Rozdział I

20.3K 648 346
                                    

Wpadłam do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami i walnęłam się na łóżko.

Co jest ze mną nie tak? Dlaczego muszę wszystko komplikować?

Zadając sobie te pytania, zaczęłam zgniatać kolorowe karteczki i z impetem, wrzucać je do głupiego kosza na śmieci.


-Rosie? - zapytała osoba za drzwiami, gdy weszła do pokoju, od razu poznałam, że to moja mama- Skarbie co się stało? Dlaczego marnujesz te biedne karteczki?

-Nie ważne... Wyjdź! - warknęłam.

-Może uda mi się tobie pomóc... Rosie, proszę powiedz co się stało - powiedziała błagalnym tonem mama.

- Wyjdź!

- Dobrze kochanie... Chciałam tylko ciebie powiadomić, że zrobiłam kanapki... - odparła niepewnie, jakby bała się, że ją uderzę, bądź, co gorsza, zabiję.

- Nie jestem głodna... - stwierdziłam dalej niszcząc żywot kolorowych karteczek.


Mama wyszła, zostawiając mnie na tym nieszczęsnym, ogromnym łóżku. Kuźwa. Co ja odwalam? Nie mogę krzyczeć na moją rodzicielkę bez powodu... A może mogę? Nie, zdecydowanie nie!

Wstałam z łóżka i skierowałam w stronę kuchni.


- Mamo... Przepraszam. Ja, nie chciałam... - tłumaczyłam się - Po prostu... - nie dane mi było dokończyć, mama tylko kiwnęła głową.

- Rosie... Wiem, że jest ci trudno przyzwyczaić się do nowego miejsca, ale to nie powód, by rzucać w nauczycielkę krzesłem! - oznajmiła smutnym głosem mama.

- Ona mnie obraziła! "Śliczną buźką nie poprawisz ocen'' - zaczęłam przedrzeźniać piskliwy głos nauczycielki.

- Przed chwilą dostałam telefon od dyrekcji, że zostałaś wyrzucona ze szkoły - ignorując moje słowa, mówiła dalej - Jutro mam się stawić u dyrektora. Rosie, ileż można? To już trzeci raz od początku roku, kiedy muszę szukać ci szkoły. Nie wiem kto będzie chciał mieć u siebie tak nerwowego ucznia... - po tych słowach po prostu mnie przytuliła, zaskoczona odwzajemniłam uścisk.

- Zadzwonię dzisiaj do mojego asystenta, aby znalazł ci odpowiednią szkołę. A teraz siadaj i jedz - odsunęła się ode mnie całkowicie i podała mi talerz z kanapkami.

- Dziękuję... Mamo?

- Tak?

- Nie jesteś na mnie zła?

- Nie. Teraz nie. Na samym początku myślałam, że wyjdę z siebie - uśmiechnęła się - Przepraszam cię, ale spieszę się do pracy. Pa - rzuciła i wyszła.

- Pa - nie zdążyłam odpowiedzieć, a już jej nie było. Zjadłam dwie kanapki, bo jakoś serio nie miałam apetytu i poszłam do salonu, aby pooglądać jakiś film. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.


KILKA DNI PÓŹNIEJ

Pierwszy dzień w nowej szkole. Czy się stresuje? Nie. Może się przyzwyczaiłam? Albo znając moje szczęście wylecę z tamtąd za niecały miesiąc?  - Prychnęłam.

Ubrana w szkolny mundurek (rozkloszowaną, kraciastą spódnicę, białą koszulę z długim rękawem, bordowy krawat, rajstopy i białe trampki), wzięłam torbę z auta i ruszyłam w kierunku szkoły. Idąc przez szkolny dziedziniec napotkałam mnóstwo ciekawskich spojrzeń, skierowanych na moją osobę, ale nie peszyło mnie to, a wręcz przeciwnie, dodawało otuchy.

Dotarłam do budynku szkoły. Kiedy chciałam otworzyć sobie drzwi, nagle wybiegła grupa nastolatków, przewracając mnie przy okazji. Uderzyłam tyłkiem o ziemię. Nawet nie przeproszą, bezczelni...


- Halo, może takie "przepraszam" by mi się należało?! - syknęłam.

- Oh... Sorry! - odpowiedział brunet w okularach - Em... Jesteś nowa, bo nigdy cię tu nie widziałem? - zapytał i podał mi dłoń.

- Ta... - pomógł mi wstać. Strzepałam spódniczkę i spojrzałam na chłopaka, wydawał się miły? - Jestem Tommy, a ty jesteś...?

- Rosalie, ale możesz mi mówić Rosie.

- Jeszcze raz przepraszam - uśmiechnął się, a w kącikach jego policzków ukazały się słodkie dołeczki - To jest Mike - wskazał na wysokiego blondyna o brązowych oczach - A to Matt, są bliźniakami - faktycznie wyglądali tak samo.

- Miło mi was poznać i wybaczam.

- Nam też - powiedzieli chórem Mike i Matt.

- Przepraszam, ale muszę iść do sekretariatu, więc... Cześć! - rzuciłam i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam korytarzem w stronę sekretariatu.

Chwilę później, byłam pod drzwiami. Zapukałam i weszłam do środka.

- Dzień dobry - przywitałam się jak tylko umiałam najlepiej.

- Dzień dobry. Ty pewnie jesteś Rosalie Carter? - zapytała mnie niska brunetka, która siedziała za biurkiem.

- Tak, to ja - uśmiechnęłam się.

- Tu masz kluczyki do swojej szafki i rozkład zajęć, książki znajdziesz w szafce - podała mi wymienione przedmioty i również się uśmiechnęła.

- Dziękuję... - rzuciłam i wyszłam z gabinetu.


Teraz tylko muszę znaleźć odpowiednią szafkę. Może nie będzie aż tak źle?

Szłam korytarzem, rozglądając się za numerkiem 107, nie minęło dziesięć minut, a znalazłam moją szafkę. Była duża i cała czarna. Miałam już ją otworzyć, ale drogę do niej zagrodził mi wysoki, niebieskooki chłopak. Był ubrany w czarny mundurek, który idealnie na nim leżał oraz podkreślał jego przystojną twarz. Jego włosy były czarne i dobrze ułożone.

Tylko pytanie. Dlaczego on ma czarny mundurek, a nie bordowy tak jak pozostali?


- Mógłbyś przesunąć swoją szanowną? Nie widzisz baranie, że chcę dostać się do mojej szafki?

- Mmm... Jaka wredna. Już cię lubię księżniczko... - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.

- Wal się! - walnęłam go w ramię, ale ani drgnął - Nie mam czasu ani ochoty na rozmowę z powalonym dupkiem! - warknęłam.

- A ja mam ochotę na rozmowę z wredną niunią...-szepnął mi prosto do ucha, a ja wymierzyłam mu mocnego liścia w policzek.

- Nie rozumiesz? Wyjazd! - syknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Mi się nie odmawia, kotku... - w ciągu zaledwie sekundy, przyparł mnie tyłem do ściany, próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dawało, był za silny - Jeszcze się zobaczymy skarbie - momentalnie poluzował uścisk i odszedł.


Co za palant?! Jak tak dalej pójdzie to się uduszę...

Wzięłam książki i pobiegłam na lekcje.

Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, a przecież nawet dobrze się nie rozpoczął.

I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz