Rozdział 18.

428 54 5
                                    

Miesiąc później. Ukraina. Odessa.

Wychwycenie obecnego adresu przebywania generała Klimova, podejrzanego o zabójstwo Jamesa nie poszło tak szybko, jak się tego spodziewałam. O ile w przypadku dorwania gangstera, odpowiedzialnego za śmierć moich rodzicieli, pomógł mi los i były rosyjski żołnierz, tak namierzenie wciąż aktywnego agenta, który zacierał po sobie każdy ślad, graniczyło z cudem. Dopiero parę dni wcześniej dostałam cynk od znajomego w wywiadzie ukraińskim, że mój poszukiwany przyleciał tam na nową misję, sprzątania brudów po dawnym Związku Radzieckim.

Nie zastanawiając się długo zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i po dokupieniu sobie lepszego uzbrojenia, przeniosłam się do sąsiedniego państwa. Wiedząc, że nie zabawię tam długo, wynajęłam byle jaki pokój na nazwisko jakiejś studentki i w spokoju czekałam na właściwy moment, by zrealizować swój cel oraz dorwać tego, który zlikwidował Zimowego Żołnierza.

Na okazję wystarczyło poczekać tylko dwa dni. Klimov dostał za zadanie, wyczyścić stare magazyny z dokumentów i plików na obrzeżach miasta. Ideale miejsce. Bez nadmiaru ludzi i cywilizacji.

Stojąc pod drzwiami budynku, pokryta warstwą kurzu od czołgania się pod bazę, zastanawiałam się, czy dobrze robiłam, ładując się centralnie na cały oddział agentów, ale fakt, że innej szansy mogło już nie być, sprawił, że moje wątpliwości zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.

Przewiesiłam przez siebie karabin i nakierowując go przed siebie, uchyliłam drzwi. Te otworzyły się z niemałym skrzypnięciem, jakby nikt nie ruszał ich od paru dobrych lat - niewykluczone, że tak właśnie było. Wygląd pomieszczenia również tę tezę potwierdzał. Gdy tylko przekroczyłam próg, w moje nozdrza uderzył nieprzyjemny zapach wilgoci, płynący najpewniej ze zdartych ścian, pokrytych kilkumetrową warstwą pleśni i grzyba oraz kałuż, wytworzonych od dziur w dachu. Odgłos kapiących kropel rozchodził się echem po całej powierzchni magazynu, ale poza nim, nie słychać było niczego innego.

Rozejrzałam się wokoło. Wszystkie regały były puste. Nawet jeśli jeszcze niedawno przepełnione były kartonami lub czymś innym, ktoś już skrzętnie się nimi zajął. Spóźniłam się.

- Cholera jasna - wydusiłam z siebie, opuszczając broń.

- Czyżby udało mi się przechytrzyć samą Czarną Wdowę?

Słysząc głos za mną, odwróciłam się szybko, wymierzając karabin w stojącego przede mną mężczyznę. Był szczupły i wysoki, na moje oko, lekko po czterdziestce. Krótko przystrzyżone ciemne blond włosy miał dokładnie ułożone, choć właściwie wszystko w jego wyglądzie było dokładne. Nienaganny garnitur i krawat sprawiały raczej odczucie, że rozmawia się z wysoce postawionym przedsiębiorcą niżeli agentem, który miał tu sprzątać.

- Aleksander Klimov - upewniłam się, nie zdejmując go z muszki.

- We własnej osobie - uśmiechnął się i rozłożył ramiona w geście prezentacji.

- Skąd wiedziałeś, że się zjawię? - Zapytałam podejrzliwie, szukając w głowie, kto mógł mnie zdradzić.

Mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem.

- Błagam. Myślisz, że informacje o tym, że zabiłaś tego gangstera się nie rozniosły? Ktoś w barze cię rozpoznał i informacja poszła w świat. A ja -wskazał na siebie. - Też mam znajomych w Kijowie, którzy mi mówią, kiedy ktoś chce przeprowadzić na mnie zamach.

- Dlatego chciałeś załatwić misję wcześniej. Żebyśmy zostali tu sami - wydedukowałam, ilustrując każdy ruch, gest, czy spojrzenie, jakie wykonywał.

Blondyn wzruszył ramionami.

- Przyznam szczerze, że imponuje mi to, jak złamałaś wszelkie możliwe zasady, by sama wymierzać sprawiedliwość i pomimo tego, że szuka cię cała Rosja, dalej się w to bawisz. Zastanawia mnie tylko, co ja robię w tej układance. Jakie informacje masz na mnie, Natalio - powiedział, akcentując moje imię z szelmowskim uśmiechem.

Natasha Romanoff - From Dusk Till Dawn. Historia Czarnej WdowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz