Rozdział III

11.5K 406 102
                                    

Słyszałam, że ktoś za mną idzie.

Nie odwrócę się, bo wiem kogo tam zobaczę. Ten pocałunek... Co ja najlepszego zrobiłam?! Czy on może mi nie mącić w głowie i iść do pierwszej lepszej lafiryndy?

Było mi zimno, a taksówki nadal nie było. Zatrzymałam się kilkadziesiąt metrów od domu Alana. Objęłam ramiona dłońmi i czekałam. Po chwili kroki ucichły i nastała przerażająca cisza. Poczułam jego oddech na mojej odsłoniętej szyi i dłonie obejmujące mnie w pasie. Nie szamotałam się z nim. Nie miałam już sił. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Nie mogłam już dłużej tego w sobie dusić. Nie dam rady tak dłużej. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w jego niebieskie oczy. Starł wierzchem dłoni moje łzy i mocno przycisnął do siebie.


- Rosie... Przepraszam - wyszeptał do mojego ucha głosem przepełnionym poczuciem winy - Ja... Nie wiem co robię słońce. Działasz na mnie jak pieprzony magnes - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.


Zaskoczył mnie.

Dlaczego ja go nie odtrąciłam? Dlaczego stoję tam wtulona w jego tors? Co jest ze mną nie tak? Przecież ja go nienawidzę! Czy jedna szklanka alkoholu, aż tak mną zawładnęła? Nie sądzę...


- Nick przestań! To ja nie powinnam była odwzajemniać tego pocałunku.

- Żałujesz? - zapytał cicho.

- Sama nie wiem... Było mi cholernie dobrze, ale to się dzieje za szybko. My się nawet nie znamy. Ja już nawet samej siebie nie poznaję... Co ty ze mną robisz?!

- O to samo mogę zapytać ciebie - odsunął się ode mnie, aby móc zdjąć swoją skórzaną kurtkę, którą później mi podał - Proszę. Widzę, że jest ci zimno - przyjęłam ją bez wahania.

- Dziękuję.

- Zawieść cię do domu? - zapytał.

- Miałam jechać taksówką, ale jak widać nie przyjechała - wskazałam na pustą ulicę - Jeśli to nie kłopot...

- Przestań, żaden kłopot - przerwał mi i złapał mnie za rękę - Chodź - rzucił i pociągnął mnie w stronę swojego auta.


Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy. Wychodząc powiedziałam tylko "cześć'', na co odpowiedział "Nie ma za co księżniczko''. Uśmiechnęłam się do siebie, idąc w stronę domu.

Nie wierzę! Jechałam z nim w jednym samochodzie i go nie zabiłam! Sukces!


NIEDZIELA


Obudziłam się dobrze wypoczęta.

Nie ma to, jak zaczynać dzień z uśmiechem!

Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić, która jest godzina. Dochodziła trzynasta.

Wow! To chyba mój rekord? Przeważnie wstaję o dziewiątej.

Miałam kilka nieodebranych połączeń i wiadomości od Sary. Odpisałam jej, żeby się nie martwiła i wszystko w porządku, po czym poszłam wziąć prysznic.

Kończyłam się właśnie malować, kiedy dostałam SMS-a od niej, w którym była propozycja pojechania do galerii.

Czemu nie?

Ubrałam jeansowe spodnie z dziurami, szary crop top na krótki rękaw i do tego czarne Nike'i.

Niecałą godzinę później byłam pod centrum handlowym.


- Hej - przywitałam się z Sarą i ją przytuliłam.

- Siemka. Musisz mi opowiedzieć, dlaczego tak szybko, wczoraj zwiałaś.


Streściłam jej wczorajsze wydarzenia.


- Nie wiem co ci powiedzieć...

- Najlepiej nic. Nie rozmawiamy już o nim! To ma być mój dobry dzień! - powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę sklepów.


Na zakupach spędziłyśmy ponad cztery godziny. Kupiłam sobie: cztery czarne koszulki, dwie bluzy z CK, skórzaną kurtki i nowe lustrzanki.

Zaszalałam, ale raz na jakiś czas można!

Sara kupiła tylko nowe, czarne szpilki i delikatną, srebrną biżuterię.

Po zakupach pojechałyśmy do mnie i urządziłyśmy sobie babski wieczór. Przy oglądaniu jakiejś komedii usnęłam...


I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz