Rozdział XIV

5.5K 262 32
                                    

Stoję przykuta do ściany, żelaznymi łańcuchami, w jakiejś piwnicy. Jestem zmęczona i otumaniona przez nieznany mi narkotyk. Cały świat jest jedną, wielką karuzelą. Gdy otwieram oczy widzę wszystko jak przez mgłę. A słyszę jak pod wodą.

Nie poznaję się. Nie poznaję nikogo...

W pewnym momencie drzwi się otwierają, a w świetle lampy jarzeniowej można dostrzec rozmazany obraz postaci. Zbliża się do mnie. Mogę jedynie stwierdzić, że jest to mężczyzna. Dobrze zbudowany i wysoki mężczyzna.

- Rosie. Skarbie. Ze mną będzie ci o wiele lepiej - powiedział i ukucnął przede mną.

Przesunął się bliżej, po czym jeździł dłońmi od kostek, aż po moje uda.
Próbuję krzyczeć, ale usta są zaklejone jakąś taśmą. Moje szamotanie również nie przynosi efektów. Chwilę później łapie za gumkę moich leginsów i powoli obsuwa je w dół.
Drogę ucieczki zagradzają mi te jebane łańcuchy.

W tamtym momencie chcę umrzeć. To koniec... Skomlę cichutko, aż wreszcie następuje upragniona ciemność.

Obudziłam się z krzykiem i powiekami mokrymi od łez. Moje ubrania były przepocone...

Na szczęście to tylko koszmar. Tyle, że bardzo realistyczny.
Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że ktoś mógł mnie dotykać w tak obleśny sposób...
Rozejrzałam się.

Było ciemno.

Jedyny księżyc za oknem oświetlał krawędzie mebli w pokoju. Znajdowałam się w gościnnym.

Najwyraźniej musiałam zasnąć.

Nagle drzwi ,,mojego pokoju" otworzyły się, a w progu stanęła mama. Zapaliła światło.

- Rosie. Kochanie, co się stało? - zapytała, po czym podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Miałam koszar. Przepraszam, że cię obudziłam - powiedziałam cicho.
- Nie przepraszaj za coś, na co nie miałaś wpływu.

Wtulilam się bardziej w moją mamę. Wiem, zachowywałam się jak mała dziewczynka, ale ja naprawdę tego potrzebowałam.

- Która jest godzina? - zapytałam po chwili.
- Czwarta rano.
- Ja już chyba nie zasnę... Pójdę się wykąpię, bo cała się lepię - stwierdziłam i odsunęłam się od niej.
- Ja też nie mogę spać... Pójdę na dół, zaparzę nam herbatę.

Kiedy mama wyszła, wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne leginsy i tego samego koloru bluzę z kapturem, nakładaną przez głowę. Wzięłam jeszcze zwykłą bieliznę i skierowałam się do łazienki.
Tam nalałam wody do wanny i wrzuciłam kulę do kąpieli, nawet nie patrzyłam o jakim zapachu.
Kiedy wszystko było już gotowe, pozbyłam się przepoconych ciuchów, po czym zanurzyłam się w ciepłej wodzie.

Pół godziny później, wyszłam z wanny. Wytarłam ciało i włosy ręcznikiem, po czym ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania. Włosy wysuszyłam suszarką i związałam w koński ogon.
Umyłam, jeszcze, zęby. Wychodząc z łazienki skierowałam się do kuchni.

- Mmm... Co tak pięknie pachnie? - zapytałam, przekraczając próg pomieszczenia.
- Budyń czekoladowy - oznajmiła moja mama z uśmiechem.
- Przecież miała być herbata - spojrzałam na nią rozbawiona.
- Miała, ale pomyślałam, że budyń będzie lepszy - powiedziała i postawiła przede mną parujący kubek.
- W takim razie dobrze myślałaś.

Wzięłam łyżkę i zaczęłam zajadać się pysznym przysmakiem.
W pewnym momencie zadzwonił telefon mamy.

- Słucham - oznajmiła odbierając.

Głucha cisza.

- Słucham! - ponowiła głośniej moja mama.

Znowu nic. Rozłączyła się i rzuciła telefonem o blat stołu. Spojrzałam na nią zdezorientowana.

- O co chodzi? - zapytałam.
- Nie wiem. Od kilku dni dostaję tylko takie telefony. Oczywiście na numer prywatny - powiedziała zrezygnowana.
- To dlatego nie możesz spać?
- Tak, nie mogę spać przez to. Cały czas o tym myślę, ale nie martw się - oznajmiła i uśmiechnęła się lecz jej oczy mówiły co innego.

Zapanowała cisza.

- Mogę dziś nie iść do szkoły? - zapytałam po chwili.
- Dobrze. Ja też zrobię sobie wolne.

TEGO SAMEGO DNIA, PO POŁUDNIU

- Gotowa? - krzyknęła moja mama.
- Jeszcze chwilka!

Jedziemy na zakupy do mojego pokoju, którego zniszczyłam.
Mama postanowiła od razu go powiększyć, więc wyburzymy jedną ścianę i w ten sposób połączymy dwa pokoje. Robotnicy już się tym zajmują.

Nie przebierałam się, tylko zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam portfel i telefon, po czym zbiegłam na dół.

- Już - oznajmiłam nakładając buty.

Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę największego sklepu budowlanego.
W piętnaście minut dotarłyśmy na miejsce. Zaopatrzyłyśmy się w dwa sklepowe wózki i weszłyśmy do środka.
Chodziłyśmy po różnych alejkach, szukając odpowiednich farb, tapet, paneli podłogowych, mebli, dywanów i innych dekoracji.

Zeszło nam całe sześć godzin. Zamówiłyśmy odpowiednie przedmioty i wyszłyśmy na zewnątrz. Powolutku słońce chowało się za horyzontem.
Umówiłam się z mamą, że pójdę jeszcze do galerii, a ona pojedzie do domu. Oczywiście zgodziła się, ale pod jednym warunkiem. Nie wrócę późno do domu.

Szłam chodnikiem w stronę centrum handlowego i w pewnym momencie poczułam, że jestem obserwowana.
Rozejrzałam się dookoła lecz nikogo nie zauważyłam.

Tak Rosie. Popadasz w paranoję!

Jednak moje przypuszczenia nie były błędne. Ktoś mnie śledził...

I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz