- epilog -

448 78 5
                                    

Drogi pamiętniku,

słowa Gregora dały mi trochę do myślenia, ale jestem strasznym dupkiem i strach nie pozwala mi powiedzieć Stefanowi prawdy, chyba dopiero na łożu śmierci mu się przyznam do wszystkiego.

W tym wypadku przeszłość mogłaby wywrzeć istotny wpływ na moją teraźniejszość. Wiem, że minęło już sporo czasu, ale pewne decyzje mimo, że słuszne nadal bolą. Poza tym skąd mam wiedzieć jak Krafti na to zareaguje? Gdybym ja się dowiedział o tym, że on ukrywał przede mną tak ważną i istotną rzecz, to pewnie długo bym się do niego nie odzywał. Kto wie, może w ogóle bym go zostawił. Ale w tym momencie to ja miałem przed nim tajemnicę, której ogrom mógł poważnie wpłynąć na naszą przyszłość. To ja powinienem wziąć się w garść i wyznać mu wszystko jak na spowiedzi.

Popełniłem jeden wielki błąd za czasów liceum. Spotykałem się z dziewczyną, była piękna, cudowna i wspaniała, ale nie brałem pod uwagę, że kiedyś zwiąże się z nią na stałe. Chciałem wejść w dorosłość wolny jak ptak, budować swoje życie od nowa, więc w końcu musiałem z nią zerwać. To może nie byłoby nawet takie trudne, gdyby nie okazało się, że zaszła w ciąże. Mieliśmy 17 lat i dziecko w drodze. Nie chciałem stabilizacji, nie miałem zamiaru zostać tatusiem, zacząć pracować, wracać do domu do żony, której nawet nie kocham. Ona też się tego bała, mówiła, że dziecko zniszczy jej życie, że z dzieckiem nie osiągnie tego, co może osiągnąć bez niego. I tak po burzliwych rozmowach naszych rodziców postanowiliśmy oddać je do domu dziecka.

Nigdy nie widziałem mojego syna na oczy, nie chciałem, bałem się, że coś we mnie pęknie i zmienię zdanie. Ona też nie chciała go widzieć, pielęgniarka chciała pokazać jej maluszka zaraz po porodzie, ale odwróciła głowę. Mały, niewinny, niechciany chłopiec. Kiedy podrośnie inne dzieci uświadomią mu to w brutalny sposób. Będą się śmiać, wytykać palcami, a tak naprawdę on nie jest niczemu winien. To nasza wina. To my zgotowaliśmy mu taki los.

Wiele razy zastanawiałem się czy nadal jest w domu dziecka, czy ktoś go adoptował, czy dobrze mu u innej rodziny. Łapałem się na tym, że czasami chciałem go nawet zobaczyć. Sprawdzić czy jest do mnie podobny, czy ma moje oczy. Chciałem powiedzieć mu, że żałuję, że strasznie przepraszam go za to co go spotkało. Potrzebowałem jego wybaczenia, ale co może mi wybaczyć kilkuletnie dziecko, które nawet nie rozumie świata?

To wszystko leżało mi na sercu od dłuższego czasu, ale bałem się podzielić tym z kimkolwiek. Nawet Krafti nie był osobą, której mógłbym o tym wszystkim opowiedzieć. Mam nadzieję, że jeśli Stefan się o tym dowie to wybaczy mi te tajemnice i pomoże uporać się z poczuciem winy, które z każdym dniem coraz bardziej zatruwa moje serce.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ

the thorn birdsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz