Kolejny raz ten sam sen, kolejny raz budzę się z krzykiem. Wyrzuty sumienia i poczucie winy dopadają mnie za każdym razem kiedy idę spać, a co mi się śni? Śni mi się jezioro pełne krwi, wynurza się z niego ręka, która chwyta mnie za kostkę i próbuje pociągnąć na dno. Po chwili obok ręki pojawia się twarz Michaela, patrzy na mnie z pogardą w oczach, otwiera usta i szepcze "Życie za życie Manuel, życie za życie", po czym zanurza się i wciąga mnie razem ze sobą. Nie mogę złapać powietrza, nie mogę wypłynąć. Tonę. Otwieram oczy. Jestem w swoim pokoju, ale wciąż się boję. Boję się, że gdzieś przed moimi oczyma pojawi się Michael, który zacznie do mnie szeptać. Zacznie mnie straszyć i namawiać do samobójstwa, a ja przestraszę się jak małe dziecko i spełnię jego prośby.
Od kilku dni Kraft zachowuje się wobec mnie jakby faktycznie zaczynał mnie kochać, ale ja dobrze wiem o co mu chodzi. Zrozumiałem to już kilka dni temu, kiedy wychodziłem z piwnicy, zakluczyłem drzwi najciszej jak potrafiłem. Po chwili klamka drgnęła. Kraft chciał się wydostać. Odwracał moją uwagę miłymi słowami, tylko po to, żebym stracił czujność, ale nie ze mną takie numery. Świadomość, że on nigdy mnie nie pokocha, uderzyła mnie z całym impetem prosto w twarz. Nieważne jak długo będziesz walczył Manuel, nieważne jak zmyślne będą twoje sposoby, Kraft nigdy Cię nie pokocha. Nigdy nie spojrzy na Ciebie tak jak patrzył na Michiego.
W jego oczach widziałem tylko odrazę i pogardę, nie było tam ani krzty miłości. Czy ja tak wiele oczekiwałem? Moje serce nie mogło tego dłużej wytrzymywać, poza tym już 3 razy byłem przesłuchiwany w sprawie ich zaginięcia, zaczynałem się bać, że policja faktycznie odkryje prawdę, moja kariera legnie w gruzach, wszyscy mnie znienawidzą. Zostanę sam jak palec, trafię do więzienia, a dobrze wiedziałem jak traktuje się tam ludzi mojego pokroju. Nie mogłem pozwolić na to, żeby mnie wsadzili. Nie mogłem dać się złapać.
Moim jedynym pocieszeniem były te chwile, kiedy Kraft udawał, że mu na mnie zależy. Te chwile, mimo iż były sztuczne, tak wiele dla mnie znaczyły. Schodziłem do niego na dół, przed wejściem ubierałem cwaniacki uśmieszek, przywdziewałem maskę, żeby ukryć swój smutek i strach. Siadałem obok niego, czasami kładłem głowę na jego udach, a on głaskał moje włosy. Przez moment czułem się kochany, ale potem patrzyłem w jego oczy. I co takiego w nich widziałem? Nienawiść. W jego oczach widziałem swoją śmierć, jego ręce zaciskające się na mojej szyi. Jego uśmiech mówiący: "Manuel, masz za swoje, teraz jesteśmy kwita". Serce pękało mi każdego dnia coraz bardziej. A on nie miał o tym nawet pojęcia.
Wielokrotnie powtarzał pytanie: "Manuel dlaczego to zrobiłeś?", "Dla nas" - odpowiadałem, ale już od dawna wiedziałem, że odpowiedź brzmi inaczej. Zrobiłem to dla siebie, tak jak wcześniej powiedział to Kraft. Myślałem tylko o sobie, dopiero po tak długim czasie zdałem sobie sprawę, że w imię swojej chorej miłości zabiłem mojego najlepszego przyjaciela. Zrobiłem to, i nie zyskałem tego czego oczekiwałem. Zyskałem ból, cierpienie i strach. I musiałem się z tym faktem pogodzić.

CZYTASZ
the thorn birds
FanfictionKiedy los brutalnie odebrał Stefanowi to co miał najcenniejsze, jego życie straciło sens. Uwięziony jak ptak w klatce, nie może uciec. Prześladowca pragnie jego miłości, ale czy można pokochać kogoś, kto zamienił twoje życie w piekło. Kogoś, kto chc...