U bram naszego celu, stojący w szeregu członkowie Straży Absyntu wypowiadali niezrozumiałe dla mnie inkantacje. Zapewne po to, by utrzymać niewidzialną barierę, za którą tłoczyła się masa Balenvian. Większość tubylców sprawiała wrażenie oszalałych ze wściekłości. Jedni trzymali w rękach widły, inni kosy. W ich oczach błyszczało wiele negatywnych emocji. Cierpienie, gniew, chęć zemsty, nienawiść. Marszczyli brwi, zaciskali szczęki i pięści, wymachiwali bronią. Po tym, jak otwierali usta, wywnioskowałam, że również krzyczeli na Strażników, lecz zagłuszał ich przejrzysty mur. Wyglądali co najmniej niepokojąco. Dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie, nawet jeśli przyglądałam się temu jedynie z daleka. Mimo to Huang Hua rozkazała wszystkim przestać rzucać zaklęcia. Podwładni Ezarela spojrzeli na nią pytająco, jakby wątpili w słuszność wydanego przez nią polecenia, ale posłusznie je wykonali.
- Na mocy uprzednio podpisanego traktatu, ustanawiającego rozejm między narodem mykonid i Balenvią, wzywam was, byście się rozstąpili.
Autorytet pretendentki do tytułu Feniksa po raz kolejny okazał się niepodważalny. Wściekły tłum stopniowo się wycofywał, w miarę jak ona i Ethel posuwali się do przodu. Ruszyłam za nimi niepewnym krokiem. Byłam przerażona na myśl, że coś mogłoby się źle potoczyć. A ona mnie nie opuszczała. Negatywny, wewnętrzny głosik nie dawał się uciszyć. Wciąż szeptał, że na tamtą chwilę wszystko szło podejrzanie zbyt gładko. Uspokajała mnie jedynie świadomość, że eskortowali nas członkowie Straży Obsydianu. W takim składzie przedzieraliśmy się na plac w centrum wioski. Mimo przerażających szeptów jej mieszkańców, Huang Hua pozostawała niewzruszona. Emanowała niezachwianą pewnością siebie, czego jej zazdrościłam. Z uniesioną głową prowadziła nas do celu.
Gdy już tam dotarliśmy, ze stłoczonej naprzeciw nas masy faeries wyłoniły się dwie sylwetki - burmistrz i seniorka Haglae. Ona rozpromieniła się na widok Ethela, on zdawał się przerażony jego przybyciem. Zatem to gnomka przejęła inicjatywę. Entuzjastycznie powitała gościa w swoich skromnych progach, na co on odpowiedział z takim samym brakiem zarozumiałości. Nieco rozczarowało mnie rychłe przerwanie tej uprzejmej wymiany zdań przez moją przełożoną, lecz doskonale rozumiałam jej motywy. Im szybciej przeszliśmy do formalności, tym większe mieliśmy szanse szybciej uznać misję za zakończoną. Kiedy ogłosiła, że wykonaliśmy swoją część kontraktu, więc groty nie powinny dłużej stanowić zagrożenia, w tłumie rozbrzmiały okrzyki pełne zdumienia. Wtedy wyjaśniła mieszkańcom wioski, co znaleźliśmy w korytarzach: liczne kryształy, które wyrwałam ze ściany. Wspomniała również, że mykonidy dowolnie osłabiły się, by wstrzymać truciznę. Haglae obróciła się do burmistrza i posłała mu znaczące spojrzenie.
- Rozumiem... - Ponownie zabrała głos. - Patriarcho Ethelu, w imieniu Balenvian, przedstawiam panu nasze najszczersze przeprosiny za całe zło, które moi pobratymcy wyrządzili waszemu ludowi.
- Wina spoczywa na nas. Zaakceptujcie nasze najszczersze przeprosiny za tę młodą kobietę...
Jego słowa wywołały do odpowiedzi Gostiena, którego żona uległa śmiertelnemu zatruciu, próbując znaleźć w jaskiniach zioła potrzebne do wytworzenia medykamentów. Podszedł do mykonidy, pytając, czy to Louce miał na myśli. W jego oczach nie czaił się strach, lecz bezgraniczny smutek. Ethel poprosił go, by się przedstawił, a później dopytał o imię jego ukochanej. Przyznał, że nie poznał go wcześniej, chociaż przychodziła do grot regularnie w poszukiwaniu leczniczych roślin, które jego podwładni zwykli układać w jej zasięgu. Uważali tamten obszar za strefę bezpieczeństwa. Nie przewidzieli, że trucizna mogła tak bardzo się rozprzestrzenić. Złożywszy te wyjaśnienia, Patriarcha ponownie poprosił o przebaczenie. Jednak Gostien nie umiał mu go udzielić. Krzyczał, że Louce była miłością jego życia, wszystkim, co miał na świecie.
CZYTASZ
Zbiegi okoliczności nie istnieją
Fanfiction"Zbiegi okoliczności nie istnieją." Pewna bohaterka, wierząc w te słowa i desperacko się ich trzymając, postanowiła zostać w Eldaryi i wymazać swoje istnienie na Ziemi. Co później działo się z nią w świecie, który sama wybrała? Jak potoczyły się jej...