Zmiany

106 10 3
                                    

Okej, poprzednie rozdziały mocno opierały się na 16 odcinku gry, a teraz wchodzi moje ujęcie 17, że zamiast wybrać zawód od razu, najpierw próbujemy sił w każdym po trochu. A między stażami będą też sceny autorskie, jak kogoś to interesuje ;)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po powrocie z Balenvii wiele się zmieniło. Zyskałam nieco pewności siebie dzięki doprowadzeniu do końca ważnej dla mnie misji, a jeszcze więcej będąc docenioną przez Miiko. Zaimponowałam jej liczbą zdobytych odłamków kryształu. Przy okazji odkładania ich na miejsce, kitsune wyjaśniła mi, dlaczego tak silny ból towarzyszył wyrywaniu ich ze skalnej ściany w grotach. Dowiedziałam się, że fragmenty oddalone od błogosławionego przez Wyrocznię Wielkiego Kryształu, psuły się od środka. Nikt w Straży nie znał przyczyny tego fenomenu. Na ten temat krążyły jedynie teorie. Mniej teoretyczna była za to zmiana w podejściu Miiko do mojej osoby. Szefowa musiała w końcu dostrzec, jak wyjątkowa więź łączyła mnie z najważniejszym duchem ich świata. Nie potrafiła dłużej patrzeć na mnie z góry po raporcie, który jej złożyłam. A to z kolei otworzyło przede mną nowe możliwości.

Dwa dni później odbyło się zebranie w Sali Drzwi. Wtedy już wszyscy mieszkańcy Eel, nie tylko zaangażowani Strażnicy, poznali przebieg misji pokojowej, włącznie z moim „wyjątkowym" wkładem w jej powodzenie. Zwrócone ku mnie po tych nowinach spojrzenia, choć mi schlebiały, wprowadziły mnie w zakłopotanie. Dawno nie znajdowałam się w centrum uwagi. Ciepło rozlało się po mojej twarzy, na której nieśmiało wystąpił uśmiech. Napędzając dalej ekscytację publiczności, Miiko ciągnęła swoją opowieść, aż doszła do informacji, których nawet ja, bohaterka wyprawy, się nie spodziewałam. Skoro konflikt w Balenvii został zażegnany, Leodille i Milo zostali nowymi członkami Straży, a i skład Lśniącej w owym czasie nieco się zmienił.

Wieści te zgrabnie się ze sobą łączyły. Gdyby ktoś obawiał się zagrożenia ze strony trucizny mykoid, musiał jedynie zaufać diagnozom i analizom Ewelein, która przejęła posadę po Kero. Zainicjowałam falę oklasków na cześć jej awansu. Cieszyłam się, że przystała na poszerzenie swojego zakresu obowiązków. Zawsze uważałam ją za osobę kompetentną. Co do Keroshana, już wcześniej zdążyłam się upewnić, że nie żałował swojej decyzji. Na koniec Miiko poprosiła, bym stanęła obok niej, po czym nadrobiła swoje wcześniejsze niedopatrzenie i dokonała oficjalnej prezentacji mnie jako Ziemianki. Najwyraźniej nie wszyscy byli z tym na bieżąco, bo usłyszałam parę okrzyków zdumienia.

Najbardziej mnie jednak zszokowały jej następne słowa. Ludzie stanowili w Eldaryi swego rodzaju rzadkość i każde ich przybycie wzbudzało zainteresowanie. Moje spektakularne powodzenia przysporzyły go również i mnie. Jak się okazało, niektóre „wysokie władze" obrały mnie za cel ze względu na moje pochodzenie. Domyślałam się, że pożądały ludzkiej wiedzy, którą posłużyłam się chociażby proponując stworzenie masek ochronnych. Kitsune podkreśliła zatem, że pozostaję pod protekcją Straży Eel i ktokolwiek chciał się do mnie zbliżyć, najpierw musiał stawić czoła jej członkom. Chrome zbuntował się, że tak naprawdę nie byłam już Ziemianką, tylko jedną z nich, czemu zawtórowało dwóch mężczyzn. Wreszcie poczułam się zaakceptowana. Wtedy Miiko zwróciła się do mnie z uroczystym wyrazem twarzy.

- Powinnam zrobić to na początku zamiast w ciebie wątpić.

Wychodząc z zebrania, natknęłam się na Leiftana w korytarzu. Nie miał zbyt wiele czasu, by ze mną porozmawiać, ale zdążyłam mu podziękować za poświęcenie, jakim się wykazał, oddając mi swoją maskę w wypełnionych trucizną, skalnych korytarzach, i przeprosić, że nie udało mi się zrobić tego wcześniej. Powiedział, że to normalne i czuł się zobowiązany jako członek Lśniącej. Chyba starał się zachować dystans, jak postanowiłam tamtej pamiętnej nocy. Niemniej, kiedy nalegałam, że podjął spore ryzyko, bo przecież mógł zostać ranny lub zginąć, dodał coś ujmującego. Nie zastanawiał się nad niczym w chwili działania, zareagował impulsywnie, ale nie żałował tej decyzji i nigdy by jej nie cofnął. Już się ze mną pożegnał, po czym postanowił powiedzieć coś jeszcze. Podziękował za moją wizytę w polowej przychodni, za chęć sprawdzenia jego stanu, o której powiedziała mu Ewelein. Odszedł, puszczając do mnie oczko.

Zbiegi okoliczności nie istniejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz