Rozdział XXIII

3.8K 203 26
                                    

Anabelle POV

Było dobrze po jedenastej, kiedy wróciłam do domu.

Miałam w pracy urwanie głowy, więc nie mogłam wyjść wcześniej. Jako właściciel ogromnej korporacji, miałam obowiązek zostać tak długo jak będzie potrzeba i zarządzać firmą oraz pracownikami, aby wszystko było po mojej myśli.

Otworzyłam drzwi domu i weszłam do środka.

Światła były powyłączane, a cały dom dawał wrażenie jakby nie było w nim, ani jednej żywej duszy.

Nacisnęłam jeden z włączników, przerywając tę ciemność, po czym rzuciłam klucze oraz torebkę na komodę w holu.

- Rosalie? - krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi.

- Rosie? - znowu nic.

Pewnie spała.

Miała tego dnia terapię w terenie, więc na pewno była zmęczona.

Nie chciałam jej budzić, więc po prostu poszłam do kuchni, aby coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jakąś lekką sałatkę. Usiadłam za stołem i zajadałam się daniem. Po skończonym posiłku, wstawiłam naczynia do zmywarki i skierowałam się do holu. Zamknęłam drzwi, po czym zabrałam torebkę i wyłączając światło, poszłam na górę. Weszłam do mojej sypialni, po czym podeszłam do szafy i wyjęłam z niej koszulę nocną oraz czystą bieliznę. Wzięłam przygotowane ubrania i skierowałam się do łazienki.
W pomieszczeniu nalałam wody do wanny oraz dodałam płynu o zapachu czekolady, po czym rozebrana zanurzyłam się w przyjemnej cieczy.

Po pół godzinnej kąpieli, wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i  wypuściłam wodę. Przebrałam się w piżamę, umyłam zęby i po zmyciu makijażu wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Po drodze do sypialni, zajrzałam do pokoju Rosie.

Wszystko było w nienaruszonym stanie, a mojej córki nie było.

Pobiegłam do mojego pokoju, po czym wzięłam do ręki telefon. Wybrałam jej numer i zadzwoniłam, ale odpowiedziała mi sekretarka.

- Co jest? - szepnęłam do siebie.

Ponowiłam czynność, ale znowu nic. Kiedy miałam dzwonić do Sary, rozległ się dzwonek do drzwi.

Kogo o tej porze niesie?

Zbiegłam po schodach i włączyłam światła w pomieszczeniu, po czym otworzyłam drzwi.

Przede mną stali Nick i jeszcze jeden chłopak.

- Dobry wieczór, pani Carter - przywitał się ten pierwszy.
- Dobry wieczór - odparłam.
- Em... Wpuści nas pani? Musimy porozmawiać na temat pani córki - oznajmił drugi.
- Proszę - wpuściłam ich do środka - Wiecie co się z nią stało? Nie mogę się do niej dodzwonić.
- Może najpierw usiądźmy.

Wszyscy weszliśmy do kuchni, po czym zajęliśmy miejsca przy stole.

Chłopcy streścili mi to co mieli do powiedzenia oraz przekazali mi teczkę z dokumentami, a ja zamarłam.

- Słucham?! - wrzasnęłam żałośnie - O, nie... Musimy to zgłosić na policję! On porwał mi dziecko!
- Byliśmy tam, a oni jedynie kazali nam spadać i wrócić po dwóch dobach od zaginięcia - powiedział Nicolas.
- Jakiego zaginięcia?! Przecież to porwanie! Pokazaliście im to - wskazałam na teczkę.
- Tak.
- Nie, no. Jedziemy do nich. Co za jełopy pracują w policji... Dajcie mi chwilę - oznajmiłam i szybko pobiegłam na górę.

Nie minęło pięć minut, a ja byłam gotowa. Razem wsiedliśmy do mojego auta i skierowaliśmy w stronę posterunku policji.
Dziesięć minut później byliśmy na miejscu. Wysiadłam z pojazdu jak z katapulty i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka budynku. Chłopcy byli tuż za mną.

- Chcę natychmiast  widzieć się z waszym szefem - warknęłam na wejściu.
- Ale... - zaczął jakiś młodzik.
- Nie ma żadnego ,,ale"!
- O-oczywiście, zapraszam - powiedział pospiesznie i zaprowadził mnie w odpowiednie miejsce.

Ich szefuncio tylko na mnie popatrzył.

- Hank, jeżeli nie chcesz stracić pracy w pięć minut, to weź się do roboty! Przecież masz dowody, że została porwana do kurwy nędzy! W takim przypadku musisz działać natychmiast! - krzyczałam.
- Anabelle... - zaczął.
- Dość! - wyjęłam z torebki plik banknotów i rzuciłam mu nimi w twarz - Masz zająć się tą sprawą jak nie chcesz powiedzieć ,,pa, pa" tej spelunie.

Wyszłam trzaskając drzwiami.

- Nick i ty tam, idźcie złożyć zeznania - rozkazałam, po czym zajęłam miejsce na poczekalni.

Trochę to potrwało zanim wyszli.

- Jak pani to robi? - zapytał Nicolas.
- Urok osobisty - powiedziałam żartobliwie, ale po chwili mój uśmiech znikł.

Moja córka była w niebezpieczeństwie, a ja nic nie mogłam zrobić. Tylko siedzieć i czekać...

Johny POV

W CZASIE PORWANIA

Moi ludzie zapakowali dziewczynę do ciemnego busa, gdzie ją związali i uspali. Mieli za zadanie wywieźć ją do pewnego miejsca.

Pobiegłem do własnego auta, które kazałem podprowadzić bliżej i ruszyłem za nimi.

TEGO SAMEGO DNIA, O PÓŁNOCY

Po dojechaniu na miejsce, chłopcy wnieśli dziewczynę do jednego z domów w okolicy. Potem kazałem im znieść ją do piwnicy i przykuć do ściany, aby nie mogła uciec. Postawiłem na straży mnóstwo ochroniarzy, a sam poszedłem na górę się przespać.

Musiałem czekać, aż się obudzi...


I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz