychać cichy pęk kości.

-----------------------
I jak wam się podoba? ;)

Nowa Ja Część1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz