Na pogrzeb Michiego przyjechało pełno ludzi, nie mogłem się nadziwić, że miał wokół siebie aż tylu przyjaciół, zazwyczaj czas spędzał tylko ze mną albo z chłopakami z kadry. Przyjechali wszyscy, którzy choć trochę go znali, pojawił się nawet sam Hoffer, wszyscy skoczkowie, ale też mnóstwo ludzi, których nigdy nie było pisane mi poznać. Nic dziwnego, Michi może i miał trudność w nawiązywaniu nowych znajomości, ale kiedy już się go poznało to okazywał się najwspanialszym człowiekiem na świecie, właśnie dlatego go pokochałem.
Zauważyłem braci Michiego, stała obok nich kobieta, która była prawdopodobnie ich matką, wtulała się w ramiona swojego męża. Płakała. Płacz był najnormalniejszym odruchem w tej sytuacji. Ale on i tak już nic nie zmieni, my możemy zadbać tylko o to, żeby pamięć o Michim nigdy nie wygasła. Kiedy mnie zauważyła, podeszła do mnie i z jej ust wyrwało się pytanie:
- To Ty byłeś jego chłopakiem?
- Tak, proszę Pani, ja nadal nim jestem. Mimo, że Michiego już z nami nie ma, ja nadal go kocham i nadal pamiętam co nas łączyło. - odparłem.
W jej oczach znowu zakręciły się łzy. Przytuliła mnie i pociągając nosem wyszeptała:
- Cieszę się, że mogę Cię poznać. Cieszę się, że jesteś tu z nami. Nawet nie wiesz jak mi go brakuje.
- Wiem co Pani czuje, bez Michiego ten świat wygląda na szary i smutny. Jego uśmiech rozjaśniał każdy, nawet najgorszy dzień. Nigdy nie spotkam już kogoś takiego jak on.
Pocałowała mnie w policzek i odeszła. Przyszedł czas na rozpoczęcie ceremonii pogrzebowej. W trakcie mszy trumna cały czas była otwarta, po jej zakończeniu niektórzy podchodzili, żeby po raz ostatni pożegnać się z Michaelem. Podszedłem i ja. Michi był taki blady, jego usta przybrały sinawą barwę, patrzyłem na niego i wtedy zdałem sobie sprawę, że jego oczy już nigdy się nie otworzą. Nigdy już nie usłyszę z jego ust, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Chwyciłem jego rękę, która była tak chłodna, już nigdy nie poczuję tego ciepła, które mi dawał. Jego skóra już nie jest tą, którą tak zawzięcie dotykałem, której każdy skrawek całowałem. Upadłem na kolana tuż obok trumny i rozpłakałem się jak dziecko, ale nie mogłem już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, bo tak naprawdę nic w nim nie było.
Podeszła do mnie mama i Gregor, zabrali mnie na bok, żebym się trochę uspokoił, a potem ruszyliśmy za trumną Michaela w jego ostatnią drogę, do miejsca, w którym spocznie jego ciało, a razem z nim kawałek mojego serca, które kilka lat temu skradł mój ukochany. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, wydawało mi się, że nikt mnie tu nie rozumie, ale taka była prawda. Nikt nie wiedział co czuje osoba, która spędzała z nim najwięcej czasu, osoba, dla której on znaczył więcej niż złoto, więcej niż wszystko co istnieje.
Cmentarz zalała fala ludzi w czarnych strojach, wokół dołu w którym spoczęła trumna Michaela zebrały się setki ludzi. Rodzice i bracia Michiego wychodzili na środek i mówili parę słów o Nim. Aż wreszcie ksiądz zapytał czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć, i wtedy postanowiłem odezwać się do tych wszystkich ludzi, żeby choć w małym stopniu dowiedzieli się co czuję.
- Michael był wspaniałym sportowcem, ale jeszcze lepszym człowiekiem. Pewnie każdemu z was kiedyś chociaż raz pomógł, ale właśnie taki był Michi. Kochał pomagać, twierdził, że skoro on znalazł już swoje szczęście, to pomoże odnaleźć je innym. - wziąłem głęboki oddech - Michi pomógł mi odnaleźć swoje szczęście. Może jedni z was wiedzą, a jedni nie, ale Michael był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Był moją największą miłością, ale zabrano mi go w tak okrutny sposób - w moich oczach pojawiły się łzy - Nigdy już go nie odzyskam, ale nigdy nie pozwolę mu odejść z mojej pamięci. Dopóki będziemy o nim pamiętać, dopóty Michi będzie żył. - podszedłem do dołu, w którym leżała już trumna, wziąłem do ręki trochę ziemi i rzuciłem nią w dół - Żegnaj Michi, zawsze będę Cię kochał. Przyrzekam.
Z głośników na cmentarzu zaczęła płynąc muzyka, była to piosenka zespołu The Beatles - Let it be. Michi kiedyś powiedział mi, że chciałby, żeby na jego pogrzebie został puszczony ten utwór. Widocznie powiedział o tym też komuś innemu, i jego życzenie zostało spełnione. Wszyscy zaczęli podchodzić do ostatniego przystanku na drodze Michiego, i tak jak ja wcześniej rzucali garść ziemi. I wtedy zaczął padać deszcz, i nawet niebo płakało razem z nami.
When I find myself in times of trouble,
Mother Mary comes to me,
Speaking words of wisdom, let it be.
And in my hour of darkness,
She is standing right in front of me,
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be,
Whisper words of wisdom, let it be.

CZYTASZ
the thorn birds
FanfictionKiedy los brutalnie odebrał Stefanowi to co miał najcenniejsze, jego życie straciło sens. Uwięziony jak ptak w klatce, nie może uciec. Prześladowca pragnie jego miłości, ale czy można pokochać kogoś, kto zamienił twoje życie w piekło. Kogoś, kto chc...