10.

551 21 0
                                    

Obudziłam się, gdy dojechałyśmy. Wysiadłam i udałam się do swojej sypialni. Nie zważając na nic padłam na łóżko w sypialni i przy śmiechu Dafne zasnęłam.

Obudziłam się tradycyjnie, o wschodzie słońca. Nie budziłam Dafne, bo była równie zmęczona jak ja wczoraj. Ubrałam się samodzielnie i rozczesałam włosy, zostawiając je rozpuszczone. Podeszłam do stolika na którym leżała moja zbroja i resztki spódnicy oraz miecz. Wyjęłam go z pochwy, która, dawniej biała, była, o dziwo... Czerwona! Miecz był wyczyszczony z krwi, co niewątpliwie jest zasługą Dafne. Zabrałam z biurka dwa pergaminu, kałamarz i pióro, po czym usiadłam na balkonie i pisałam listy do sułtana i Bali Bey'a.

W liście do ojca skróciłam mniej-więcej co się działo, kto był zdrajcą i ilu jeńców jest w lochach. Natomiast mój mąż otrzymał ode mnie mniej szczegółową, bardziej emocjonalną opowieść, gdzie napisałam m.in. o tym co czułam.

Schowałam do sukni sztylet  i miecz w zapasowej pochwie. Zeszłam do kuchni, gdzie usiadłam na kanapie i poprosiłam o coś do jedzenia. Wciągnęłam kilka sezamowych ciastek i trochę baraniej pieczeni. Porozmawiałam chwilę z kucharzem i udałam się przed dom. Wsiadłam na konia i pojechałam do Topkapi. Zawsze od rana tętniło tam życie, a dzisiaj zwłaszcza. Gdy szłam głównymi korytarzami czułam się dość dziwnie. Nie było tu żadnych kobiet, gdyż wszystkie dziewczęta wysłaliśmy z Mustafą do pałacu ciotki Hatice. Główne korytarze już zostały oczyszczone z truposzy, ale gdy zboczyłam w boczne nadal widziałam martwych ludzi. O dziwo większość Persów. Na jednej ze ścian w opuszczonym korytarzu znalazłam list:

Sułtanko Safije!
Dzisiaj uszłaś z życiem, dzisiaj wygrałaś, ale to jeszcze nie koniec. Gra się dopiero rozpoczęła. To jeszcze nie koniec. Wygrana bitwa nie oznacza wygranej wojny, bo ostatecznie przegrasz. Czas na kolejne starcie! 

Pełnia, 11 miesiąc, strzeż się.

Twój koszmar
Zapewne pamiętasz, Pani

Przypieczętowany trzema zielonymi kroplami.  Wiedziałam co to oznacza. Zabrałam list i schowałam go do sukni. Co za ironia, mamy pół roku. Jest dzień po pełni w maju. Do tego czasu wrócą z wojny. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę komnaty Mustafy. Po zapukaniu usłyszałam stęknięcie i jakieś niewyraźnie słowa. Czyli go obudziłam. Weszłam do środka. Postanowiłam, że nie pokażę mu na razie tego listu. Będzie przewrażliwiony.

-Wstawaj braciszku! Dzisiaj nowy, lepszy dzień!- Powiedziałam radośnie, skacząc na jego łóżko. Zawsze o tak budziłam, gdy byłam mała.

-Safije! Tylko ty lubisz wstawać o wschodzie!- Mruknął, kładąc sobie poduszkę na głowie.

-No ej! Nie ignoruj mnie! Wstawaj!- Powiedziałam.- Proszę!- Użyłam dziecięcego tonu.

-Ugh! Muszę się nauczyć ci odmawiać.- Jęknął, po czym zwlekł się z łóżka.

-Ruchy! Masz już na dzisiaj plany!- Zaśmiałam się.

-Jakie niby?- Zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.- Co znowu wymyśliłaś?

-Poprowadzisz zebranie Dywanu, później oszacujemy straty, bo korzyści żadnych nie mamy. Następnie zajmiesz się podstawowymi rzeczami, które wcześniej robił Ahdil pasza. Teraz ty tu rządzisz.- Zaśmiałam się.- Szykuj się, ja idę wszystko organizować.- Powiedziałam po czym zniknęłam za drzwiami, słysząc jeszcze jak mruczy coś pod nosem.

Udałam się  do komnaty sułtana i usiadłam za stojakiem do pisania. Rozłożyłam pergamin i napisałam kilka kopi listu do wszystkich paszów, którzy nie są na wojnie. Podbiłam to pieczęcią z pierścienia, który leżał na stole. Oznaczał on namiestnika sułtana, gdy ten był na wojnie. Następnie kazałam najszybszym gońcomje rozesłać.  Na wierzchu znalazłam jeszcze papiery dotyczące ilości wojsk. Każdy z dowódców podliczył ile osób zginęło, ile walczyło. Czyli zsumuję to i gotowe. Ułatwili mi pracę. Na biurku leżały również dokumenty z rzeczami do zapłacenia i dofinansowaniami. Zaczęłam od początku. Pozapisywałam na oddzielnym pergaminie, żeby zapłacić za wszystko, lecz zauważyłam coś absurdalnego. Ktoś chciał zapłaty za mięso dostarczane do seraju. Niby nic dziwnego, ale jednak już przejrzałam fakturę za żywność. Dodatkowo dana faktura nie posiadała pieczęci. Stwierdziłam, że dziwnie to wygląda, więc odłożyłam na bok. Dalej znalazłam jeszcze sporo takich absurdalnych rachunków, na których krzyczano sobie dużo więcej, niż jest to zakładane. Wyczuwając jakieś przekręty, odkładałam to na bok.  Spisałam wszystkie prawidłowe zakupy, po czym podbiłam jeszcze raz pieczęcią. Dofinansowania zostawię Mustafie, bo on tu jest ten mądrzejszy.

-Wiedziałem, że tu będziesz.

-Dobra, choć tu. Znalazłam sporo nieprawidłowości w rachunkach. Absurdalne zakupy, których nie zrobiliśmy, dodatkowo po zawyżonych cenach.

-Nie wierzę. Skąd się to wzięło?

-Prawdopodobnie Ahdil Pasza chciał zarobić na przekręcie.

-Najwidoczniej. Swoją drogą teraz ojciec ma pecha z wybieraniem paszów. Sami idioci.- Skwitował ze śmiechem.

-Jak będzie następna wojna zostaje tutaj któryś z was, książąt, a nie pasza.- Prychnęłam.-Dobra, siadaj do pracy. Zebranie Dywanu zwołane. Później udany się do lochów na przesłuchiwanie jeńców.- Zakończyłam, a Mustafa jęknął niezadowolony, na co się zaśmiałam.

Inna SułtankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz