Tego dnia spodziewałam się, że każda minuta będzie ciągnąć się w nieskończoność, ale nim się obejrzałam, ciemność zaciągnęła już na niebo.
Stojąc przy oknie, wypatrywałam kolejnych wielkich osobistości, przybywających na tegoroczny zjazd z okazji święta Trzydziestego Pierwszego Batalionu Rozpoznawczego, na który względu na elitarność tego oddziału, wszyscy generałowie bili się o zaproszenia. Tym razem, pojawił się nawet sam minister.
Zawsze zastanawiałam się jednak, czy oni wszyscy naprawdę wierzyli, że każdy tutaj jest "żołnierzem"... Większość oddziału stanowił blok dawnych agentów KGB, którzy pod przykrywką mogli dalej realizować wszystkie misje, niezgodne z protokołami dyplomatycznymi i polityką zagraniczną większości państw świata.
Cóż, sekret tkwił w tym, że najwidoczniej nikomu z góry to nie przeszkadzało, więc po co było się tym przejmować? Poza tym, kto by zamartwiał się jakąkolwiek zgodnością czegokolwiek z prawem, jeśli sukcesy misji wywiadowczych, nielegalnie działającej organizacji, przyćmiewały całą swoją rozciągłością oficjalnie działającą jednostkę wywiadowczą w kraju.
Z resztą właśnie ten fakt świętowano na każdej rocznicy powstania Batalionu. Jeszcze parę dni temu, pewnie sama byłabym na nie zaproszona, ale no, sporo się pozmieniało.
Zamiast ubierać się w mundur wyjściowy, pozostało mi tylko czekać, aż Alexei da sygnał, że udało mu się przygotować samolot.
Póki co, wszystko szło po naszym planie. O ile w tej chwili, cały plac wyglądał z góry, jak ogromne mrowisko pełne pięknie ubranych mężczyzn i towarzyszących im żon lub kochanek, tak w przeciągu godziny pozostał opustoszały, co jakiś czas goszcząc na swoim bruku spóźnionych gości.
Spojrzałam na wieżyczki strzelnicze. Stało tam tylko dwoje oficerów, co w porównaniu z normalnym dniem stanowiło nawet nie dwadzieścia procent pilnujących. Wszyscy, jak leciało, zostali przeniesieni do ochrony wnętrza budynku, w którym odbywała się główna atrakcja wieczoru. Z moich obliczeń i spostrzeżeń wynikało, że razem z Alexeiem mieliśmy szansę przejść do hangaru niepostrzeżenie między pierwszą a drugą zmianą wartowników.
- Zrobione.
Odwróciłam się w stronę drzwi, które po cichu zamknął chłopak.
- Nikt cię nie widział?
- W życiu, każdy jest zaabsorbowany darmowym alkoholem. Niektórzy już chodzą z butelkami piwa - powiedział, rozsiadając się na łóżku. - Nikt się nie spodziewa takich akcji na najbardziej chronionej imprezie w kraju.
- Najciemniej jest pod latarnią - przyznałam i podeszłam do regału, by po chwili wyjąć zwiniętą kartkę między półkami. Po chwili usiadłam i rozłożyłam ją sobie na kolanach. - To nasza droga - wskazałam zarys korytarza. - Podczas wojny była tu "opuszczona" baza lotnicza. Piloci po wylądowaniu nie przechodzili po placu tylko przebiegali przejściem podziemnym.
Szatyn wziął do ręki mapę i podłożył ją pod lampkę. Półmrok w pomieszczeniu sprawiał, że trzeba było wytężyć wzrok, żeby wyczytać zainteresowanie na jego twarzy.
- O tym na szkoleniu nie mówili. A szkoda - westchnął, łapiąc się pod boki. - Nie bardzo potrafię zlokalizować, z którego miejsca prowadzi ten tunel, ale wiem, w której części hangaru wychodzi. Jeśli dobrze myślę, to do przejścia zostanie nam paręnaście metrów.
- Wiem - przyznałam.
- Skąd? - Chłopak wydawał się zmieszany.
- Nawet nie wiesz, ile razy tam chodziłam - powiedziałam z rozbawieniem, przypominając sobie każdy potajemny spacer w nocy, by choć na chwilę zmienić otoczenie. Z hangaru wychodziło kryte wyjście na dach, więc raz na jakiś czas oglądałam coś innego, niż tylko ceglane mury, na których widok wychodziło większość okien.
CZYTASZ
Natasha Romanoff - From Dusk Till Dawn. Historia Czarnej Wdowy
FanfictionNie tak miało wyglądać dzieciństwo Natalii Romanovej. Nie na tym miało polegać jej życie, ale nikt pytał, czy się na to godziła. Kiedy odebrana siłą od rodziców, znalazła się w ośrodku szkoleniowym, nawet przez myśl nie przeszło jej, że ten jeden wi...