#7 Drogi pamiętniku

390 77 9
                                    

Drogi pamiętniku,

dzisiaj poznałem matkę Krafta, tak, byliśmy u niej na kolacji. Cudowna i pozytywna kobieta, ale po kolei.

Krafti od kilku dni chodził rozanielony jak dzieciak, co chwile chciał mi coś powiedzieć, ale kiedy już otwierał usta, nagle rezygnował z planu i po prostu całował mnie w policzek. To było nawet śmieszne, ale za każdym razem irytowało coraz bardziej. Kocham kiedy mnie całuje, ale strasznie irytuje mnie kiedy chce coś powiedzieć, a później jednak zmienia plany. Już zaczynała mnie boleć głowa z ciekawości co też ten mały skrzat chce mi powiedzieć. W końcu w czasie jednej z naszych wspólnych kolacji uśmiechnął się do mnie i powiedział:

- W niedzielę idziemy do mojej mamy, bardzo chce Cię poznać, no i w sumie myślę, że faktycznie już czas, żebyście się spotkali. Z tego spotkania się nie wymigasz, więc lepiej zmień wszystkie plany jakie masz na niedzielę, taka malutka rada ode mnie.

- W tę niedzielę? Przecież nie jesteśmy razem aż tak długo, żebym musiał poznać twoją mamę, to jest jeszcze świeża sprawa Krafti - odparłem.

- Świeża sprawa? Uważasz te trzy miesiące za świeżą sprawę? Poważnie tak to traktujesz? - zapytał z podniesionymi brwiami.

- No dobra, powiem inaczej, nie wiem czy jestem gotowy, żeby poznać twoją rodzicielkę. Zadowolony?

- A na co tu być gotowym? Przecież to zwykła kolacja, trochę pogadamy, mama jest super, na pewno się polubicie. - powiedział.

- Myślisz, że nas zaakceptuje?

Krafti zrobił najgłupszą minę świata, a po chwili wybuchnął śmiechem, o co mu chodziło, co go rozbawiło aż do tego stopnia - dowiedziałem się po chwili.

- Gdyby nas nie akceptowała to pewnie nawet na kolacje by nas nie zaprosiła. Dobrze wie, że jestem z Tobą szczęśliwy, a moje szczęście jest też jej szczęściem. Raczej będzie Ci wdzięczna za to, że uwolniłeś ją ode mnie niż zła o to, że jestem gejem.

No cóż, co racja to racja. Przecież wie, że Stefan ma faceta, więc skoro zaprosiła nas na kolacje, to musi to akceptować albo chociaż znosić ten fakt. Może nauczyła się żyć z tą świadomością. W każdym bądź razie musieliśmy ją odwiedzić. Miałem nadzieję, że bardziej skupi się na Stefanie niż na mnie, ale niestety, to ja byłem w centrum uwagi przez całą kolację. Już w drzwiach wylewnie mnie powitała.

- Och, czyli to ty jesteś ten Michi, ale jesteś przystojny, już rozumiem czemu mój syn oddał Ci swoje serce. A jaki ty jesteś wysoki! Stefciu wygląda przy tobie jak malutki chłopiec! Cudowna z was para - kiedy się ze mną witała, przytuliła mnie tak mocno, że czułem jak kręgosłup zaczyna mi pękać, co za kobieta.

Całą kolację nawijała jak katarynka, miałem nadzieję, że w końcu rozładują się jej baterię. Czasem na chwilę odpływałem i nawet nie słuchałem co mówi, ale za każdym razem Krafti dawał mi kopniaka w kostkę i od nowa musiałem słuchać jaki ostatnio przepis na sernik dostała od sąsiadki z piętra wyżej.

- Planujecie ślub? - zapytała nagle.

- Mamo... - skarcił ją Stefan - Widziałaś kiedyś zaobrączkowanego geja?

- Tak! W telewizji! Jak widzisz synku wszystko jest możliwe, ale niekoniecznie w tym miejscu, w którym właśnie się znajdujesz. Może w innym kraju udzielą wam ślubu? Pomyślcie o tym. Bo wnuków to jak widać się od Ciebie Stefciu nie doczekam.

Przełknąłem ślinę, no cóż, wnuków faktycznie się nie doczeka. O ile ślub może gdzieś kiedyś uda się zorganizować, o tyle w ciąże na pewno nie zajdę. A o adopcji nie ma mowy, kto da dziecko homoseksualnej parze?

- Mamo! Zawsze możemy kupić sobie pieska albo nawet dwa, żeby ten jeden nie nudził się kiedy jedziemy na konkurs. I lepiej skończ ten temat, bo jak nie to zaraz stąd wyjdziemy i zostaniesz sama z tą wielką blachą sernika!

Faktycznie po tych słowach się uspokoiła, już ani razu nie wspomniała o naszym związku, pytała jak tam treningi, jak się czujemy przed końcem sezonu, do końca wieczoru było już naprawdę bardzo miło. Kiedy wyszliśmy z jej mieszkania, poszliśmy do samochodu. Krafti oparł głowę o kierownicę i wydukał:

- Przepraszam, to nie tak miało wyglądać.

- Nie ma sprawy. - odparłem, a potem pojechaliśmy do domu, żeby choć trochę nacieszyć się tym wspólnym wieczorem. 

the thorn birdsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz