15.

439 15 0
                                    

Faktycznie było tak, jak przewidziałam. Nie dostałam nawet ostrzeżenia, że powinnam mieć się na baczności. Wiedziałam, że podczas bitwy będą próbowali się do mnie maksymalnie zbliżyć i obezwładnić. Mam nadzieję, że im się nie uda. Armia Perska widocznie pragnęła zachować honor, bo bez problemu się przegrupowaliśmy i przenieśliśmy, czym dowodził Mehmed. Gdy tylko słońce osiągnęło szczyt usłyszeliśmy róg ze strony perskiej. Walka się rozpoczęła. Już nie mam odwrotu. Po chwili również z naszej strony usłyszałam róg. Spięłam konia i w pierwszym szeregu ruszyłam galopem na przeciwników. Piechota ginęła pod kopytami konia, które do jego kolan okryte były żelazem dla ochrony. Siekałam mieczem, dając się prowadzić Afrze. Czas mijał, a obie armie miały wyrównane szanse. Patrząc z niewielkiego wzniesienia, na które odjechałam na chwilę, nie byłam w stanie ocenić, kto wygrywa. My walczyliśmy bardziej strategicznie, wykorzystując naszą okolicę. Ruszyłam przez lasek, by obiec ich od tyłu. Rosły tam dość młode drzewka, między którymi dało się manewrować konno. Zajechałam od tyłu osobę, która górowała nad wszystkimi, na wspaniałym stepowym koniu, ubraną w drogie szaty. Zeszłam z Afry i podeszłam od tyłu i przyłożyłam mu nóż do gardła.

-Nie radzę.- Po czym na swojej szyi również poczułam metal.- Odłóż to sułtanko, bo się skaleczysz.- Zakpił, aż po chwili ktoś złapał mnie za ramiona, wyrywając z rąk miecz i nóż. Cholera. Zaczęłam być popychana w stronę dużego namiotu. W środku zostałam brutalnie popchnięta na jedną z poduszek, u stóp tronu, na którym zasiadł mój największy koszmar. Jednak szybko się z niej podniosłam. Nie będę siedziała u jego stóp.- Uspokój się. Mamy dla ciebie pewną propozycję.- Zaczął. Odeszłam kawałek od niego.- Moich wojsk jest więcej. Nie macie szans.- Obracał w dłoniach mój miecz.-Na zawsze wierna, tak? W takim razie raczej nie pozwolisz, by moje wojska wyrżnęły twoich ludzi.

-Każ wstrzymać walkę, a będziemy mogli zacząć rozmawiać.- Syknęłam. Wyszedł z namiotu, zadął w róg, a po chwili zaczęło wszystko cichnąć. 

-To teraz możemy rozmawiać.

-Czego ode mnie chcesz?- Postanowiłam objąć jakąś taktykę. Udawałam przerażoną, która jednak chce ratować swój lud.

-Co tak nieprzyjemnie? Zapomniałaś już o naszych wspólnych wieczorach?- Faktycznie, gdy tylko skończyłam dziesięć lat byłam przyprowadzana przed jego oblicze, gdzie próbował się do mnie dobierać, jednak na szczęście nigdy mu się nie oddałam. Nigdy. I nie zamierzam.

-Niestety nie mogę zapomnieć.- Mruknęłam tak, by dosłyszał.

-No właśnie. Nie musisz zapominać. Więc tak, masz do wyboru: wytniemy w pień cały Konstantynopol po czym zagarniemy kraj, bo w drodze są już nasze posiłki, a twoja głowa zawiśnie w celi twojego ojca. Lub udasz się ze mną, zostaniesz moją żoną, będziesz mi posłuszna, a nikt więcej nie zginie. Decyzja należy do ciebie.- Zawahałam się. Boję się. Nie chcę czuć się tak, jak kiedyś, porzucić Bali Bey'a, ale nie mogę skazać mojego kraju- moich poddanych- na taki los.- Czyli już zdecydowałaś.- Zaśmiał się szyderczo, po czym sięgnął dłonią po róg, by wznowić walkę. Musiałam szybko zareagować. Te słowa, które wypowiedziałam były najtrudniejszym, co w życiu przyszło mi dane robić, lecz przeczuwałam, że ta granica od dziś będzie się radykalnie przesuwała.

-Zgadzam się. Tylko odwołaj wojska. Zostanę twoją żoną.- Powiedziałam bardzo szybko.

-Grzeczna dziewczynka.- Podszedł do mnie i pogłaskał dłonią po policzku. Skrzywiłam się mentalnie, lecz nie ruszyłam się o milimetr. Nie mogę okazywać słabości.

-Mogę napisać list do ojca?- Zapytałam cicho.

-Zgodzę się, pod warunkiem. Dasz mi go przeczytać.- Powiedział po chwili zastanowienia. Może ma jeszcze w sobie cząstkę człowieczeństwa? Na pergaminie nabazgrałam kilka słów:


Drogi ojcze, padyszachu tego świata!

Jak możesz się domyśleć dostałam się do niewoli. Me serce umiera, lecz tak jest lepiej dla całego Imperium. Król Persji zagroził, że wytnie wszystkich w kraju w pień, jeśli nie zostanę jego żoną. Najprawdopodobniej już nigdy się nie spotkamy, ale wiedz, że kocham cię. Ciebie, matkę, braci, siostrę. Wszystkich. 

na zawsze wierna
Safije, twoja córka


Uroniłam kilka łez, gdy podawałam list szachowi Perskiemu. To jeszcze nie koniec mojej historii. Teraz tylko nie dać się złamać, a to będzie najtrudniejsze...


Inna SułtankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz