Rozdział XXVI

3.6K 202 44
                                    

Lucas (William) POV

NASTĘPNEGO DNIA W NOCY

- Skręć w prawo - rozkazałem policjantowi prowadzącemu auto.

Jechaliśmy zwykłym samochodem: ja, komisarz Hank i policjant za kierownicą, do miejsca, w którym mógł się znajdować Johny.

Była to jego baza. Możliwe, że tam ukrył dziewczynę.

Szczerze, to nie wiem od kiedy zacząłem współpracować z policją, ale mniejsza o to.

Miałem tam wejść i trochę popytać, choć tego nie chciałem, ale cóż...

- Teraz prosto - oznajmiłem, kiedy ten wykonał moje polecenie.

Czy czułem się dziwnie zdradzając Black'a? Oczywiście, że nie. Należało mu się za to jak mnie traktował.
Może to dziecinne, ale bądźmy szczerzy jak się kogoś nie lubi, to się mu źle życzy. Także ten... Musicie mi wybaczy ten "incydent".

- Wiesz co masz robić? - dopytywał się komisarz.

- Tak - burknąłem.

Kiedy wyjechaliśmy do lasu, policjant zatrzymał auto.

- Jak coś mamy kamer... - zaczął Hank, ale mu przerwałem.

- Wiem i umiem się bronić - posłałem mu zirytowane spojrzenie.

- W takim razie zrób co trzeba - oznajmił.

- Jasne - rzuciłem i wysiadłem z pojazdu.

Zostało mi przejść kilometr i byłem w bazie. Poprawiłem ubranie, po czym szybko ruszyłem przed siebie.

Znałem te tereny jak własną kieszeń, więc z niezauważalnym dotarciem na miejsce nie było problemu.

Szedłem w ciszy i skupieniu przez dobre dziesięć minut, a kiedy pokonałem odpowiedni odcinek drogi, moim oczom ukazała się budowla z zewnątrz, prawie, niezauważalna przez porastający ją bluszcz.
Wszedłem na posesję przechodząc przez, średniej wielkości, dziurę w płocie.
Podszedłem do ukrytych, metalowych drzwi i po wprowadzeniu odpowiedniego kodu, byłem w środku budynku.
Rozejrzałem się po korytarzu, ale nikogo nie zauważyłem, więc ruszyłem w stronę gabinetu Black'a.

Może bym coś z niego wyciągnął.

Musiałem przejść jeszcze z dwanaście metrów, kiedy przede mną wyrósł, nie wiadomo skąd, jeden ze strażników, a zarazem mój dobry kolega - Olivier.

- Luca? Co ty tu robisz, myślałem, że Johny cię wyjebał? - zapytał zdezorientowany.

- No, bo tak jest, było i będzie, ale muszę z nim zamienić słowo. Wiesz, ojciec i te sprawy - kłamałem jak z nut, ale inaczej się nie dało.

- Niestety, ale dziś, ani przez najbliższy tydzień, go tu nie spotkasz - oznajmił.

- Ponieważ? - zapytałem, choć dobrze wiedziałem dlaczego go tu nie ma.

- Zajmuje się tą jego córeczką, którą kazał ci "udobruchać".

- A wiesz gdzie to jest? To znaczy, gdzie przebywają? - zapytałem.

- Oczywiście, że wiem. Niestety nie mogę przekazywać takich informacji - powiedział.

- Kurwa i co ja teraz zrobię?

- Ale wiesz, jakoby, że jestem twoim kumplem - zaczął, więc popatrzyłem na niego zaciekawiony - Mogę ci zdradzić tę, jakże cenną, informację.

- Mhm, więc?

- Dobra, znajdziesz go na ,,Pink Village 92". Taka mała, urocza miejscowość po drugiej stronie New York'a.

- Rozumiem, wielkie dzięki stary. Mam u ciebie dług wdzięczności - stwierdziłem i pobiegłem do wyjścia.

Nicolas POV

Siedziałem na ławce w poczekalni, na posterunku policji czekając na jakąkolwiek wiadomość od komisarza.

Ostatnimi czasy, to miejsce stało się dla mnie drugim domem. Chcąc, nie chcąc spędzałem tu bardzo dużo czasu.

Tego dnia rano miał się odbyć koniec roku szkolnego, a także Rosie miała skończyć osiemnaście lat.

To okropne, że musiała je obejść w tak straszny sposób i jak się później okazało, było tylko gorzej.

Zerwałem się z miejsca na dźwięk telefonu przy jednym z biurek.

- Słucham - oznajmił policjant, który odebrał połączenie - Rozumiem. Zaraz przekażę. Czy ten młodzieniec również ma jechać? Dobrze, do usłyszenia - rozłączył się i przywołał mnie gestem dłoni.

- O co chodzi? - zapytałem.

- Lucas dowiedział się gdzie Black przechowuje dziewczynę. Niestety są za daleko i podróż zajęłaby im ogrom czasu, dlatego komisarz Hank kazał mi powołać dobry zespół i wysłać na misję. Mamy tu idealnych policjantów do tej roli, ale z tego co Lucas powiedział jedynie ty i on wiecie o dokładnej lokalizacji i zabezpieczeniach tego miejsca, także pojedziesz z nimi. Za wami będzie jechać obstawa, więc będziecie bezpieczni. Musisz odbić tę dziewczynę - oznajmił mi, a ja zaskoczony nie mogłem wypowiedzieć żadnego, sensownego zdania.

Chwilę mi zajęło dojście do siebie, ale kiedy w końcu zrozumiałem co do mnie powiedział, zapytałem:

- Jaki jest adres?

- ,,Pink Village 92", wiesz gdzie to? Zresztą po co pytam, skoro Luca powiedział, że tak? - drugie zdanie skierował do siebie.

- Jasne, a więc nie mamy chwili do stracenia - powiedziałem, a wtedy zaczęły się przygotowania.

Jadę po ciebie, Rosie - pomyślałem.

Rosalie POV

Piwnica, piwnica i jeszcze raz piwnica - to był mój, jakże piękny, widok po otworzeniu oczu.

Tak, wyczuj ten sarkazm.

Nienawidziłam tego pomieszczenia. Ten zapach wilgoci i zgnilizny był duszący, a zarazem idealnie współgrający z grzybem na ścianie.
Przez brak światła słonecznego, mój mózg ciążył mi, więc przeszkadzało to w funkcjonowaniu. Miewałam coraz częściej bóle głowy, a także brakowało mi apetytu. Jeszcze te łańcuchy...

To miejsce szkodziło mojemu zdrowiu fizycznemu jak i psychicznemu.

Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął Tom.

- Musimy porozmawiać - oznajmił dziwnie spokojnie.

- Jasne - rzuciłam od niechcenia.

- Zastanawiasz się dlaczego tu jesteś i kim ja jestem, prawda? - zapytał.

- Czekaj, ty z drzewa spadłeś czy jak?

- Przestań, po prostu ze mną porozmawiaj.

- Przecież rozmawiamy i streszczaj się, bo jesteś nudny - stwierdziłam z obrzydzeniem.

- Jesteś tu, bo ja tak chcę - zaczął, ignorując moje słowa - To chyba oczywiste, także następne pytanie. Jestem Johny Black i z tego co ci wiadomo o moim nazwisku, jesteś świadoma, że cię spłodziłem - zamarłam.

I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz