16.

413 18 0
                                    

-Skoro już wszystko ustaliliśmy, to sądzę, że czas już wracać.- Zadyrygował szach.- Kserus, pilnuj jej.- Wymieniony mężczyzna złapał mnie mocno za ramię i popchnął do wyjścia z namiotu. Następnie zostałam brutalnie wrzucona na grzbiet mojej kochanej Afry, przez co o mało nie spadłam.- Delikatniej idioto, to twoja przyszła królowa.- Sykną szach. Ogłowie mojej klaczy zostało przywiązane do siodła Kserusa, lecz na szczęście mogła wyprostować głowę, by wyglądało, że idzie pewna siebie. Także zaczęła się podróż. Zauważyłam, że Persowie nie mają żadnej czci dla ciał, swoich poległych zostawili, aby to Osmanie ich pochowali. Jednak po jakimś czasie coś przestało mi się zgadzać. Zamiast skręcać jechaliśmy prosto, jak do seraju. Nie odzywałam się. Po kilku minutach koń mojego strażnika się zatrzymał, więc to samo zrobiła Afra. Rozejrzałam się. Staliśmy pod pałacem. Idealnie pod balkonem, na którym jeszcze wcześniej rozmawiałam z ojcem. Nadal tam stał. On, Bali Bey, moi bracia i Ibrahim pasza. Posłałam im smutne, ale pokrzepiające spojrzenie i uśmiechnęłam się. Pokazałam ze złożonych rąk serce. W tym samym czasie jeden z Persów podał mój list strażnikowi z Topkapi. Konie zostały brutalnie zawrócowne.

-Delikatniej, ten koń ma delikatny pysk. To nie jest byle stepowiec.- Warknęłam na Kserusa. 

-Jak sobie życzysz, pani.- Zakpił i wykonał jeszcze jeden szybki zwrot.

Afra:

Afra:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Masz rację, niedługo zostanę twoją królową. Należy mi się twój szacunek.- Powiedziałam, pewnie prostując się na miejscu. Kserus zsiadł ze swojego konia i ruszył w moją stronę, wyciągając miecz. 

-Uważaj na słowa, jestem przy szachu dłużej niż ty żyjesz.- Syknął, przykładając mi stal do gardła.

-Nic mi nie zrobisz, bo nie chcesz się narażać swojemu panu, kundlu.- Powiedziałam z kpiącym uśmieszkiem.

-Kserus, co ty robisz, do cholery!? Nie można ci nawet w opiekę kobiety powierzyć, bo od razu grozisz jej mieczem!?- Wrzasnął szach. Uśmiechnęłam się kpiąco po raz kolejny.

-Moglibyście mnie odczepić od tego idioty? Mój koń jest delikatny.- Zaskarżyłam.

-Ale jaką wtedy mamy pewność, że nie uciekniesz?-Zapytał szach, podjeżdżając bliżej mnie.

-Jeśli ucieknę, wy wrócicie tu ze swoją armią, a mój lud jest dla mnie najważniejszy.- Powiedziała, chcąc brzmieć pewnie, lecz odruchowo opuściłam głowę. 

-Masz rację.- Po chwili Afra była już wolna i szła pewnym krokiem przed siebie. Posłałam jeszcze jedno smutne spojrzenie mojej rodzinie i tworząc jeszcze raz serce z rąk, odjechałam. 


POV Sulejman

Walka trwała, a ja puki co jedynie się jej przyglądałem. Wysłałem Mehmeta, by pomógł Safije dowodzić, jakby ktoś miał obiekcje, co do słuchania rozkazów kobiety. Gdy usłyszeliśmy drugi róg ze strony Perskiej, który oznaczał zatrzymanie bitwy. Taki sam rozkaz wydał mój syn. Coś się musiało stać. Tak bez powodu szach Perski nie wstrzymałby walki. Odpowiedź na moje pytania przyszła dość szybko, w postaci mojej ukochanej córki, siedzącej na swoim koniu, który jednak był przywiązany do innego. Przed nią jechał ten Perski kundel. Safije spojrzała na nas smutno, lecz się uśmiechnęła. Z dłoni złożyła kształt serca. Po chwili jeden z janczarów przyniósł nam list od niej. Po chwili widzieliśmy jak moja córka kłóci się z jej strażnikiem, aż w końcu jej koń zostaje odpięty od tamtego. Na moje usta wpłynął smutny uśmiech. Tak, ona zawsze stawia na swoim. Gdy odjechali otworzyłem list.

Drogi ojcze, padyszachu tego świata!

Jak możesz się domyśleć dostałam się do niewoli. Me serce umiera, lecz tak jest lepiej dla całego Imperium. Król Persji zagroził, że wytnie wszystkich w kraju w pień, jeśli nie zostanę jego żoną. Najprawdopodobniej już nigdy się nie spotkamy, ale wiedz, że kocham cię. Ciebie, matkę, braci, siostrę. Wszystkich.

na zawsze wierna
Safije, twoja córka


Gratuluję córki, sułtanie. Oddała się w niewolę, dla ratowania ludu? To szlachetne. Na dowód zawartego przed chwilą przymierza wracając do Persji nie będziemy niszczyć tego kraju. 
Nie martw się, zależy mi tylko na jej ciele, więc nie zginie.

Końcówka listu została napisana najprawdopodobniej przez tego kundla. Teraz moja złość jeszcze bardziej wzrosła. Podałem list Mustafie, a on dalej swoim braciom. Ich reakcja była podobna do mojej. Najbardziej obawiałem się, jak zareaguje Markoczolu. Był wściekły, prawdopodobnie bardziej ode mnie. Wymamrotał coś, po czym wyszedł.

Nie dziwiłem mu się. Teraz najtrudniejsze. Powiedzieć o tym Hurrem i reszcie. Nie wiedziałem czego si spodziewać, ale byłem przygotowany na najgorsze. Przez mnie moja córka dostała się do niewoli. Cholera!

Inna SułtankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz