25. Pożegnanie.

13.8K 622 21
                                    

Dzień u rodziców minął bardzo przyjemnie. Jak można było się domyśleć, moi rodzice od razu polubili Karen i Johna. Pod koniec dnia zachowywali się jak starzy znajomi.

- Jaka szkoda, że jutro rano musimy wracać do Jacksonville. – jęknęła mama, gdy wracaliśmy do domu.

- Ej, przecież możecie przyjechać, kiedy tylko chcecie. – pocieszyłam ją – Przecież jesteście naszymi rodzicami.

- Następnym razem to ty przyjedź do Jacksonville z Nathanem. – wtrącił tata, zerkając na mnie we wstecznym lusterku.

- Dobrze. – uśmiechnęłam się do niego.


Niedługo potem dojechaliśmy do domu i rodzice postanowili, że chcą wyjść tylko we dwoje.

- Na pewno nie macie nic przeciwko ? – dopytywała moja mama.

Przewróciłam oczami i powiedziałam:

- Oczywiście, że nie, mamo. Ja i Dylan jesteśmy już dorośli, poza tym macie prawo spędzić trochę czasu sam na sam. Jesteście małżeństwem na litość boską.

- Wiem, tylko przyjechaliśmy do was na weekend, a teraz sobie wychodzimy, zamiast spędzić ten ostatni wieczór razem. – ciągnęła. Jęknęłam tylko i uniosłam ręce w geście bezsilności.

- Lepiej już chodźmy, skarbie, bo nasze dzieci zaraz nas wyrzucą z domu i spędzimy tę noc na lotnisku. – wtrącił mój tata. Przynajmniej on jest rozsądny. – Nie czekajcie na nas. – rzucił jeszcze, wychodząc z domu, obejmując mamę w pasie.

- To co robimy ? – zagadnął Dylan.

- Film ? – zaproponowałam.

- Film. – zgodził się ze mną, więc ruszyliśmy do salonu. Wybór padł na Strażników Galaktyki. Oboje widzieliśmy ten film już z tysiąc razy, ale uwielbialiśmy go.

- Więc... - zagadnęłam w trakcie – Skoro ja się wyprowadzam, to ty możesz zaproponować wspólne mieszkanie Mary.

Dylan skrzywił się i rzucił:

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł.

- Dlaczego nie ? – spojrzałam na niego uważnie – Nie kochasz jej już ?

- Oczywiście, że ją kocham. – odpowiedział oburzony. No teraz to już nic z tego wszystkiego nie rozumiałam.

- No to o co chodzi ?

- Po prostu...boję się, że mi odmówi.

Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem i zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy mój brat rzeczywiście ma dwadzieścia siedem lat. Najwidoczniej z nas dwóch to ja miałam mózg i zdrowy rozsądek.

- Aha, czyli boisz się, że ci odmówi, więc w ogóle nie masz zamiaru jej tego proponować. – podsumowałam, krzyżując ręce na piersi.

- No...tak... - chyba powoli zaczynało do niego docierać, jak głupie są jego słowa.

- To w takim razie jak będziesz chciał się jej oświadczyć, to porzuć ten pomysł, bo przecież może ci odmówić i co wtedy ? – powiedziałam z sarkazmem.

- Mam w tobie wsparcie siostrzyczko, nie ma co. – pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Dy, zachowujesz się jak idiota. – naskoczyłam na niego – Ja na początku też odmówiłam Nathanowi i co z tego. Wciąż jesteśmy razem, a co więcej, po chwili zastanowienia, przystałam na jego propozycję.

- A jeśli jej rodzice się nie zgodzą ?

- Nie dowiesz się, póki nie zapytasz. – skwitowałam – Serio, Dylan. Ogarnij się, bo im jesteś straszy, tym idiotyczniej się zachowujesz.

- Ej, nie obrażaj mnie ! – zaczął się bronić.

- Mówię tylko, jak jest. Jak dalej się będziesz tak zachowywać, to Mary cię rzuci i nikt się nie będzie temu dziwił.

- Może masz rację... - zastanowił się przez chwilę – Dzięki, Anie. Ty to umiesz mnie ustawić jak nikt inny.

- Po to są młodsze siostry. – uśmiechnęłam się do niego, po czym pocałowałam w policzek – A teraz przestań gadać, chcę obejrzeć ten film.

Dylan roześmiał się tylko i przyciągnął mnie siebie, całując w czubek głowy.


********


Następnego dnia rano ja i Dylan odwieźliśmy rodziców na lotnisko.

- Dzwońcie do nas jak najczęściej. – powiedziała mama ze łzami w oczach, tuląc mnie i Dylana do siebie.

- Będziemy. – obiecałam.

- I przyjedźcie do domu niedługo, oboje. – wytknęła.

- Dobrze.

Pożegnaliśmy się po raz ostatni i każde z nas rozeszło się w swoją stronę. Już teraz za nimi tęskniłam. Mimo, że od kilku miesięcy nie mieszkaliśmy w tym samym mieście, to wciąż brakowało mi ich obecności na co dzień. Rozmowy przez telefon to nie to samo.

- Na którą masz zajęcia ? – spytał Dylan, wyrywając mnie z rozmyślań – Może zdążę cię podwieźć ?

Zerknęłam na zegarek i stwierdziłam:

- W sumie zaczynam zajęcia za czterdzieści minut, więc jak to nie problem, to podrzuć mnie do szkoły.

- Jasne, chodźmy. – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.


________________________________________________________________________


I jak Wam się podoba ? :-) Piszcie w komentarzach i gwiazdkujcie ;-).

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz