1. Nowy początek - cz. I

26.4K 1K 103
                                    

Pół roku później

Brad wylądował w więzieniu.

Gdy złożyłam na niego oficjalne doniesienie, znikąd pojawiły się dwie inne dziewczyny, które również były jego ofiarami.

Z zeznaniami nas trzech, nie było szans żeby wywinął się od kary. Miałam nadzieję, że nigdy więcej go nie zobaczę.

Niestety, nie miałam siły wciąż mieszkać w Jacksonville. Mimo, że miałam tutaj rodzinę, przyjaciół i szkołę to nie potrafiłam zostać i żyć, jakby nic się nie wydarzyło.

Postanowiłam, że na ostatni rok liceum przeniosę się do Orlando, gdzie mieszkał mój starszy o dziewięć lat brat, Dylan.

Na początku rodzice byli przeciwni mojemu wyjazdowi – byłam ich jedyną córką, oczkiem w głowie. Nie chcieli się ze mną rozstawać.

Jednak po długim przekonywaniu i niezliczonych rozmowach telefonicznych z moim bratem – zgodzili się.

Teraz stałam razem z rodzicami i Jakiem w hali odlotów, żegnając się.

- Pamiętaj, że wystarczy twój jeden telefon i bukujemy ci bilet powrotny do domu. – powiedziała mama ze łzami w oczach, tuląc mnie do siebie.

- Wiem, mamo. Bardzo was kocham. – odpowiedziałam. Teraz w ogóle nie miałam ochoty opuszczać Jackskonville. Jednak wiedziałam, że wyjdzie mi to na dobre.

- My też cię kochamy, córeczko. – dorzucił tata, tuląc nas obie do siebie – I pamiętaj słowa mamy: zawsze będziemy przy tobie.

Najgorzej było mi się pożegnać z Jakiem. Chłopak był ode mnie dwa lata starszy i od wyjazdu Dylana zastępował mi brata.

- Mel, kocham cię. – powiedział, obejmując mnie w pasie - I ostrzegam cię, że twój wyjazd niczego między nami nie zmieni. Odwiedzę cię w Orlando niedługo. Poza tym, pamiętaj, że masz do mnie dzwonić.

- Obiecuję. Też cię kocham, Jake. – odparłam przez łzy.

Po chwili z głośników rozległ się głos, który nawoływał pasażerów lotu do Orlando.

- Na mnie chyba czas. – rzuciłam ze smutnym uśmiechem.

- Niestety. – skwitowała mama – Zadzwoń, jak tylko przylecisz.

- Dobrze. Kocham was. – ostatni raz uściskałam ich wszystkich i ruszyłam przed siebie. Czułam, że zostawiam tutaj jakąś cząstkę siebie.


********


Ponieważ odległość z Jacksonville do Orlando wynosiła niecałe dwieście pięćdziesiąt kilometrów, lot trał nieco ponad godzinę.

Wcześniej rozmawiałam z Dylanem przez telefon i obiecał, że odbierze mnie samochodem z lotniska.

Mój brat wyjechał do Orlando na studia i już tutaj został. Na początku bardzo za nim tęskniłam, bo zawsze byliśmy ze sobą zżyci, ale w końcu przywykłam, że nie ma go przy mnie.

Kiedy Dylan dowiedział się, o tym co zrobił mi Brad, wpadł w szał. Wziął urlop w pracy i przyjechał do domu na ponad dwa tygodnie. Już wtedy proponował mi, żebym się do niego przeniosła, zaczęła od nowa, ale nie byłam na to gotowa.

Dopiero miesiąc temu, gdy skończył się rok szkolny, na poważnie zaczęłam rozważać jego propozycję. I oto jestem.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos stewardessy, która zakomunikowała, że zaraz będziemy lądować i wszyscy pasażerowie mają zapiąć pasy.

Kiedy już wysiadłam z samolotu i odebrałam swój bagaż, rozejrzałam się po hali.

Po chwili go zauważyłam – ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, kasztanowe, falowane włosy, kwadratowa, męska szczęka, intensywnie zielone oczy i doskonale wyrzeźbione mięśnie ramion oraz brzucha. Mój brat był ideałem mężczyzny – nic dziwnego, że każda kobieta poniżej czterdziestego piątego roku wgapiała się w niego jak w ósmy cud świata.

Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, sięgający oczu. Bez chwili zastanowienia ruszyłam przed siebie biegiem i wpadłam w jego szerokie ramiona, wystawione do uścisku.

- Cześć, Anie. – wyszeptał mi do ucha. Tylko on mnie tak nazywał – Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem.

- Hej, Dylan. – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko – Ja za tobą też.


Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz