32. Spróbujmy jeszcze raz.

13.7K 598 12
                                    

- Dziękuję, że się ze mną skontaktowałaś i wyjaśniłaś mi wszystko. – powiedziałam, gdy jechałyśmy do Nate. – I przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.

- Nie masz za co mi dziękować. – uśmiechnęła się do mnie – Ani za co przepraszać. Już ci mówiłam, że na twoim miejscu zachowałabym się tak samo, albo i gorzej. Zaraz dojedziemy na miejsce.

- Teraz zaczynam się denerwować. – mruknęłam.

- A to czemu ? – zdziwiła się Julie.

- A co jeśli on nie będzie chciał ze mną rozmawiać ? Jeśli potraktuje mnie tak, jak ja jego ? – czułam, że wpadam w panikę.

- Ej, spokojnie. – dziewczyna zaparkowała przed naszym domem – On cię kocha. Jak tylko cię zobaczy, padnie ci do stóp, zobaczysz.

- Obyś miała rację. – rzuciłam, wysiadając z auta i idąc za nią.

Julie zapukała do drzwi, ale nikt nie otwierał.

- Poczekaj, tu gdzieś powinien być zapasowy klucz. – powiedziała Julie, rozglądając się dookoła. Po chwili poszukiwań znalazła go pod kamieniem, nieopodal schodków. Dziewczyna weszła pierwsza, a ja zaraz za nią.

- Nate ?! Jesteś tutaj ?! – zawołała, gdy weszłyśmy.

- Idź sobie, nie chcę nikogo widzieć ! – krzyknął z salonu. Podążyłam w tamtym kierunku i stanęłam w progu jak wryta. Wszędzie był bałagan – po podłodze walały się puste butelki po alkoholu, a na stole stały pudełka po pizzy i innych fast foodach. Zasłony w oknach były zasłonięte, przez co w pokoju panował półmrok.

Ale najbardziej wmurował mnie na widok Nate. Siedział na podłodze, opierając się plecami o sofę i wpatrywał się tempo przed siebie, w ręce trzymając na wpół pustą butelkę whisky.

- A ze mną porozmawiasz ? – zapytałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, jakbym była zjawą.

- Zostawię was samych. – szepnęła mi na ucho Julie, a ja pokiwałam głową, nie odrywając oczu od Nate'a. Mój ukochany wstał i zaczął powoli podchodzić do mnie, jakby bał się, że jeden jego gwałtowny ruch i rozpłynę się w powietrzu.

- Mel, ja... - zawiesił głos. Niewiele myśląc, pokonałam dzielącą nas odległość i rzuciłam mu się na szyję. Nathan przez chwilę stał jak skamieniały, ale po chwili przytulił mnie do siebie mocno, prawie łamiąc żebra.

- Przepraszam, że nie dałam ci dojść do słowa i że nie chciałam cię wysłuchać. – w moich oczach zaczęły zbierać się łzy – To wszystko moja wina.

- Ej, spójrz na mnie. – chwycił moją twarz w dłonie – Jedynym, który może się o cokolwiek obwiniać, jestem ja. Powinienem był powiedzieć ci prawdę, a nie robić wielkie tajemnice. Gdy odeszłaś...moje życie straciło sens. Poczułem pustkę. Dotarło do mnie, że przez swoją głupotę straciłem to, co było w moim życiu najpiękniejsze. Jesteś moim słońcem, powietrzem, którym oddycham. Nie ma mnie bez ciebie, skarbie. Jesteś moim życiem i kocham cię do szaleństwa.

Bez chwili wahania wpiłam się w jego usta. On natychmiast odwzajemnił pocałunek, jakby jutra miało nie być. Oplotłam rękami jego szyję, a on złapał mnie w talii, mocniej przyciągając do siebie. W ten pocałunek włożyliśmy całą naszą tęsknotę, miłość i niedowierzanie, że wszystko dobrze się skończyło i że znów możemy być razem.

Po chwili Nate podniósł mnie, a ja oplotłam nogami jego biodra. Skierowaliśmy się w stronę kanapy, gdzie mężczyzna położył mnie delikatnie i zawisł nade mną, opierając ręce po bokach mojej głowy. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się szeroko, co on natychmiast odwzajemnił.

- Cieszę się, że to piekło się już skończyło. – wyszeptał tuż przy moich ustach, wciąż niedowierzając, że do niego wróciłam.

- Ja też. – westchnęłam, po czym ponownie go pocałowałam.



Jeszcze przez kilka godzin siedzieliśmy w naszym domu i po prostu cieszyliśmy się tym, że znów jesteśmy razem. Jednak gdy zbliżała się pora obiadu, powiedziałam:

- Chodź, pojedziemy do twoich rodziców. Mama czeka z obiadem.

- Przez ostatnie wydarzenia, nie wiem czy jestem tam jeszcze mile widziany. – mruknął. Poczułam się winna. W sumie to moja wina, że rodzice się od niego odwrócili.

- Nie mów tak. – poprosiłam – Wyjaśnimy im wszystko i będzie tak, jak dawniej.

- No dobrze. – westchnął – Pójdę się przebrać i wziąć szybki prysznic i będziemy mogli wychodzić.

- Ok., ja tu poczekam.

Pocałował mnie w czoło i zniknął na górze. Przypomniałam sobie, że powinnam jeszcze zadzwonić do brata. Nie zwlekając, wyjęłam telefon z torby i wybrałam jego numer.

- Anie ? – spytał z niedowierzaniem.

- Cześć, Dy. – szepnęłam, czując gulę w gardle – Przepraszam, że nie dawałam znaku życia.

- Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem. –westchnął – Proszę cię, nie rób tego więcej.

- Obiecuję. Przyjedziesz do rodziców Nate na obiad za jakąś godzinę ? – kiedy się nie odezwał, dodałam – Mary na pewno będzie.

- Nie wiem, czy ona chce mnie widzieć. – rzucił. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jakie szkody wyrządziłam swoim zachowaniem: skłóciłam Nate'a z rodziną, a własnego brata z Mary.

- Zobaczysz, ucieszy się. – zapewniłam go – Ona nie chciała z tobą rozmawiać, bo trzymała moją stronę i nie znała prawdy. Teraz, kiedy pogodziłam się z Nathanem, wszystko wróci do normy, wierzę w to.

- Dobrze, będę. Mam nadzieję, że się nie mylisz.


Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz