Chłopiec uniósł głowę, gdy Tegwen klęczała nad nim osłaniając go przed kolejnymi elementami spadającymi z góry. Łzy spłynęły z kącików jej oczu gdy przyjmowała uderzenia nie będąc w stanie się ruszyć. Jednakże nie cierpiała jedynie przez fizyczny ból, na które skazane było jej ciało, ale też przez widok jej różdżki przełamanej w pół, co spowodował upadek lodówki. To była kolejna rzecz, którą mogła dodać do swoich problemów, bo wciąż byli w niebezpieczeństwie i w nie najlepszej kondycji.
Jednakże, jej ręce ścisnęły się w pięści gdy zmusiła się by wstać. Musiał być jakiś powód, dla którego wciąż unikała uścisku śmierci i nie zamierzała się poddać. Wstała i podniosła chłopca by zaprowadzić go w bezpieczne miejsce i z powrotem do rodziny. Trzymał się jej mocno, gdy szła chwiejnym krokiem w kierunku korytarza, aby wydostać się z budynku.
Budynek skrzypnął gotowy by upaść. Tegwen przeklinała siebie za to, że nie była dość szybka, aby złapać różdżkę. Różdżka była z nią odkąd miała jedenaście lat, zanim jeszcze zaczęła naukę w Hogwarcie. Czuła się niemal naga bez niej, ale wiedziała, że nie ma sensu się nad tym rozwodzić.
Była tam otwór, który pozwolił im wydostać się z budynku, przywitało ich zimne, świeże powietrze, które zdawało się rozbudzić chłopca trochę bardziej. Ale nie liczyła na to, że ulica będzie opuszczona, gdy stali na zewnątrz. Ulica została ewakuowana, bo ludzie spodziewali się, że budynek się zawali. Nie widziała nigdzie rodziny chłopca ani nikogo kto mógłby im pomóc.
Przeciążenie własnego organizmu ponad jego limity dawało o sobie znać gdy niemal upadła z dzieckiem na rękach. Palce chłopca ścisnęły przód jej płaszcza z nadzieją, że go nie upuści.
-W porządku. - powiedziała. - Mam cię.
-Wszystko dobrze? - spytał ją chłopiec.
-Oh, jest świetnie. Tylko...Potrzebuję...kawy. - powiedziała mu Tegwen.
-Kawy?
-Tak, dużo, dużo kawy. I długich wakacji.
-Brzmisz zabawnie. - powiedział jej. - Podoba mi się.
Tegwen uśmiechnęła się patrząc na chłopca, który śmiał się do niej. Wyglądał na niewiarygodnie zmęczonego, ale cieszyła się widząc uśmiech na jego twarzy.
-Możesz zaśpiewać tą piosenkę jeszcze raz? - spytał ziewając.
Musiała zwalczyć własne ziewnięcie zanim skinęła głową i zaczęła nucić.
-Znasz słowa? - przerwał jej, a ona zachichotała. - Dlaczego się śmiejesz?
-Po prostu brzmisz jak ktoś, kogo znam. - powiedziała.
-Oh. - powiedział chłopiec. - Jak się nazywasz?
-Tegwen.
Słuchała jak chłopiec próbował to powtórzyć jąkając się.
-Lub możesz mnie nazywać Twiggy. - powiedziała czyniąc to prostszym dla niego. Chłopiec zachichotał.
-Lubię Twiggy! Panno Twiggy, myślę, że miałem sen o tobie.
Zerknęła na chłopca.
-Słucham?
-Widziałem cię w moich snach! Powiedziałam o tym mamie. Był tam wielki potwór z dużym rogiem! Dużym, dużym rogiem! Mama się bała i moi bracia i siostry, ale ja nie.
-Nie? - uniosła brew. - Ani trochę?
-Nie...dobra...może trochę, potem powiedziałaś mi, że nie muszę się bać. I się nie bałem! Jesteś pewna, że cię nie znam, panno Twiggy?
CZYTASZ
Acrimony {Newt Scamander} - Tłumaczenie PL
FanfictionUWAGA: Zawiera spoilery dotyczące filmu "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" Fanfiction jest tylko polskim tłumaczeniem, wszystkie prawa należą do @kmbell92 This fanfiction is only a translation. All rights belong to @kmbell92 Tegwen Gittins d...