Następnego ranka obudziłam się w czystych butach w swoim namiocie. Uznałabym wszystko za sen, gdybym nie wiedziała, jak perfekcyjnie Leiftan musi zacierać ślady, skoro jeszcze nie został skazany za zdradę. Wyszykowałam się. Nawet na niego nie spojrzałam na zbiórce pod murami wioski. Krótkie pożegnanie i już przemierzaliśmy nieznane mi dotąd szlaki za grotami, które okazały się znacznie szersze niż leśne drogi, dzięki czemu nasze szyki nie ciągnęły się niemiłosiernie. Lecz im bliżej gór, tym stawały się węższe. Jakimś cudem, po dwóch dniach medyczki mi odpuściły. A ja wciąż czułam sporadycznie ścisk serca, bóle w klatce, ukrywane przed nimi, żeby nie odbierać Ewelein i Huang Hua nadziei, że dystans osłabi moją więź z kryształem.
- Oto i my na drodze pielgrzymów.
- Drodze pielgrzymów? - Huang Hua zaintrygowała mnie.
- Podczas gdy świątynia była w swoim Złotym wieku, liczne faeries przychodziły tutaj na pielgrzymkę.
- Dlaczego odbywały pielgrzymkę aż do twojej świątyni? - Drążyłam dalej.
- Dla fletu. Przyjeżdżali tutaj w nadziei otrzymania jego błogosławieństwa. - Przykucnęła i wzięła trochę ziemi w dłonie. - Popatrz, możemy wciąż wyczuć energię tych bytów. Wszystkie ich chęci, ich pragnienia są zakotwiczone na zawsze w ziemi. Chodź zobaczyć.
- Co to jest? - Zapytałam, gdy zaprowadziła mnie do torii, wskazując palcem inskrypcje w drewnie.
- Modlitwy do Feniksa. - Jej głos był ciepły. - Zostały wpisane tutaj przy stworzeniu tego torii przez mnichów z twojego świata.
- Mnichów z mojego świata? Jak to możliwe? Przybyli do Eldaryi, by to zrobić?
- Powiedzmy raczej, że to torii przyszło do nas. - Odparła zagadkowo. - Kontynuujmy, świątynia jest wciąż daleko.
Zgodziłam się niechętnie.
Nasze shau'kobowy wlokły się po stromym zboczu aż dotarliśmy do pokrytej grawerami skały na szczycie wzniesienia. Parę osób zeskoczyło z siodeł śladem Huang Hua. Modlili się. Początkowo olałam sprawę, ale potem wytężyłam zmysły w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, kogo prosili o bezpieczny dojazd do świątyni. Aż zobaczyłam witającą mnie sylwetkę. Wystrzeliłam jak z procy. Spieszyłam się tak, że potknęłam się o kamień i omal nie straciłam równowagi. Przezorność nie zaszkodzi, ale trzeba ją stosować również w patrzeniu pod nogi. Niemniej, jakoś dotarłam do reszty, nie zabiwszy się. Nie znając słów modlitwy, wkładałam swe intencje w błaganie o przejazd bez komplikacji.
- Nazywamy to miejsce: góry Sizhe. - Huang Hua zaczęła historię. - Wiesz, co Sizhe ma oznaczać?
- Wcale.
- To oznacza "zmarli" w języku moich przodków.
- Zatem starożytni, o których mówiliśmy w naszych modlitwach... są tymi, którzy zginęli?- Domyśliłam się.
- Właśnie. Tak dokładniej, są to zmarli wędrowcy, ci, którzy nie otrzymali sakramentu dla innego życia i którzy przybywają do naszej świątyni, by odnaleźć spoczynek. Prosimy ich o ochronę, w zamian za co prowadzimy ich do świątyni.
- Rozumiem. Zdarzyło się już, że jakieś osoby zostały zaatakowane przez duchy, ponieważ nie poprosiły o ochronę?
- Zaatakowane nie, ale duchy mogą być figlarne, wręcz bardzo uciążliwe... - Zamyśliła się. - Raz Feng Zifu zapomniał poprosić o ich ochronę. I... - Wybuchnęła śmiechem. - Dusze... ha ha... - Oczy jej łzawiły. - Nie przestawały rozplatać jego koka! Zif' wyszedł z siebie!
Wyobrażałam to sobie. To prawda, że wyglądał na kogoś wyniosłego na punkcie prezencji. Taka psota musiała zarumienić jego policzki mieszanką zawstydzenia i złości, doprowadzić go do bezradnego wymachiwania rękami, prób ulizania fryzury, a wszystko to w biegu, by jak najszybciej oddalić się od źródeł dokuczliwości. Śmiałam się. A co dopiero gdyby to było prawdziwe wspomnienie. Niemal zazdrościłam Huang Hua widoku, ale z drugiej strony pewnie wszystkim, którzy go wyśmiali, groziło niebezpieczeństwo. Niby starzec. Tyle że walczył lepiej niż niejeden młody wojownik. Na dodatek, można umrzeć z głodu, gdy narazić się na gniew Karuto, do czego niebezpiecznie się zbliżyłam, biorąc pod uwagę, jakie mi posłał spojrzenie.
CZYTASZ
Zbiegi okoliczności nie istnieją
Fanfiction"Zbiegi okoliczności nie istnieją." Pewna bohaterka, wierząc w te słowa i desperacko się ich trzymając, postanowiła zostać w Eldaryi i wymazać swoje istnienie na Ziemi. Co później działo się z nią w świecie, który sama wybrała? Jak potoczyły się jej...