13.

461 18 0
                                    

Dni mijały. Nadszedł dzień, w którym miała się odbyć pełnia. Ubrałam swoją zbroję, do której mam nową spódnicę i tym razem sięgającą do połowy łydek, ale buty osłaniające nogi aż nad kolana. Dafne robiła wszystko, o co ją prosiłam, ale i tak była bardzo podejrzliwa. Gdy siedziałyśmy razem przy obiedzie zapytała:

-Dobra, to teraz mów, co się dzieje.

-Prawdopodobnie dzisiaj będzie kolejny atak.

-Co?- Wystraszyła się.

-Weź to.- Podałam jej z szafki jeden z sztyletów.- Obiecaj mi, że gdyby to się zaczęło będziesz robić to, co ci każę.

-Obiecuję. 

-Teraz już na szczęście nie muszę brać lekarstwa, więc razem z sułtankami udacie się do schronu. W środku znajdziecie kilka mieczy, będziesz musiała pilnować, by nikomu nic się nie stało. Do tego, schowa się tam z wami kilku eunuchów, żeby was strzec. Reszta haremu uda się do drugiego schronu, czym zarządzać będzie Nigar kalfa. Nie ważcie się opuszczać bezpiecznego miejsca. Tym razem nie będzie to wielka armia, jak wcześniej. To jest gra. Oni czekają tylko na moje potknięcie i moja w tym głowa, by się nie doczekali.

-Ale dlaczego im na tobie zależy?

-Gdy miałam pięć lat zostałam przez nich porwana. Dziś mija szósta rocznica mojego uwolnienia. Będą mnie traktować jak kartę przetargową.- Westchnęłam przeciągle, poprawiając dyndający na skórzanym pasie miecz w czarnej pochwie. Wyciągnęłam go i zaczęłam oglądać. Zabijał jednym ruchem. Jedno delikatne pociągnięcie rozcinało żyły, a mimo to nie było na nim widać śladów jakichkolwiek walk. Nad rękojeścią wyryte były słowa ,,na zawsze wierna". To jest moja broń. Po chwili do drzwi ktoś zapukał. Dafne pospiesznie otworzyła.

-Zaczęło się, pani.- Skinął mi głową jeden z eunuchów.

-Cholera.- Syknęłam.- Za wcześnie! Dafne, idź po moją siostrę i sułtankę Hurem. Ja udam się po matkę Mustafy. Ruchy!- Krzyknęłam wybiegając z komnaty. Bez pukania wpadłam do komnaty sułtanki Mahidevran. -Musicie się udać do schronu.- Powiedziałam.

-Co się dzieje?- Stwierdziła wystraszona. 

-Dafne wyjaśni wam wszystko w schronie. Ruchy!- Ponagliłam ją. Na korytarzu spotkałam Dafne, moją matkę i siostrę, którym kazałam udać się do schronu i to biegiem. Posłałam z nimi dwóch janczarów, którzy mieli mi pomagać. Ja nie jestem ważna. Udałam się na miejsce, gdzie planowaliśmy spotkać się z sułtanem i paszami.- Sułtanki i faworyty w schronie.- Powiedziałam, wchodząc na balkon w komnacie sułtana. Byli tam już wszyscy moi bracia, paszowie,mój mąż i ojciec.

  -Ojcze, jak to możliwe, że tego nie zauważyliśmy?- Zapytałam zszokowana, patrząc na około 8 tysięcy osób. Stałam na balkonie wyglądając przez niego na janczarów, którzy już ruszyli do walki.  

Inna SułtankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz