Policjanci zadawali coraz to nowsze i dociekliwsze pytania, wizyty na komisariacie nie były przyjemne, mimo, że policja miała niewiele dowodów na to, że jestem z tym jakoś powiązany, chyba mieli paskudne przeczucie, że to ja i postanowili nie dać mi żyć. I tak leciały dni. Dom, komisariat, dom, konkurs, dom, komisariat, dom... Drużyna zaczęła się nam wykruszać, więc musiałem być cały czas w stanie gotowości do oddania skoku, ale jak miałem skakać, skoro poczucie winy siedziało we mnie jak worek kamieni i ciągnęło mnie na dno. Nie spałem już od kilku dni, a za każdym razem kiedy choć na chwilę zamykałem oczy widziałem Michaela całego we krwi, widziałem jego oskarżający wzrok. Miałem już tego dość, musiałem to wszystko zakończyć.
Nie zdawałem sobie sprawy, że to co zrobiłem będzie się mściło na mnie w aż taki sposób. Chyba nie do końca przemyślałem swoje plany, a teraz muszę je drastycznie zmienić i posunąć się do ostateczności. Muszę się do wszystkiego przyznać, ale czy to sprawi, że moje problemy znikną? Nie, na ich miejsce pojawią się nowe. Chłodna cela stanie się moim domem, nie będzie w niej Krafta, stracę go na zawsze. Zresztą jak mogę go stracić, skoro nigdy nawet go nie miałem. Stefan jest ciałem w moim domu, ale myślami cały czas jest gdzieś przy Michaelu. Nigdy nie będzie dla mnie miejsca w jego sercu.
Usiadłem przy biurku w salonie, wziąłem pustą białą kartkę i długopis. Napisałem wszystko, poczynając od moich problemów, mojej miłości do Stefana, napisałem nawet kto pomagał mi w prześladowaniu tej dwójki. Przyznałem się do winy, w liście były wszystkie istotne informacje, które doprowadzą policję do jasnych wniosków: to ja byłem winny, oszalałem z miłości, która nigdy nie była odwzajemniona.
Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż chciałem. Myślałem, że będzie jak w filmach. Zabiję Michiego, a Kraft wtedy zakocha się we mnie, czy zadziała moc syndromu sztokholmskiego i będziemy razem. W telewizji żaden przestępca nie ma wyrzutów sumienia, twardo obstaje przy swoim, nie jest takim frajerem jak ja. Ale telewizja pokazuje jedno, a rzeczywistość to zupełnie inna strona medalu.
Zszedłem na dół do Stefana, leżał i oglądał telewizję, pierwszy raz nie przybrałem na twarz maski twardego faceta, nie założyłem swojego cwaniackiego uśmieszku, pierwszy raz Stefan ujrzał moje prawdziwe oblicze, mój smutek, strach i obawy. Patrzył na mnie lekko przerażony, ale ja podszedłem do niego i chwyciłem jego twarz w dłonie. Spojrzałem mu prosto w oczy i po prostu go pocałowałem, w tamtym momencie choć przez chwilę poczułem się jakbym osiągnął swój cel, ale dobrze wiedziałem, że to nieprawda. W oczach Krafta pojawiły się łzy, zacząłem płakać razem z nim, przytuliłem się do niego, żeby po kilku minutach po prostu wstać i wyjść z tego pomieszczenia. Zanim opuściłem piwnicę, spojrzałem jeszcze na niego i powiedziałem:
- Nie musisz się już bać Krafti, już niedługo ten koszmar się skończy i będziesz wolny. To jedno mogę Ci obiecać.
Zakluczyłem za sobą drzwi, Stefan jak zwykle chwycił za klamkę. "Jeszcze nie teraz - pomyślałem - Musisz jeszcze chwilę poczekać".

CZYTASZ
the thorn birds
FanfictionKiedy los brutalnie odebrał Stefanowi to co miał najcenniejsze, jego życie straciło sens. Uwięziony jak ptak w klatce, nie może uciec. Prześladowca pragnie jego miłości, ale czy można pokochać kogoś, kto zamienił twoje życie w piekło. Kogoś, kto chc...