Rozdział IX

7.2K 305 55
                                    

WTOREK

Obudziłam się około ósmej rano. Nie spieszyłam się, bo zaczynam lekcje o jedenastej.
Nie chętnie zwlokłam się z łóżka i skierowałałam do łazienki, gdzie nalałam wody do wanny. Dodałam jeszcze, dużo, lawendowego płynu. Pozbywszy się piżamy, zanurzyłam się w ciepłej wodzie.

Moczyłam się z czterdzieści minut. Wyszłam z wanny i o wiązałam się ręcznikiem (jeden na włosy, drugi na ciało). Podeszłam do umywalki, gdzie umyłam zęby i nałożyłam krem na twarz.
Gotowa wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i dopadłam moją szafę.
Na wieszakach wisiały moje ukochane ubrania, których nie mogę nosić w szkole...
BRAK SŁÓW!

Wyjęłam bordowy mundurek i czystą białą bieliznę. Ubrałam się i spakowałam, po czym zeszłam na dół.
Wyjęłam jogurt naturalny, do którego wkroiłam banana.
Spojrzałam na zegarek. Zostało mi pół godziny.
Woah! Serio się ślimacze. Zjadłam szybko posiłek, po czym nałożyłam na nogi białe convers'y. Wybiegłam na podjazd, ale nigdzie nie było samochodu Gerard'a.
Kurwa!
Zadzwoniłam do niego, ale odpowiedziała mi sekretarka... Co ja teraz zrobię?!  Zostało mi jeszcze tylko dziesięć minut. Spóźnię się jak nic...

Przecież mam jeszcze Nick'a! Omg! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam?!

Wyjęłam szybko telefon z kieszeni i wybrałam jego numer. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Słucham?
- Nick! Mógłbyś po mnie przyjechać? - zapytałam z nadzieją.
- No pewnie.
- Dzięki, kierowca mi nawalił, a pieszo nie ma szans...
- Ok. Będę jak najszybciej się da - oznajmił i się rozłączył.

Proszę, aby zdążył... Nie lubię się spóźniać! Nie minęły nawet cztery minuty, a ja siedziałam w czarnym BMW Nick'a.
Gdy dotarliśmy pod szkołę, zostały mi dwie minuty.

- Jeju dziękuję!
- Dostanę coś za to?
- Pewnie zapł... - Nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Nie chcę pieniędzy - mruknął.
- To co chcesz? - zapytałam zdezorientowana.
- Buziaka - puścił mi oczko i się uśmiechnął.

To chyba z powodu stresu, bo kierowana impulsem podeszłam do niego i szybko musnęłam jego policzek. Nie czekałam na reakcję z jego strony, tylko szybko dopadłam drzwi i zniknęłam w środku budynku.

Pocałowałam Nick'a! Co się ze mną dzieje?! Z tymi myślami weszłam do klasy, po czym zadzwonił dzwonek...

TEGO SAMEGO DNIA, PO LEKCJACH

Cały dzień był dla mnie istną męczarnią... Nie no początek i środek... Wieczór zapowiadał się ciekawie.

Równo o szesnastej byłam na plaży. Pogoda w ogóle nie pasowała do mojego humoru. Ja przybita i znużona, a ona piękna i słoneczna.
Szukałam wzrokiem William'a, ale nigdzie go nie dostrzegłam.
Zrezygnowana klapnęłam na pobliskim parkanie i z nudów zaczęłam oglądać zajęcia ludzi obok. Jedni pluskali się w wodzie, drudzy się opalali, a trzeci grali w siatkówkę. Tylko ja siedziałam sama i tylko ja nie wiedziałam co z sobą zrobić...

- Taka zajebista laska, a siedzi sama - aż podskoczyłam ze strachu.

Natychmiast odwróciłam się do osoby, która stała za mną. Miała kaptur na głowie, więc nie widziałam twarzy, ale po sylwetce poznałam, iż był to mężczyzna.
W trybie natychmiastowym zeskoczyłam z parkanu i podeszłam do chłopaka.
Zdjęłam mu kaptur, a moim oczom ukazały się, niebieskie jak diamenty, tęczówki, które należały do nikogo innego jak nie William'a.

- Jeju, ale ty jesteś głupi - walnęłam go w ramię.
- Ej, teraz jest mi smutno... - zrobił minę kota ze Shreka i opuścił głowę.
- Oj, Will... - podeszłam do niego i mocno przytuliłam, po czym dodałam -  Nie umiesz kłamać.
- Wiesz ty co?! - rzucił z kpiną - a miało być tak pięknie... Dobra chodź - powiedział i złapał mnie za rękę.

Szliśmy przez ciepły piasek. Zdjęłam buty, aby móc napawać się tym, świetnym, uczuciem ciepełka.
William szedł przede mną, ciągnąć mnie za sobą. Miałam idealny widok na jego umięśnione i mocno zarysowane plecy jak i barki. Na stówę tak samo jest z klatą...
O czym ja myślę?!

- Wiem, że jestem podniecający, ale weź się tak nie patrz, bo wypalisz we mnie dziurę! - dobrze, że szedł z przodu, więc nie zauważył jak się rumienię. A tak w ogóle, to skąd on wie, że ja się na niego gapiłam?! Ok. Nie wnikam.
- Gdzie idziemy? - zapytałam zmieniając temat.
- Serio jeszcze się nie zorientowałaś? - zapytał z kpiną.

Jak mogłam tego nie zauważyć? Szliśmy w stronę grupki ludzi grających w siatkówkę.

- Będziemy grać?! - zapytałam podekscytowana.
- Tak, chyba, że wolisz patrzeć jak robię to ja?
- Nie chcę stać z boku!
- W takim razie będziemy w jednej drużynie. Nie oddam cię w ich łapska. Siema chłopaki! - krzyknął na powitanie.

Faktycznie nie było tam żadnych dziewczyn. No trudno... Zniosę to, a może nie?

- Siema - odpowiedzieli mu chóralnie. Najwyraźniej byli to jego kumple.
- Nie obrazicie się jeśli Rosie z nami zagra? - zapytał.
- No jasne, że nie. Piękne laski zawsze mile widziane - odpowiedział jeden z nich.
- Gotowa? - zwrócił się do mnie Will.
- Chyba tak...
- W takim razie będziemy zaczynać. Dajcie mi minutkę - powiedział i pozbył się górnej części garderoby. Został jedynie w krótkich spodenkach.
Spojrzałam na jego zabójczą klatę. Jeny, dlaczego on musi być taki seksowny?

Przez cały mecz czułam, palące wręcz, spojrzenia na moją osobę, ze strony kumpli Willy'ego. Było to bardzo krępujące. Wiem, że brzydka nie jestem, no, ale hej? To jest powód, aby rozbierać mnie psychicznie...

Oczywiście wygrała nasza drużyna. Wszyscy przybiliśmy sobie piąteczki i usiedliśmy na piasku. Ja zajęłam miejsce obok Will'a, ale oczywiście nie dane mi było robić tego dłużej, niż minutę, bo potem zostałam wciągnięta na jego kolana... Czy ja jestem jakąś statuetką, że trzeba się mną chwalić?
Chciałam się obrócić i zapytać, o co chodzi, ale wykonując tę czynność, przez przypadek, oparłam się o jego krocze. Ups... Nie był to najlepszy ruch z mojej strony, ale cóż. Tak wyszło...

- Ej, nie wierć się tak. Ok? Uwierz, że źle się to może skończyć - wyszeptał mi prosto to ucha, zmysłowym tonem.

Czyżbym znowu podnieciła pana barmana?

Pomimo wszystko, zaczęłam się wiercić. Nie, że było mi nie wygodnie czy coś, ale chciałam go trochę zdenerwować...
Na reakcję nie musiałam długo czekać. W trybie natychmiastowym zostałam powalona na plecy, a na de mną pochylony William.

- Ostrzegałem - powiedział to tak, abym tylko ja to usłyszała.
- Myślisz, że się cieb...- nie skończyłam, bo przerwał mi, łącząc nasze wargi w nieziemskim pocałunku.

Jego usta były takie słodkie.... Jakby wcześniej jadł cukierki.
Wiedziałam, że chłopaki i ludzie obok się na nas gapili, ale miałam to gdzieś. Pogłębiłam pocałunek i założyłam mu ręce za szyję. Chwilę później, nasze języki odbywały wspaniały taniec. Strasznie mi się podobało, ale nie mogłam się długo cieszyć, bo przerwało nam głośne chrząknięcie.

Nie chętnie oderwaliśmy się od siebie. Nad naszymi głowami stał nie kto inny, niż Nicolas Taylor...

I Want YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz