Prolog

6.7K 341 76
                                    

W Hogwarcie było cicho kiedy Tegwen Gittina wkładała buty. Rozpoczęła się cisza nocna, a nowa prefektka domu Ravenclaw przygotowywała się na swój pierwszy samodzielny obchód.  Musiała przyznać, że była tym podekscytowana. Spędziła kilka tygodni ucząc się od starszej koleżanki na temat odpowiedzialności związanej z tą rolą, a teraz, w końcu, nadeszła jej kolej działania. Oczywiście, nie miała dużo pracy, jej głównym zadaniem było upewnienie się, że nikt nie szwenda się po zamku po rozpoczęciu ciszy nocnej oraz sprawdzenie, czy wszystko jest w należytym porządku. Po tym mogła iść spać. 

To nie zadania wywoływały u niej zdenerwowanie, ale sam tytuł. Tegwen nie wiedziała jak ma to rozumieć kiedy latem otrzymała list gratulacyjny, do którego dołączona była odznaka prefektów. Nie rozumiała dlaczego ktokolwiek miałby pomyśleć, że cicha dziewczyna będzie dobrą kandydatką do tej roli. Nie była nawet wpływowa ani popularna–coś, co wielu jej rówieśników zdawało się posiadać odkąd się urodzili. Dlaczego więc ona?

Jednakże, po przyjeździe do zamku na początku semestru, Tegwne nie wyrzekła się statusu. Miała nadzieję, że pozwoli jej to na świeży start i popracowanie nad sobą. Tegwen nigdy nie wpadała w tarapaty, głównie dlatego, że zwykle trzymała się na uboczu. Myślała, że może uda jej się wpłynąć pozytywnie na pozostałych uczniów–zarówno tych nowych jak i tych starych.

Założywszy buty i poprawieniu odznaki, Tegwen wyszła z żeńskiego dormitorium w wieży Ravenclaw. Wszyscy albo już spali albo siedzieli w pokoju wspólnym ciesząc się spokojnym wieczorem, więc mogła wyjść niezauważona. Schodząc na dół nie mogła powstrzymać ogromnego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy na myśl, że naprawdę idzie na samodzielny obchód.

Zamek praktycznie należał do niej, mogła go zwiedzać do woli. Był jednak raczej cichy.

Chcąc jakoś wypełnić ciszę panująca wokół niej, Tegwen podśpiewywała pod nosem melodię, której nauczył ją ojciec kiedy była jeszcze mała. Rozglądała się także za Irytkiem, bo duch uwielbiał płatać wszystkim figle i nawet prefekci padali ich ofiarami. Co jakiś czas wyglądała też za okna patrząc jak śnieżny puch pokrywa tereny szkoły. Poczuła jak zalewa ją fala radości na myśl, że zbliżają się święta.

Nie mogła się już doczekać aż wróci do domu i spędzi czas ze swoimi ojcami i opowie im o wszystkim czego się nauczyła w tym semestrze. Na myśl o świętach, melodia, którą nuciła, szybko przerodziła się w świąteczną piosenkę. Niestety, jej przedwczesne świętowanie nagle zostało przerwane gdy usłyszała za sobą kroki.

Tegwen odwróciła się i zobaczyła jednego z jej kolegów z klasy. Był to Newt Scamander, który próbował prześlizgnąć korytarzem niezauważony. Chłopak z Hufflepuffu był zupełnie nieświadomy, że Tegwen go obserwuje i zorientował się dopiero gdy dziewczyna go zawołała.

– Newt?

Newt podskoczył i obrócił się do niej. Kiedy dotarło do niego, że został przyłapany zaczął poprawiać swoje szaty, aby ukryć swoje zawstydzenie. Jego policzki poczerwieniały tak bardzo, że odcieniem dorównywały jego rudym włosom.

– Co za miłe spotkanie, umm... – wyglądało na to, że chłopak nie mógł przypomnieć sobie jej imienia. – Um...

– Tegwen. – powiedziała podchodząc do niego. – Co tutaj robisz, Newt? Jest cisza nocna.

– Ja...eh...Miałem ochotę na mały wieczorny spacer. – powiedział cicho i spróbował się uśmiechnąć. 

Tegwen westchnęła, po czym rozejrzała się dookoła, aby upewnić się, że są na korytarzu sami.

– Wiesz, że wszyscy prefekci w zamku narobiliby ci problemów gdyby cię złapali.

– A ty jesteś jednym z nich?

Acrimony {Newt Scamander} - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz