Kurczaki, wczoraj spędziłam cały dzień z siostrą i nie wrzuciłam rozdziału. Wrzucę jutro dwa, żeby skończyć w tym tygodniu. Co Wy na to?
---------------------------------------------------------------------------
Zamierzałam po kolacji udać się na spoczynek, lecz trafiłam w środek zgromadzenia. Sala Drzwi roiła się od sylwetek i huczała rozmowami. Nikt nie wiedział, o co chodzi, ale pilne zebranie z reguły oznaczało poważne wieści. Tylko Karuto zachowywał się nieadekwatnie do słów Miiko - w zupełnym kontraście okazywał podekscytowanie zamiast zdenerwowania wyczuwalnego w całym pomieszczeniu. Jemu najdłużej zajęło przyjąć wieści z przerażeniem i przytłoczeniem, jakie wzbudzały okoliczności. Wtedy szefowa pospieszyła z pokrzepieniem, że znaleźli rozwiązanie, a Huang Hua wystąpiła do przodu. Mówiła o flecie, dźwięk nazwy którego rozbudził zdziwienie i fascynację nawet wśród "starych wyjadaczy", stojących blisko mnie. Wszystko wskazywało na to, że skorzystanie z jego potęgi doprowadziłoby do wyzdrowienia kryształu.
- W ich wielkiej dobroci i w dowód ich przyjaźni do mego ludu, Lśniąca Straż zgodziła się towarzyszyć mi aż do Świątyni Fenghuangów i zapewnić bezpieczeństwo fletu, jak również i moje.
Dołączyłam do osób, zgłaszających się na ochotnika do tej misji. Następnie kandydatka do tytułu Feniksa poprosiła mnie o rozmowę na osobności. Zaprosiła mnie do Fenghuangów, na co zareagowałam entuzjastycznie, dopóki nie dopowiedziała, że to zaproszenie na stałe. Gdyby padło wcześniej, zanim ogarnęło mną silne przyciąganie do Leiftana, zgodziłabym się bez wahania, a tak z wdzięcznością przyjęłam czas do namysłu. Poszłyśmy każda w swoją stronę, ale zaraz wpadłam na nią ponownie, jak rozmawiała z Ewelein. Pielęgniarka mówiła o powodzie swojego udziału w wyprawie, co wcale mi się nie podobało, bo brzmiało na coś związanego ze mną, co przede mną ukrywali. Omawiały podejrzenie odnośnie siły mojej więzi z kryształem - że dystans jej nie osłabi. Jednak zamknęły drzwi przychodni, zanim zdążyłam zadać jakieś pytanie w tym temacie.
W nocy przypominały mi się fragmenty wizji. Mroczna sylwetka mężczyzny i ciepło Huang Hua tworzyły zamęt w mojej głowie, mieszając się ze wspomnieniami rozmów na jawie, aż wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Leiftan przyznał, że zniszczył wszystko, na co pracowałam. Czyżby nie chodziło wyłącznie o ucieczkę Naytili? Czyżby był tym daemonem, który wywołał chorobę kryształu, emanując nienawiścią w czystej formie? Przecież krzywdząc Wyrocznię, również mi wyrządzał krzywdę. Pytanie, na ile świadomie. Mógł nie wiedzieć o naszej więzi, nie doceniać jej siły lub planować coś, co by neutralizowało wpływ jego działań na mnie. Albo chciał mnie zabić, ale do tego nie potrzebował takiej intrygi. Okazja nadarzała mu się wielokrotnie, chociażby gdy wyjawiał mi prawdę.
Nie wyspałam się, za to poukładałam swoje myśli, a z nimi podejście do misji. Wstałam zdeterminowana wyruszyć na poszukiwania fletu, dla dobra swojego i kryształu, nawet jeśli Leiftana wypracowywanie wspólnej drogi nie przekonywało; nawet jeśli musiałabym z nim walczyć w celu sprowadzenia do K.G. artefaktu. Niemniej o dzień wstrzymały mnie przygotowania. Przy okazji dowiedziałam się, kto jedzie, kto nie, kto zwlekał z decyzją do ostatniej chwili... Nic mnie nie zaskoczyło w rozmowie z Chrome. Rozpierała go energia, jak przed każdą podróżą, miał nadzieję spędzić czas z Karenn, jak to zakochany nastolatek, a jego polecił Leiftan, jakże by inaczej, skoro knuli po jednej stronie. Najwięcej zamętu wprowadzały odpowiedzi Szefów Straży, z których żaden nie był pewien swojego udziału.
Chodziłam, zbierałam informacje, apteczkę, rzeczy na przebranie... Wreszcie trafiłam do stołówki z potwierdzeniem od Ykhar, że przysłała mnie na pomoc w sporządzaniu racji żywnościowych. Gdyby nie świstek, Karuto wyrzuciłby mnie wraz z innymi, wyzywając od nierobów i Eldarya wie, co jeszcze, a tak zagonił mnie do pracy niczym kobyłę, sądząc po mnogości produktów, którymi w spiżarni zarzucił moje ręce. Sprowokował mnie, ja jego, przez co upadłam na plecy, przeciążona torbami. Wziął trzy ode mnie, pięć kolejnych, lekkim krokiem zostawiając w tyle moje obolałe pośladki i opadniętą szczękę. Kto by przypuszczał, że taki tłuścioch dźwiga ciężary?
CZYTASZ
Zbiegi okoliczności nie istnieją
Fanfiction"Zbiegi okoliczności nie istnieją." Pewna bohaterka, wierząc w te słowa i desperacko się ich trzymając, postanowiła zostać w Eldaryi i wymazać swoje istnienie na Ziemi. Co później działo się z nią w świecie, który sama wybrała? Jak potoczyły się jej...