Rozdział 3.

1K 112 17
                                    

[Rozdział po korekcie - 23.10.2020]

Strzał. Krzyk. Krew... mnóstwo krwi. Ciało osuwające się na podłogę i czerwona plama na ścianie - nie było chwili, abym po zamknięciu oczu, nie widziała tych obrazów, przesuwających się w mojej głowie niczym pełnometrażowy film.

Przez pierwsze noce od tego feralnego wydarzenia, nie potrafiłam zmrużyć oka. Cały czas widziałam zwłoki, leżące tuż przy fantomie strzelniczym, blond włosy splamione szkarłatem i otwarte oczy, które nie wyrażały nic, poza pustką. Tego dnia po raz pierwszy zabiłam człowieka. Po raz pierwszy w swoim życiu w ogóle byłam świadkiem czyjejś śmierci. Tak samo z resztą jak wszystkie pozostałe dziewczyny. Gdy rozbrzmiał dźwięk wystrzelonego naboju, zapanowała kompletna cisza. Kątem oka dostrzegłam, jak niektóre z moich towarzyszek odwracają wzrok lub spontanicznie oraz dyskretnie łapią i ściskają dłoń drugiej, stojącej gdzieś obok. Nie pamiętam, która krzyknęła najpierw.

Gdy kałuża krwi zaczęła się powiększać, ktoś prawie wyrwał się do leżącej bez ruchu dziewczyny. Wiedziałam, że nie żyła. Trafiłam w głowę, choć nie byłam pewna, czy akurat tam mierzyłam. Nie pamiętałam tych ostatnich sekund. Dopiero, gdy do moich uszu dotarło coś więcej, niż moje własne bicie serca, zdałam sobie sprawę, że zapanował chaos. Zimowy Żołnierz krzyknął coś po angielsku, a gdy i to nie podziałało, wyrwał mi z zesztywniałej dłoni pistolet i wystrzelił pół magazynku przed siebie.

Wszystkie, z drżeniem całego ciała i milcząc, odwróciłyśmy się w jego kierunku. W oczach mężczyzny dostrzegłam wściekłość. Były ciemne, nie wyrażały żadnych emocji.

- To była wasza pierwsza, najważniejsza lekcja. Romanova... - Spojrzał na mnie. - Spisałaś się.

Potaknęłam głową, ale nie miałam odwagi ani siły, by dostrzec reakcję innych. Byłam pewna, że za kotarą szoku, każda gdzieś z tyłu głowy chciała, bym teraz ja stanęła przy tej ścianie. Byłyśmy jednością, miałyśmy się wspierać, a ja właśnie stanęłam po tej drugiej stronie. Ale taka właśnie była cena, którą gotowa byłam zapłacić – zmuszona do tego, bądź nie.

Z czasem ta koszmarna wizja stała się jednak mniej traumatyczna. Rana zabliźniła się, choć trwale zapisując się w mojej historii. Przybrała trochę inną formę, przekształcając się w kolejny z morza powodów, aby jak najszybciej się stąd wydostać. Z całej siły chciałam pomścić tych wszystkich, których życie doprowadziło do tego miejsca, tak jak mnie. Zmazać choć częściowo plamę swoich czynów, odzyskując dobre imię, a poczucie winy i słabość zamienić w swój mocny punkt - w końcu mimo wszystko czegoś mnie w tym cholernym ośrodku nauczyli.

Treningi z Zimowym Żołnierzem pozwalały mi wzmocnić się fizycznie. Nie należały one do najprostszych, bynajmniej. Mało kto był wstanie wejść po schodach po przebiegnięciu dziesięciu kilometrów na mrozie i deszczu, nie mówiąc już o licznych obrażeniach, jakie spowodowała seria zajęć z walki wręcz. Tylko nauka języków nie sprawiała takich kłopotów.

Właściwie szybko pojęłam język angielski i ze względu na to, rozpoczęłam naukę francuskiego i łaciny, które również nie były dla mnie jakoś specjalnie problematyczne. Od czasu do czasu słyszałam nawet, jak kobieta w podeszłym wieku chwaliła mnie po cichu do Madame B., mówiąc, że mam znakomity talent do języków obcych. Oczywiście zawsze robiła to tak, abym ja tego nie słyszała. Pewnego dnia udało mi się jednak schować za filarem i podsłuchać, o czym mówią kobiety.

- Ta dziewczyna ma dopiero szesnaście lat, a już biegle posługuje się trzema językami. To nieprawdopodobne - powiedziała nauczycielka, żywo gestykulując.

- Więc trzeba tę umiejętność szlifować - odrzekła nasza "opiekunka". - A teraz niech już wraca do pokoju. Reszta dziewcząt nie może poczuć się gorsza od niej. To może wywołać bunty. A tego zdecydowanie nie chcemy.

Natasha Romanoff - From Dusk Till Dawn. Historia Czarnej WdowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz