Weekend był okropny. Po pierwsze nie było przy mnie Krafta, a to chyba bolało mnie najbardziej, po drugie każdy pytał i zastanawiał się co też stało się z naszą zaginioną dwójką. Miałem ochotę powiedzieć im wszystkim, żeby się odwalili, ale zdenerwowanie mogło mnie wydać, a to ostatnie o czym marzyłem. Gregor stał się strasznie podejrzliwy, przez chwilę myślałem nawet, że myśli, że ja za tym wszystkim stoję, ale w sobotę znowu zaczął ze mną normalnie rozmawiać. Bogu dzięki, jeszcze jego oddechu na karku mi brakowało.
Chciałem jechać do domu już po kwalifikacjach, wrócić i spróbować ponownie odnaleźć drogę do serca Stefana. Może się wzbraniać, może próbować przekonywać sam siebie, ale ja dobrze wiem jak to wszystko się skończy. Jeśli chce opuścić kiedykolwiek tę piwnicę musi wreszcie mi ulec. Jestem cierpliwy, będę czekał, w końcu z zabójstwem Hayboecka też sporo zwlekałem. Mogłem mieć Krafta tylko dla siebie już dawno temu.
Wszyscy snuli historie i podejrzenia w ich sprawie, ale większość z nich nie miała nic wspólnego z prawdą. W sobotę po konkursie na korytarzu w hotelu rozmawiałem z Kamilem, Peterem i Cene.
- Wiecie co? Ja podejrzewam, że to Gregor. Chyba było coś na rzeczy między nim a Kraftem, poza tym ten sms. Stawiam 100 euro, że to on. - powiedział Pero.
- Zgłupiałeś - odparł Kamil - ja myślę, że to nikt z naszego grona. Przecież w ich życiu nie byli tylko sami skoczkowie, co? A to, że wszystko działo się wtedy kiedy byliśmy na konkursach o niczym nie świadczy. Może to Marisa?
- Daj spokój Kamil, jak ktoś będzie Cię prześladował to powiesz, że to Mina tak? Ja wiem, że dziewczyny takie są, ale co ona biedna sama miałaby zrobić dwóm facetom, no pomyśl trochę.
Nagle odezwał się milczący jak dotąd Cene.
- Drodzy Panowie, a może spójrzcie na to z innej strony. Może im się w ogóle nic nie stało? Może to groźby sami sobie wysyłali? A jeżeli robił to ktoś inny, może po prostu chcieli uciec od tego wszystkiego. Przecież może nikt nie jest winny, a oni za jakiś czas wrócą, jeszcze będą się z nas śmiać, że jak debile za nimi płakaliśmy.
Jego historia odpowiadałaby mi najbardziej z jak dotąd usłyszanych, wpadłem nawet na pomysł, żeby wysłać list, który napisze Kraft jego rodzicom, że nie muszą się martwić i takie tam. Będę miał spokój, a policja przestanie ich szukać. To da nam więcej czasu.
W trakcie powrotu do domu w samolocie siedział ze mną Gregor, zaczął wspominać stare, dobre czasy.
- Pamiętasz jak Stefan zabrał Michaela z nami na piwo i się pokłóciliśmy wtedy? Szkoda, że ich tu z nami nie ma, czasami boję się, że już nigdy więcej ich nie zobaczę, to byli przecież nasi przyjaciele, ty się o nich nie martwisz? - zapytał.
- Oczywiście, że się o nich martwię - a w zasadzie tylko o jednego z nich dodałem w myślach - ale nie możemy się tym zadręczać, niech policja ich szuka, a my żyjmy dalej własnym życiem. Nasze płacze i marudzenie ich nie odnajdzie, uwierz mi.
Gregor założył słuchawki na uszy i patrzył w jakiś bliżej nieokreślony punkt w samolocie, rany, jak ja go nie znosiłem. Coraz częściej myślałem, że zabiłem nie tę osobę, którą powinienem, ale błędy są po to, żeby je naprawiać. A ja na wszystko miałem jeszcze czas.

CZYTASZ
the thorn birds
Fiksi PenggemarKiedy los brutalnie odebrał Stefanowi to co miał najcenniejsze, jego życie straciło sens. Uwięziony jak ptak w klatce, nie może uciec. Prześladowca pragnie jego miłości, ale czy można pokochać kogoś, kto zamienił twoje życie w piekło. Kogoś, kto chc...