Misja

1K 70 37
                                    

Troje młodych ludzi z małymi, wiklinowymi koszyczkami w rękach spacerowało po lesie. Byłam jednym z nich. Razem z Isią i Chrome zbieraliśmy zioła dla Ezarela. Nie znałam się jeszcze najlepiej na tutejszej roślinności, co utrudniało mi zadanie. Dobrze, że moja nowa znajoma okazała się być członkinią Straży Absyntu i znaną specjalistką w tej dziedzinie. Już od naszego pierwszego spotkania miałam pewność, że jest miłośniczką przyrody, ale myślałam głównie o zwierzętach. Nie spodziewałam się, że ma tak rozległą wiedzę. Może to dlatego, że wcześniej nie pytałam jej o przynależność do jednego z czterech oddziałów. To oczywiste, że podwładni ironicznego elfa znają się na alchemii, więc i wykorzystywanych w niej ziołach.

Przyznam, że Brownie bardzo mi pomogła. Pozwalała mi dotknąć i dokładnie obejrzeć każdą zebraną roślinę, a potem zaznaczałyśmy ją na liście, żebym nauczyła się jej nazwy. Te wiadomości mogą przydać mi się w przyszłości. Może kiedyś zostanę dopuszczona do przygotowywania mikstur dla kogoś poza mną samą. Byłam naprawdę zafascynowana tym światem, różnymi formami życia i metodami leczenia. Oraz tym działem nauki, który zahaczał o coś spoza zasięgu „ludzkiej" logiki, o coś magicznego. Dlatego byłaby dla mnie wyróżnieniem i powodem do radości możliwość wykonywania większej ilości czynności typowych dla członków mojej straży. Taki miałam powód do poszerzania swojej wiedzy.

Młody wilk towarzyszył nam, ponieważ jego chowaniec wyczuwał zapach ziół, co znacznie ułatwiało szukanie ich. Nasze odpoczywały po pobycie w przychodni, przez co nie mogłyśmy ich zabrać ze sobą i Miiko wezwała Chrome na pomoc. Oboje swoich partnerów na misji uważałam za przyjaciół, więc czułam się swobodnie. Przynajmniej dopóki nie usłyszałam szelestu w krzakach. Dzień był bezwietrzny. Sytuacja mogła się zmienić, ale mimo wszystko postanowiłam się rozejrzeć. Isia, skupiona na ziołach, nie zauważyła przemykającej blisko nas między drzewami czarnej sylwetki. Podobnie jak Chrome, który szukał Schwarza. Taki chowaniec, jaki właściciel – obaj lubią przeszukiwać teren przy okazji wykonywania misji.

- Chyba tego nie uniknę... - Pomyślałam ciut za głośno i z westchnieniem.

- O co chodzi? - Chrome spojrzał na mnie zaniepokojony. Zaraz po nim odwróciła się też Isia.

- E... Ja... - Musiałam szybko coś wymyślić. - Głupio przyznać... Muszę się oddalić za potrzebą. - Wbiłam wzrok w ziemię, po czym pobiegłam w zarośla, mając nadzieję, że to kupili.

~

Kiedy szłam zapytać Ykhar o jakieś zadanie dla mnie i przechodziłam obok Sali Kryształu, wielka ręka wciągnęła mnie do środka. Te ogromne muskuły i ciemna karnacja... Nie rozumiałam, czemu Jamon mi to robi. Choć puścił moje ubranie, gdy się szarpnęłam, wciąż stał za mną, dając tym samym do zrozumienia, że nie pozwoli mi wyjść. Rozejrzałam się dookoła. Miiko, Ezarel, młoda kotka i jeszcze młodszy wilk żywo o czymś dyskutowali. Wkrótce miało do mnie dotrzeć, po co i ja tam byłam, bo Kitsune wreszcie mnie zauważyła.

- Dobrze, że już jesteś. - Rzuciła. - Ezarel ma misję dla Was.

Spojrzałam na nią pytająco, jednak to elf pospieszył z wyjaśnieniami.

- Nie żebym uważał Cię za osobę kompetentną - zaczął milutko jak zawsze. - Tych dwoje nalegało na Twoje towarzystwo.

- Bo jest znacznie milsza od Ciebie. - Wycedziła Isia.

- Miałaś na myśli słabsza. - Odrzekł pewnie Ez. - Tak się to wymawia: słab sza.

- Brak szacunku dla innych nie jest oznaką siły.

- Wypraszam sobie. Szanuję tych, którzy są tego godni, jak Huang Hua. Do tej pory nie wiem, czemu musiała mieć tak marną obsługę. - Posłał mi niezwykle irytujące spojrzenie.

Zbiegi okoliczności nie istniejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz