Gdy ostatnie promienie słońca zaczęły znikać za horyzontem, Alexei sam uznał, że zrobiło się na tyle bezpiecznie, by mógł już wrócić do swojej kwatery. Co prawda całość ośrodka była oświetlona również na zewnątrz, lecz perspektywa powrotu pod choć częściową osłoną nocy wydawała się znacząco łatwiejsza, niż ta w pełnym świetle. Nawet jeśli na warcie stali oficerowie, fizycznie nie byli oni w stanie tak dokładnie przypatrywać się każdej, przechodzącej osobie.
- Gdyby ktoś pytał, byłeś w budynku, żeby zdać dokumenty do archiwum - powiedziałam mu na odchodne, wiedząc, że w razie potrzeby, pełniący tam dyżur żołnierz, poświadczy na naszą korzyść.
W takich chwilach dziękowałam Bogu, za tamtą noc, w której wzięłam na siebie winę za zagubienie jednej kartki z akt misji. Tym sposobem odciągnęłam podejrzenia z nowo przybyłego wtedy archiwisty i dodatkowo zapewniłam sobie dług wdzięczności.
- Widzimy się jutro?
Alexei spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem, gdy moje pytanie przeniknęło powietrze.
- W końcu chcemy rozpracować tego Amerykanina - westchnęłam i skrzyżowałam ramiona na piersiach, stając przy drzwiach. - Więc tak, widzimy się, o ile nie zajdą jakieś nieoczekiwane okoliczności.
- To znaczy?
Wzruszyłam ramionami.
- A ja wiem? Już taka moja natura, że jestem podejrzliwa. Dobrze wiesz, że musimy być bardzo ostrożni, jeśli chcemy działać na własną rękę.
Twarz chłopaka wykrzywił grymas bólu. Po chwili odruchowo złapał się za plecy.
- Nie musisz mi o tym przypominać. Chyba mój stan wystarczająco świadczy o tym, że nie tęskno mi do złapania za niesubordynację - zaśmiał się gardłowo.
- I tego się trzymajmy, a teraz idź już. Zaraz będzie obchód.
Alexei przytaknął i zniknął za drzwiami. Odetchnęłam głęboko, mając nadzieję, że nic mu się nie stanie i rzuciłam się na łóżko. Nagle coś mokrego zaczęło przebijać się przez materiał mojej koszulki. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się do pozycji siedzącej, od razu zwracając wzrok na materac - cały przesiąknięty potem. W niektórych miejscach dało się nawet zauważyć kropelki krwi, pochodzące z ran szatyna.
- Cholera...
Schowałam twarz w dłoniach. Miałam już dość dzisiejszego dnia i prawdę mówiąc, chciałam po prostu iść spać. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nawet, czy nie olać faktu mokrego prześcieradła i jakoś to przecierpieć przez noc. Nie na takich łóżkach zdarzało mi się leżeć w trakcie mojego życia...
Dywagacja ta stała się jednak bez znaczenia, gdy dotarła do mnie jeszcze jedna myśl. Jeśli Alexei naprawdę musiałby tłumaczyć się po drodze, przydałoby się, aby osoba, która miała mu dać alibi, o tym wiedziała. A to z kolei znaczyło, że i tak nie mogłam teraz odpocząć. Bez względu już na to, czy łóżko było czyste, czy nie.
Niechętnie, acz szybko nałożyłam na siebie czarne, wojskowe buty i narzuciłam skórzaną kurtkę, za dużą o przynajmniej dwa rozmiary. Wyklinając wszystko i wszystkich, wyszłam z pokoju i puściłam się biegiem przez korytarz do windy.
Nie wiem, czy po prostu miałam to szczęście, czy popadłam już w paranoję, ale przez całą długość przemierzonych pięter, nie spotkałam żywej duszy. Jedynym dźwiękiem, towarzyszącym mi, były nieznośne szumy podłużnych, migających lamp, znajdujących się na suficie. Nie oświetlały one jakoś specjalnie pomieszczeń i właściwie mogłabym powiedzieć, że podobny efekt dałby ich brak. W końcu jednak dotarłam do ostatniej. Bardziej jaskrawej i większej, z tabliczką, przybitą do ogromnych, drewnianych drzwi, na której widniał upragniony napis - ARCHIWUM.
![](https://img.wattpad.com/cover/78260491-288-k388332.jpg)
CZYTASZ
Natasha Romanoff - From Dusk Till Dawn. Historia Czarnej Wdowy
ФанфикNie tak miało wyglądać dzieciństwo Natalii Romanovej. Nie na tym miało polegać jej życie, ale nikt pytał, czy się na to godziła. Kiedy odebrana siłą od rodziców, znalazła się w ośrodku szkoleniowym, nawet przez myśl nie przeszło jej, że ten jeden wi...