Miesiące mijały i nadeszła wiosna, a co za tym idzie- wyjazd na wojnę. Wszyscy moi bracia bracia, mąż, ojciec i Ibrahim pasza wyruszyli na czele wojska. W mieście został z nami Ahdil pasza, który pod nieobecność władców, ma sprawować rządy. Poza tym w stolicy zostało około 1,5 tysiąca janczarów. Przed wyjazdem Markoczolu dał mi jeszcze krótki, lekki miecz z stali, a do niego pochwę obitą białym aksamitem, dzięki której bez problemu mogłam nosić go w połach sukni razem ze sztyletem. Dodatkowo w skrzyni miałam schowane coś 'la damską zbroję, również od Bali Bey'a. W głowie obijały mi się słowa sułtana, gdy wezwał mnie do siebie jeszcze przed wyjazdem:
-Wyjeżdżamy teraz na wojnę. Nie będzie nas i to dość długo, dlatego chcę, że gdyby coś się stało tu, w stolicy, lub gdzieś indziej, abyś pomagała Ahdilowi paszy. Jest już powiadomiony, by konsultować się z tobą. Jakby coś się działo wiedz, że zawsze możesz do nas napisać. Musisz pozostać silna. Ufaj tylko tym, którym wiesz, że możesz ufać. Pilnuj matki, Mahidevran i Mihrimah. Wiem, że dasz radę.
Ma rację, nawet jeśli coś się będzie działo, będę przygotowana. Już zawsze.
I tym razem nie było łatwo. Perscy wojownicy coraz bardziej dawali nam się we znaki. Puki sobie radziliśmy wszystko było dobrze. Na razie z nimi wygrywaliśmy. Mihrmah zamknęła się w komnacie i rozmawiała jedynie czasami z ciotką Hatice, która- tak samo jak ja- przeprowadziła się do Topkapi.
Dostałam właśnie wiadomość od Ahdila paszy, że prosi, bym się do niego udała. Także właśnie robię. W drodze nie spieszyłam się za bardzo. Nasze spotkania odbywały się w komnacie sułtana. Skinęłam z uśmiechem strażnikom i weszłam do komnaty, gdy moich ust wyrwało się krótkie pisknięcie.Na środku komnaty leżał martwy pasza z dziurą w plecach, z której jedna z nałożnic właśnie wyciągnęła krótki miecz. Chwilę stałam osłupiała, lecz gdy ta próbowała mnie zaatakować zdążyłam sparować jej uderzenie.
-Straże!- Po chwili do pomieszczenia wbiegło dwóch janczarów, którzy złapali nałożnice, gdy tylko wytrąciłam jej z ręki miecz. Kałuża krwi paszy rozlała się po całym pokoju, wsiąkając w dywan, przez co miałam czerwone dolne brzegi sukni i buty.- Zaprowadźcie ja do lochów i pilnujcie, by nic sobie nie zrobiła. Ma być żywa. I zabierzcie stąd ciało. Później wyprawimy mu pogrzeb.- Powiedziałam, po czym wybiegłam do swojej komnaty. Za mną truchtała Dafne.- Szykuj moją zbroję.- Powiedziałam, gdy weszłam do środka. Po chwili byłam przebrana.- Idź do wszystkich sułtanek, faworyt i ważnych kobiet w pałacu, każ im zebrać się w mojej komnacie i z nimi zostań. Później przyjdź do lochów. Będę tam.- Powiedziałam, po czym przypinając klamrą pochwę z mieczem do skórzanego paska na biodrze, wybiegłam z komnaty. Do lochów udałam się szybkim krokiem, dołączając do opancerzenia sztylet. Moja zbroja jest zrobiona z srebra, ma w niektórych miejscach czarną skórę, białą koronkę i trochę futerka. Okrywa tylko korpus, a dół jest szeroką, delikatną spódnicą, podszytą od dołu skórą, która sięga do połowy łydek. Do tego skórzane buty z cholewkami, w niektórych miejscach okute stalą. Mimo wszystko cały pancerz jest zaskakująco lekki. Już miałam zejść do lochów, gdy podbiegł do mnie jeden z janczarów.
-Pani, miasto jest atakowane przez perskie wojska.
-Ugh! Tysiąc żołnierzy na obronę miasta. Napiszcie do okolicznych pałaców, paszy, książąt i prowincji o pomoc ich armii. Sprowadźcie wojsko z Manisy. Podwójcie ochronę zamku. W mojej komnacie znajdują się wszystkie ważne kobiety z pałacu. Postawcie tam straże.- Powiedziałam, po czym zbiegłam do lochów.- Powiedz mi łaskawie, czemu to zrobiłaś. Czemu Persowie atakują Konstantynopol?!- Wydarłam się, bez pardonu wpadając do celi morderczyni paszy.
-Gra się zaczęła. Wojska chcą odebrać to, co kiedyś było ich kartą przetargową. Takich jak ja jest tu więcej.- Tyle mi wystarczyło. Wybiegłam z podziemi, ocierając błąkającą się w oku łzę. Nie mogę zawieść ojca. Dam sobie radę. Podbiegł do mnie Asif pasza. Jeden z mniejszych paszów.
-Pani, czekamy na dalsze rozkazy.
-Wszystkie kobiety udają się do podziemnych schronów. Ja najszybciej. W pałacu są zdrajcy. Listy wysłane?
-Tak, pani. Armia z Manisy jest już w drodze. Od jakiegoś czasu przeczuwali co się dzieje i już wczoraj wyruszyli. Wysłali gońca z listem, ale nie dotarł.
-Świetnie. Pozostaje nam czekać i się bronić. Pod żadnym pozorem nie mogą się dostać do pałacu!- Powiedziałam, już truchtając w stronę mojej komnaty.
-Pani... Ty również powinnaś udać się do schronu.- Powiedział pasza niewyraźnie.
-Kapitan idzie na dno ze swoim okrętem, pamiętasz paszo? Ahdil pasza został zamordowany przez zdrajców. Teraz ja jestem tu kapitanem.
Mam nadzieję, że doskonale widać, jakie są różnice między Safije, a innymi kobietami. Chodzi o to, że sułtan pozwala jej na wszystko, przez coś, co stało się w przeszłości.
CZYTASZ
Inna Sułtanka
Historical FictionSułtanka Safija, druga córka i jednocześnie najmłodsze dziecko sułtana Sulejmana Wspaniałego i sułtanki Hurem. Jest inna niż otaczający ją ludzie. Bardziej uczuciowa, co głośno krytykuje Mihrimah. Można wręcz powiedzieć, że starsza z ich dwójki bar...